-Gdzie byłaś? -krzyknęła mama.
-U Wojtka...
-A nie mówiłem? -z drugiego pokoju słychać było Mateusza. Mama jednak to zignorowała.
-Mogłaś przynajmniej zadzwonić, martwiłam się!
-Mamo, mam 18 lat.
-Wiem o tym, ale mieszkasz jeszcze pod tym dachem.
Dołączył do nas Mati.
-Mamo, zrozum! Jeśli jest pod opieką Wojtka, nic się jej nie stanie.
To zakończyło ten temat, a ja zapytałam mamy.
-Kiedy przyjeżdża wujek, ciocia i Dominika?
-Właśnie chciałabym, żebyś z bratem pojechała na lotnisko po nich, ale nie radzę ci jechać w takim stanie -miała racje, bo wyglądałam strasznie. Musiałam się umyć i przebrać. Nie chciałam siedzieć w domu bezczynnie.
-Pojadę z nim, tylko się przebiorę...
-To szybko. Za 20 minut masz być gotowa.
-Ok!
Migiem zebrałam się i zeszłam na dół.
-Poszło ci szybko, siostra! -uśmiechnął się brat, który właśnie otwierał drzwi. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na lotnisko.
Byliśmy 30 minut przed przylotem rodziny. Kupiłam sobie i Mateuszowi gorącą czekoladę. Nagle jakby się mi powtórzyła chwila z wczorajszego poranka. Ktoś mnie złapał za ręce.
-O mój boże! -ja głupia zawsze muszę się czegoś przestraszyć. To był Wojtek.
-Boisz się mnie?
-Ehh... Nie -roześmiałam się. -Ale myślę, że wy to specjalnie robicie. Naprawdę, za niedługo dostanę zawału przez was!
Wojtek nie wiedział o co chodzi, a ja westchnęłam:
-Nieważne...
-A co tu robicie?
-Rodzina przyjeżdża, czekamy.
-A więc do zobaczenia, wesołych świąt! -pożegnał się z nami, a mi jeszcze dał dodatkowo całusa.
-Paa! Odezwij się jak wrócisz!
Nie mogłam doczekać się przyjazdu kuzynki,jest w moim wieku i bardzo dobrze się dogadujemy. Od pewnego czasu nie miałam czasu żeby z nią pogadać. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Mateusza.
-Już są.
Od razu przywitałam się z ciocią i wujkiem a na końcu z kuzynką.
-Cześć Natka, jak tam w wielkim świecie?
-Cudownie. Mam ci tyle do opowiedzenia. A w ogóle jak tam w Polsce?
-Nudy. Nic się nie dzieje. Mam nadzieje że pokój będę dzielić z tobą a nie z Mateuszem.-Obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Podszedł do nas brat.
-Co wam tak wesoło?
-A nic nic.-Powiedziałyśmy to równocześnie i znowu wybuchnęłyśmy śmiechem. Wsiadłyśmy do auta. Po 30 minutach byliśmy już w domu. Mama była w siódmym niebie,bardzo lubiła ciocie. Od razu zaczęły plotkować,a mój tata musiał pochwalić się wujkowi swoim samochodem.Razem z Dominiką,poszliśmy do mojego pokoju.
-Witam w moim świecie.
-Wow,ten świat to masz duży. Dobra,opowiadaj jak tam treningi?
-Nie mam pojęcia od czego zacząć.-Dominika usiadła na łóżku i rozglądała się po pokoju.
-No wiesz,najlepiej to od początku.
-Ok. Od początku. To treningi są świetne,dziewczyny z którymi trenuje też są bardzo fajne. Mam chłopaka...
-Co???!!! Jak ma na imię?
-Wiem że mi nie uwierzysz ale to...Wojciech Szczęsny.
-OMG! Żartujesz? Opowiadaj dalej.
-Miałam też mały wypadek samochodowy,ale już wszystko w porządku.-W sumie mogłam jej o tym nie mówić,trochę się zmartwiła.
-Jaki wypadek,co się stało?
-Głupia sytuacja. Podsłuchałam rozmowę Wojtka i jego byłej dziewczyny Sandry. Ona powiedziała że jest w ciąży,oczywiście okazało się że nie jest. Ale ja wybiegłam z jego mieszkania i wsiadłam do samochodu, później jakoś mi się film urwał.
-Nie możliwe. A tego twojego Wojtka to poznam?
-Teraz jest w Polsce,wyjechał na święta ale za jakieś dwa tygodnie wróci i od razu was poznam. A jutro idziemy na zakupy.
-Uuuu zakupy,to lubię.
Gadałyśmy prawie całą noc,poszłyśmy spać wtedy kiedy zaczęło już świtać. Obudziłyśmy się koło 13.
-Idź się ogarnij a ja pójdę za chwilę i zejdziemy na śniadanie a później na miasto.
Po około godzinie byłyśmy gotowe już miałyśmy wychodzić.
-A wy dokąd się wybieracie?
-Mati,idziemy na zakupy.
-Mogę z wami?
-Ty chcesz z nami jechać? Będziesz z nami łaził kilka godzin po sklepach,i nie będziesz marudził? Ciężko w to uwierzyć. Wiesz że cię kocham ale to będzie nasz dzień.
-Ok,jak chcesz.-Wystawił mi język i od razu dostał z łokcia.-Pa.
Mina Dominiki kiedy zobaczyła galerię była bezcenna.
-Wow,resztę dnia spędzimy tutaj.
Jeszcze nigdy nie chodziłam po sklepach tak długo. Byłyśmy wykończone,ale jakie szczęśliwe.
-Może chodźmy na gorącą czekoladę? Ja stawiam.
-Natka,mogę za siebie zapłacić. Ok chodźmy,muszę chociaż na chwilę usiąść.
-Ja też.
Weszłyśmy do mojej ulubionej kawiarni i zamówiłyśmy sobie gorącą czekoladę. Wieczorem byłyśmy już w domu. Szykowała się rodzinna kolacja. Jak zwykle pytania typu ,,Jak tam na treningach?" ,,Spotykasz się z kimś" i takie inne. To była najbardziej denerwująca cześć kolacji. Byłam padnięta. Dzisiaj postanowiłam że pójdę w miarę normalnie spać. Dominika była strasznie zadowolona z dzisiejszego dnia. Jutro może zabiorę ją na trening,a jak Wojtek wróci to pójdziemy na trening Arsenalu.
,,Hej,jak tam z rodzinką? Nie mogę się doczekać aż się z tobą zobaczę. Tęsknie."
,,Też tęsknie. Masz pozdrowienia od mojej kuzynki,bardzo chcę cię poznać ;) "
,,Będzie mi bardzo miło. Muszę kończyć. Dobranoc :* "
Po tym smsie uśmiechnęłam się o telefonu a moja kuzynka z zdziwieniem wpatrywała sie we mnie.
-Natka,czemu ty się do telefonu uśmiechasz?
-Wojtek napisał. On też chcę cię poznać.
Gadałyśmy później jeszcze trochę a później poszłyśmy spać.
********************************
Następnego dnia nie było czasu na odpoczynek. To znaczy... był, ale dopiero po zakupach i przygotowaniach do Wigilii.
Myślałam, że gorzej być nie może, bo o 8 rano, mój przecudowny brat obudził mnie. Nie spodobało mi się to, bo miałam zamiar pospać. Najchętniej do godzinny 11, ale na to już sobie nie mogłam pozwolić. Z tego powodu, że Mati mnie obudził, ja zaczęłam krzyczeć do niego. Te słowa nie miały zbyt najmniejszego sensu, wiadomo czemu. Mając pół otwarte oczy i będąc niewyspana to raczej wszystko wyjaśnia. Sama nie wiem co wtedy do niego powiedziałam, mam nadzieje, że nic głupiego. Nie miałam zamiaru od razu wstawać i drzemałam sobie jeszcze około pół godziny. Jednak w końcu wkurzałam się na brata, bo zabrał mi kołdrę i wybiegł z pokoju. Jedyna myśl jaka przyszła mi do głowy brzmiała: "Poddaję się".
Dopiero po 20 minutach miałam zamiar zejść na śniadanie. Wyglądałam niczym upiór i myślałam, że gorzej nigdy nie wyglądałam. Postanowiłam wziąć prysznic i założyć ciuchy takie, jakie mogłyby być stosowne do tego dnia. Podczas ogarniania się myślałam o Wojtku, o jego świętach, jak je spędza i takie tam. Tak bardzo się zamyśliłam, że zapomniałam o śniadaniu. W biegu zeszłam na dół, a jak zobaczyłam minę rodziny myślałam, że nie zjem śniadania w spokoju. Jedyne co mnie uszczęśliwiło wtedy to moja ulubiona sałatka, którą mama zrobiła, ale przy każdym wpakowaniu do ust po trochu tej sałatki, słyszałam po kilka pytań.
-Co tak długo? -rozpoczęła mama.
-Czemu tak się darłaś rano? -dodał brat ze zdziwioną miną.
-Jedziesz z nami na zakupy? -odezwał się tata. A niedługo potem wujek, ciocia i kuzynka.
-Ta sałatka jest przepyszna, co nie?
-Tą bluzkę kupiłaś na wczorajszych zakupach z Dominiką?
-Coś się stało?
Nie wytrzymałam tego chaosu, więc po chwili nałożyłam sobie jeszcze trochę sałatki i powędrowałam z talerzem do pokoju.
****************************
Już po zakupach, gotowaniu różnych potraw i wszystkich domowych obowiązków na ten dzień. Byłam szczęśliwa, kiedy już siedzieliśmy przy stole wigilijnym i wszyscy nie byli tacy jak rano. Chociaż sama nie wiem czy to nie ja byłam zbyt kapryśna dzisiejszego poranka. Mam nadzieje, że moja rodzina nie mi tego za złe, za moje dzisiejsze zachowanie. Są Święta i po co bym miała przez dzisiejsze moje niewyspanie psuć innym dzień. Sama więc nie wiem o co chodziło, ale nie chcę już nad tym myśleć. Tą sprawę uważam za zakończoną.
Byłam zdziwiona widząc, jak każdy z rodziny ma pod choinką po jednej torbie z prezentem lub prezentami, a ja miałam dwie. Tą drugą miałam mniejszą, ale i tak się zastanawiałam co jest nie tak. Wydawało mi się to trochę podejrzane. Zapytałam mamy czy wie czemu mam dwa prezenty, ale tylko podniosła ramionami, ale nie był do ukrycia jej uśmieszek na twarzy.
Tą tajemniczą sprawę zostawiłam, bo potem przez jakiś czas śpiewaliśmy kolędy.
***************************
Kiedy spojrzałam na ekran mojej komórki, była prawie północ. Byłam już umyta i przebrana. Na stoliku w moim pokoju leżały prezenty, które dostałam. Tego drugiego nie otworzyłam, bo nie miałam kiedy. Dopiero po wejściu do pokoju otworzyłam go. Okazało się, że były to perfumy. Ku mojemu zdziwieniu był załączony liścik.
"Zdziwiona co? :D Nie mogłem się powstrzymać, musiałem ci je kupić. Mam nadzieje, że czujesz atmosferę świąt.
Chciałbym cię teraz przytulić. Nawet nie wiesz jak mocno. Wynagrodzę ci to, kiedy przyjadę, wrócę już 26 grudnia, bo dzień później mam mecz. Masz na niego zapewniony bilet.
A najlepsze będą sylwestra ;*
Wojtek"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz