czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 14

Po tygodniu Wojtek wrócił. Zrobił mi i Dominice wielką niespodziankę bo gdy się obudziłyśmy siedział w pokoju razem z moim bratem.

-Wojtek!!! -bardzo mocno go przytuliłam, strasznie się cieszyłam że wrócił.

-Dziewczyno, udusisz go -Mati, jak zawsze musi się wtrącić.

-Przepraszam. Strasznie się cieszę. Kiedy wróciłeś? To jest moja kuzynka Dominika. A to Wojtek. Dziękuję ci za te perfumy. Naprawdę, nie wyobrażasz sobie jak bardzo tęskniłam, nie mogłam się doczekać aż wrócisz. Jak tam w Polsce? Dobrze spędziłeś święta? A jak rodzice? Leciałeś w nocy? Pewnie zmęczony jesteś, powinieneś jechać do domu się położyć -gadałam i gadałam, kuzynka i brat pękali ze śmiechu Wojtek z resztą też. -No co? O co wam chodzi?

-Natka, strasznie dużo gadasz a połowy z tego nikt nie rozumie -Dominika nie mogła przestać się śmiać, ale jakoś mi wytłumaczyła o co chodzi. Wzruszyłam tylko ramionami i znowu przytuliłam Wojtka.

-Przyjechałem do ciebie prosto z lotniska, ale nie zamierzam wracać do domu. Mam zamiar zabrać was na jutrzejszy mecz 

 -Natka, nie mówiłaś że jeśli przyjadę to będę miała takie wrażenia.

Dominika nie była fanką piłki nożnej, ale zawsze mnie wspierała i obczajała przystojnych piłkarzy. Przyznam że zanim znalazłam się w Londynie, i zanim poznałam Wojtka to zdarzyło się kilka takich sytuacji że o nim gadałyśmy. Obie uważałyśmy że jest jednym z największych ciach naszej reprezentacji. A tu proszę. Okazuje się że to cicho jest teraz moim chłopakiem. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się. Jest taki słodki. Z zamyślenia wyrwał mnie głos brata.

-Dziewczyny wy się może ogarnijcie, a my zejdziemy na dół i zrobimy śniadanie.

-Proszę, proszę czyżby mój braciszek chciał zrobić mi śniadanie? Dobra Mati, o co chodzi?

-Z nimi to nigdy nie wiadomo, jak chce jej zrobić śniadanie to jest źle ale jak jej nie chce zrobić śniadania to jest jeszcze gorzej. Zastanów się czego ty dziewczyno chcesz. Wojtek, chodź bo z nimi to zwariować można -wyszli z mojego pokoju w różnych nastrojach, mój brat narzekał na mnie a Wojtek się z niego nabijał. 

Razem z Dominiką podeszłyśmy do szafy i nie miałyśmy pojęcia w co się ubrać  Ubrałam jasne i troszkę dziurawe spodnie i do tego jasny sweterek z pingwinkiem. Nie wiem ile czasu minęło zanim zeszłyśmy na dół, ale chyba trochę to trwało. Jak weszłyśmy do kuchni to śniadanie było już na stole, a chłopcy gadali o czymś.

-No w końcu, ile można czekać? Natka, chyba dziurawe spodnie ubrałaś.

-Mati, one takie mają być. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, Mateusz wiedział że one są takie specjalne, ale on uwielbiał się do czegoś doczepić  

Dopiero teraz zauważyłam że w kuchni jest straszny bałagan. Czego ja się mogłam spodziewać?  Przecież to mój brat. Trudno, później to posprzątam. Usiadłam obok Wojtka, przyznam że to co zrobili było dobre, tylko że sama nie wiem co to jest. Całe szczęście jest jadalne. Było pyszne. Po śniadaniu, zaczęłam sprzątać  Chłopcy poszli oglądać mecz a Dominika mi pomogła.-Wiesz co Natka? Ty to masz szczęście.
 
-Możesz jaśniej? Nie mam pojęcia o co chodzi...

-No o Wojtka, widziałam jak na ciebie patrzył, normalnie jak na obrazek. Powiem ci szczerze, że ci tego zazdroszczę -trochę to dziwne bo zawsze ja jej zazdrościłam, zazwyczaj chłopaka. -Dominika, zobaczysz, też kiedyś spotkasz takiego Wojtka -obie się roześmiałyśmy. -Masz ochotę na herbatę?

 -O tak, z chęcią.

 -Ok, to ja zrobię, a ty dotrzymaj towarzystwa chłopakom. 

Jak robiłam herbatę to zaczęłam się zastanawiać nad słowami Dominiki, mam nadzieję że Wojtek myśli o mnie poważnie, nie wyobrażam sobie życie bez niego. Z salonu słyszałam jak im wesoło. Wzięłam herbatę i im zaniosłam. Widzę że wszyscy się dobrze rozumieją, strasznie się ciesze. Usiadłam obok Wojtka i nie miałam zamiaru się ruszać, było mi tak wygodnie. 

Cały czas dyskutowaliśmy o meczu. Siedzieliśmy w salonie z herbatą i ciastem, czego można chcieć więcej? Wieczorem Wojtek musiał jechać do domu. 

-Muszę już jechać. 
-Już? Czemu tak wcześnie? -nie chciałam żeby jechał. -Jutro muszę wcześnie wstać i być wypoczętym. 
 Odprowadziłam Wojtka do drzwi, widać było że był zmęczony.
-To do jutra. Mam nadzieję, że będziesz mi kibicować. 

-Hm, nie wiem zastanowię się. 

Uśmiechnął się. Kocham ten jego łobuzerski uśmiech. Pocałowaliśmy się i Wojtek wyszedł. Zamknęłam drzwi i wróciłam do salonu. 

-Wiesz co siostra? Nawet polubiłem tego twojego Wojtka. Fajny z niego gość

-Jest dwóch facetów w moim życiu których kocham najbardziej Ty i Wojtek.

 -Też cię kocham. Dobra dziewczynki, jak chcecie to sobie jeszcze siedźcie a ja idę na górę.

-Pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł na górę. Czasem naprawdę traktuję mnie jak dziecko -i odszedł.
-Natka, a my co robimy? -odezwała się Dominika. Już po niej widziałam, że bardzo jej się nudzi.

-Nie mam pojęcia. 

 -Możemy oglądnąć jakiś film, a później to chyba się położyć. Co ty na to?

 -Ok. 

Oglądnęłyśmy film ,,Kill Bill 2", szczerze to był trochę dziwny. Ale może dlatego że praktycznie cały film przegadałyśmy. Później położyłyśmy się spać  W sumie to długo nie mogłam zasnąć  cały czas myślałam o Wojtku i o jego jutrzejszym meczu.


******************************
Jestem już na miejscu razem z Dominiką i Mateuszem. Byliśmy dość wcześnie przed meczem, ale nie nudziliśmy się. Zaczęliśmy rozmawiać o meczu, a później obstawialiśmy wynik meczu. Kłóciliśmy się na ten temat. Każdy miał na ten temat inne zdanie. Ja uważałam że Arsenal wygra z Newcastle united. Mateusz i Dominika uważają że będzie remis.

Mecz się w końcu zaczął. Co chwilę się coś działo, Wojtek miał bardzo dobre interwencje.

Pierwszego gola dla zdobył Theo. Po chwili dostałam sms-a od nieznajomego numeru:

"AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA <3 Niesamowitego gola strzelił."

Nie wiedziałam kto to napisała, ale podejrzewałam że była to Cher.

"To ty, Cher?"

"Nie dałam ci mojego nowego numeru :O Przepraszam. Ostatnio jestem taka zabiegana... Teraz oglądam właśnie mecz. Szkoda, że nie napisałam wcześniej, bo byś mogła przyjść do mnie i oglądnęłybyśmy mecz razem, a tak to sama go oglądam :( Pewnie ty masz z kim go oglądać, bo mówiłaś, że rodzina do ciebie przyjechała."

Nie wiedziałam co odpisać mojej przyjaciółce, bo nie chciałam jej mówić, o tym że nie wzięłam jej ze sobą na Emirates Stadium. Nie chciałabym, żeby zrobiłoby się przykro. Ale po chwili nabrałam "weny" .

"Tak. Oglądam z kilkoma osobami mecz... Jutro może cię odwiedzę, bo chcę ci przedstawić moją kuzynkę, która przyjechała z Polski. "

Po napisaniu tego sms-a włożyłam komórkę do kieszeni mojego płaszcza. Nie byłam skupiona na meczu na który dostałam bilety od samego Wojtka. Przecież tyle mnie omija. Świetne akcje Arsenalu i niesamowite interwencje Wojtka ... tego nie można przeoczyć!

Wynik 1:0 utrzymywał się do końca pierwszej połowy i jeszcze przez bardzo wiele minut drugiej połowy, bo dopiero w 80 minucie Arsenal się trochę osłabił. Interwencje Wojtka były coraz lepsze, ale czasami to nie wystarczało, ale już nieco później bramkarz opadał z sił.

88 minuta, a gra toczy się już tylko na połowie Kanonierów. Nagle jeden z obrońców drużyny Arsenalu sfaulował gracza drużyny przeciwnej. Sędzia podyktował jedenastkę.

Byłam w szoku i pewnie mój chłopak też, ale musieliśmy się z tym jakoś pogodzić. Po chwili piłkarze czekali tylko na gwizdek arbitra.

Zabrzmiał gwizdek. Doświadczony piłkarz drużyny Newcastle skierował piłkę, żeby tylko wpadła do siatka, ale jednak był ktoś kto mu w tym przeszkodził. Wojtek obronił karnego!

Wtedy cały Emirates Stadium ogarnęła radość. Wiedziałam, że on obroni tego karnego. Zawsze w niego wierzyłam. To był najlepszy prezent jaki dostałam.




****************


Po tym wspaniałym dniu nasze buzie były tak roześmiane i szczęśliwe jak u małych dzieci. Ja z kierującym auto bratem i z Dominiką wracaliśmy w wyśmienitych humorach. Ja tylko powtarzałam:

-A mówiłam! Byłam stuprocentowo pewna, że wygra Arsenal, a wy tak nie wierzycie Wojtka i jego cudowne wyczyny.

-Wierzymy, ale nie zawsze się wygrywa. Miałam jakoś dziwne przeczucia na remis -odparł Mateusz.

-No to miałeś złe przeczucia. Wiedz, że masz cudowną siostrę -zaśmiałam się sama nie wiedząc czemu to powiedziałam, ale nie miałam czasu już się z tym borykać, bo dotarliśmy na miejsce, a mój kochany braciszek dodał:

-Ty robisz dziś kolacje.

Nie byłam szczęśliwa z myślą o tym, ale pogodziłam się z tym i po przyjściu do domu przebrałam się i popędziłam do kuchni. Może chociaż raz moje jedzenie nie będzie na poziomie jajecznicy, tylko o wiele lepsze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz