Tego poranka obudziły mnie promienie słońca wpadające do pokoju. Nie byłam zła z tego powodu, że zostałam obudzona, wręcz przeciwnie. Uśmiechnęłam się i obróciłam się na drugi bok z myślą, że przytulę się do chłopaka, śpiącego ze mną. Jednak z drugiej strony nie zastałam nikogo. Mina moja automatycznie się zmieniła. Postanowiłam wstać. Podnosząc się, poczułam jak mi było niedobrze. Przemyślałam pomysł, by jednak zostać w łóżku jeszcze na chwile. Niestety nie skorzystałam z niego.
Kiedy byłam już ledwo na nogach przemierzyłam całą sypialnię. Czułam się, jakbym przebyła całą galerię handlową z Cher. Zawsze byłam po tym strasznie zmęczona. Teraz nie czułam się lepiej. Nadal nie mogę uwierzyć, że jestem... w ciąży!
-Ooo, co to, to nie -na progu drzwi spotkałam Wojtka ze śniadaniem. Pokierował mnie w stronę łóżka. -Musisz odpoczywać.
-No weź... Poradzę sobie ze wszystkim.
-Nie marudź, jedz -podał mi tacę z jedzeniem. Nie zrobił niczego specjalnego - kanapki. Nie byłam jednak głodna.
-Nie mam zbyt ochoty...
-Natalko, wiesz jak bardzo cię kocham. Dbam o ciebie, a w tych miesiącach przede wszystkim muszę, z resztą nie tylko o ciebie -uśmiechnął się do mnie Wojtek, a ja ze zdziwieniem spojrzałam w jego oczy.
-Kiedy troszczę się o ciebie, równocześnie troszczę się o naszego maluszka, głuptasku. -oznajmił, a ja nie wierzę, że on tak spokojnie do tego podchodzi.
-Wojtek, czy ty kompletnie rozum straciłeś -spojrzał na mnie pytająco. -Będziemy mieć dziecko, to taka duża odpowiedzialność i sama nie wiem czy sobie z tym wszystkim jakoś poradzimy... -od tego wszystkiego posmutniałam, a on tylko przewinął oczami, pewnie myśląc że to takie łatwe i sobie poradzimy.
-Natka, poradzimy sobie. I nie, nie myślę, że to takie banalne... Będę poświęcał jak najwięcej czasu by się troszczyć o ciebie.
-Nie idziesz na trening? -zapytałam zaciekawiona.
-Nie, chcą dać szansę Łukaszowi.
-To świetnie... Mam nadzieję, że ty nie jesteś zły?
-Nie, to nawet dobrze. Spędzę przy tobie więcej czasu, ja muszę poza tym trochę odpocząć, Łukasz dość dawno nie grał i cieszę się że dostał taką szansę.
-Wiesz co? -spojrzałam na niego, a on migiem zareagował. -Minęło tylko kilka dni od tej wiadomości o dziecku i ty już się do tego przyzwyczaiłeś?
-Już pierwszego dnia, oswoiłem się z tą wieścią. Ale widzę, że tobie to nie przychodzi tak szybko...
-Myślisz że damy sobie radę? To bardzo trudne zadanie i w ogóle wyobrażasz sobie, że sobie poradzimy? -pytanie po pytaniu. Nie mogłam dalej w to uwierzyć, a Szczęsny od razu zauważył że nie jest mi z tym dobrze i że zachciało mi się trochę płakać.
-Poradzimy sobie... Nie płacz... -wtulona w ukochanego nie mogłam znieść tego, ile obowiązków będzie na nas czyhało. Chłopak próbował mnie pocieszać myśląc, że to coś da. Dawno się tak przy nim nie rozklejałam.
-Połóż się może jeszcze... Odpocznij... Ja pójdę na zakupy, bo nie mamy aktualnie za wiele w lodówce... Ale jak nie będziesz spała to zjedz proszę te kanapki...-przykrył mnie kołdrą Wojtek, a ja pomyślałam, że ma rację.
Ostatnie co słyszałam przed zaśnięciem to dźwięk zamykających się drzwi. Wiedziałam że Wojtek nie da mi się przemęczyć ale czasem przesadza. Jednak jest coś z czego się cieszę, wtedy w szpitalu kiedy dowiedziałam się że będę matką nie miałam pojęcia co będzie dalej, obawiałam się nawet że Wojtek mnie zostawi. Jeszcze nie tak dawno w naszym życiu nie układało się najlepiej, teraz wiem że wychodzimy na prostą. Dalej mam wątpliwości co do tego czy damy sobie radę.
Rano obudziłam się z tą samą myślą co wczoraj, czyli przytulenie mojego chłopaka, tym razem miałaś szczęście i leżał obok mnie. Wtuliłam się jego silne ramiona, wychwyciłam na jego ustach malutki uśmieszek przez co na mojej twarzy również on się pojawił.
-Wojtek.-Pocałowałam chłopaka w usta.-Wyjdziemy gdzieś dzisiaj? Proszę.-Miałam już dość siedzenia w domu, a to dopiero początek...
-Wieczorem pójdziemy na kolacje. A popołudniu wpadnie do ciebie Cher.-Powiedział nie otwierając nawet oczu.
-Znów gdzieś wychodzisz?
-Muszę coś załatwić.
Tak jak Wojtek powiedział popołudniu wpadła Cher. Trochę dziwnie się zachowywała, Wojtek również, wiem że coś kręcą ale nie wiem jeszcze co. Wieczorem pojechaliśmy na kolacje. Ubrałam sukienkę którą kiedyś dostałam od mamy a Wojtek garnitur w którym wyglądał bosko. Zatrzymaliśmy się przed restauracją, Wojtek obszedł auto i otworzył mi drzwi.
-Zapraszam piękną damę.-Jego uśmiech zawsze budzi we mnie te same emocje.
-Dziękuje.-Weszliśmy do środka i zajęliśmy stolik. Kelner przyjął zamówienie i odszedł. Rozmawialiśmy z Wojtkiem na przeróżne tematy nawet nie zauważając kiedy dostaliśmy zamówienie. Nagle Wojtek spoważniał. Wstał od stołu i podszedł do mnie. Klęknął przede mną i wyjął z kieszeni garnituru małe pudełeczko.
-Natalio, zostaniesz moją żoną? -Łzy napływały mi do oczu, oczywiście łzy szczęścia.
-Tak.Tak.Tak! -Rzuciłam się na Wojtka i namiętnie pocałowałam. Ludzie w restauracji patrzyli na nas z uśmiechem a niektórzy nawet bili brawa. Wojtek założył mi pierścionek na palec i jeszcze raz pocałował.
Byłam przekonana że nic lepszego w życiu mnie nie spotka, w końcu mam kochającego chłopaka z którym będę miała dziecko, przyjaciół na których zawszę mogę liczyć oraz rodzinę. Wiem że te parę osób nigdy mnie nie opuści.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A więc jest już 28 rozdział ;) Został tylko epilog i trzeba będzie pożegnać się z pierwszym blogiem.
Przywiązałyśmy się do tego opowiadania i mamy nadzieję że nie zanudziłyśmy was xD
Znowu nie mamy pojęcia kiedy dodamy następny rozdział (w tym przypadku już ostatni), i jak zwykle wiele nauki. xD
Och jakże słodko już nie moge doczekaź sie epiloguale jednocześnie żal mi ze to juz koniec :(
OdpowiedzUsuńw wolnej chwili zapraszam do mnie na 9 na http://nienawidzackochamcie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://my-life-is-wojtek-szczesny.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMasz wrażenie że kiedy coś się psuję wali się coś jeszcze. Czujesz się jak w obłędnym kole, które powraca z każdym twoim ruchem. Myślisz że będzie lepiej, ale jest coraz gorzej. Nie masz wsparcia u bliskich osób, bo nie akceptują twojego błędu popełnionego przed kilkoma laty. Czy uśmiechasz się widząc swoją byłą bliską osobę? Nie. To chyba masz takie przeżycia jak ja. Próbujesz to odbudować, a ja nie. Ja czuję że już nie ma czego odbudowywać. Opowiem ci historię, ale nie wiem czy chcesz jej słuchać.
+ jeśli masz tylko czas i ochotę zapraszam do mnie na 10 na http://nienawidzackochamcie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńw wolnej xchwili zapraszam do mnie na 11 na http://nienawidzackochamcie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń