Dziewięć miesięcy później urodziłam synka, Leosia a rok po oświadczynach stałam się Panią Szczęsną, nie śpieszyło nam się z ślubem. Leoś jak tatuś kocha piłkę nożną, jestem w drugim miesiącu ciąży, będziemy mieć córeczkę i Wojtek już wariuję. Czuję że będzie jego oczkiem w głowie i będzie ją rozpieszczał. W końcu jesteśmy szczęśliwi. Cher spotkała swoją drugą połówkę którą okazał się Fabiański, na razie jednak niczego nie planują, a Mateusz? Mateusz oświadczył się Sandrze i dziś biorą ślub.
-Kochanie, długo jeszcze? Zaraz musimy wyjeżdżać.-A Wojtek jak zwykle niecierpliwy.
-Pomożesz mi? -Mój mąż wszedł do łazienki i pomógł mi zapiać zamek sukienki, szło mu to trochę powoli gdyż co chwilę całował mnie w szyje a mi to jakoś specjalnie nie przeszkadzało.-O której przyjedzie pani Monika? -Pani Monika jest opiekunką (znowu imię dziecka), kiedy nam coś wypada własnie ona do niego przyjeżdża, jest bardzo miłą straszą panią i przede wszystkim ma dobry kontakt z dziećmi.
-Za chwilę powinna być -W tej własnie chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.-Otworzę.-Wojtek wyszedł a ja jeszcze raz spojrzałam w lustro i wyszłam z łazienki.
-Chodź Natalia, możemy już wyjść -Uśmiechnęłam się no niego, pani Moniki, wycałowałam synka i wyszliśmy z domu. Zajechaliśmy pod kościół, odnaleźliśmy Łukasza i Cher i zajęliśmy nasze miejsca. Mimo to że Sandra bardzo namieszała w życiu każdego z nas zmieniła się i choć pewnie ciężko w to uwierzyć polubiłam ją. Widząc mojego brata przed ołtarzem w garniturze aż łezka w oku mi się zakręciła, cieszyłam się razem z nim. Oczywiście po pięknej uroczystości pojechaliśmy na wesele.
-Natka! Niech że cię uściskam! -Własnie z słowami Theo rzucił się na mnie i na Cher cały Arsenal żeby nasz wyściskać.
-Zabronię mojej córce spotkanie się z piłkarzami.-Stwierdził Wojtek.
-Ależ czemu? Przecież mnie i Cher to wyszło na dobre.-Powiedziałam z uśmiechem.
-A jak spotka takiego idiotę jakim ja byłem i ją zrani? -Mój kochany mąż zawsze wie co ma powiedzieć i w jakim czasie...oczywiście to sarkazm.
-Dobrze, dobrze. Weź lepiej zaproś żonę do tańca.-Zachęciłam go. Uśmiechnął się od ucha do ucha i porwał mnie na parkiet. Po kilku piosenkach miałam dość więc wróciliśmy do stolika.
-No to co Mateusz? Koniec wolności.-Zaśmiał się Theo za co dostał w czapę od swojej dziewczyny Melanie na co reszta wybuchła śmiechem.-Ał! A to za co? -Spytał zdziwiony piłkarz.
-Za żywota.-Rzuciła blondynka.
Spojrzałam na ich twarze i uświadomiłam sobie że to właśnie jest moja rodzina, mocno kopnięta ale wiem że mogę na nich liczyć. Spojrzałam na Wojtka i uśmiechnęłam się w chwili kiedy on też spojrzał na mnie.
-Tworzymy cudowną paczkę, niecko szurniętą, ale cudowną.-Szepnął mi na ucho.-Kocham cię.
-Ja ciebie też.-Odpowiedziałam.
Jak widać moja historia chociaż się nie skończyła jest na dobrej drodzę i wierzę że tak już pozostanie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest! Kiedy pisałam epilog miałam wrażenie że się popłaczę. W naszym blogu były dobre lub gorze chwile ale przyzwyczaiłyśmy się już do bohaterów i do ich historii. Dziękujemy za prawie 2 tysiące odsłon i za to że wytrzymałyście z nami tyle xD Jedna z nas założyła już bloga, http://dreamscometrue0001.blogspot.com/ wpadajcie i komentujcie. A co do drugiej z nas, to mam wielkie wątpliwości co do nowego bloga na myślę nad tym xD. Okej, żeby nie przedłużac... Dzięki za te parę miesięcy i kilkanaście rozdziałów. :) Żegnajcie jak na razie.
Piłkarze moim życiem
niedziela, 23 czerwca 2013
środa, 22 maja 2013
Rozdział 28
Tego poranka obudziły mnie promienie słońca wpadające do pokoju. Nie byłam zła z tego powodu, że zostałam obudzona, wręcz przeciwnie. Uśmiechnęłam się i obróciłam się na drugi bok z myślą, że przytulę się do chłopaka, śpiącego ze mną. Jednak z drugiej strony nie zastałam nikogo. Mina moja automatycznie się zmieniła. Postanowiłam wstać. Podnosząc się, poczułam jak mi było niedobrze. Przemyślałam pomysł, by jednak zostać w łóżku jeszcze na chwile. Niestety nie skorzystałam z niego.
Kiedy byłam już ledwo na nogach przemierzyłam całą sypialnię. Czułam się, jakbym przebyła całą galerię handlową z Cher. Zawsze byłam po tym strasznie zmęczona. Teraz nie czułam się lepiej. Nadal nie mogę uwierzyć, że jestem... w ciąży!
-Ooo, co to, to nie -na progu drzwi spotkałam Wojtka ze śniadaniem. Pokierował mnie w stronę łóżka. -Musisz odpoczywać.
-No weź... Poradzę sobie ze wszystkim.
-Nie marudź, jedz -podał mi tacę z jedzeniem. Nie zrobił niczego specjalnego - kanapki. Nie byłam jednak głodna.
-Nie mam zbyt ochoty...
-Natalko, wiesz jak bardzo cię kocham. Dbam o ciebie, a w tych miesiącach przede wszystkim muszę, z resztą nie tylko o ciebie -uśmiechnął się do mnie Wojtek, a ja ze zdziwieniem spojrzałam w jego oczy.
-Kiedy troszczę się o ciebie, równocześnie troszczę się o naszego maluszka, głuptasku. -oznajmił, a ja nie wierzę, że on tak spokojnie do tego podchodzi.
-Wojtek, czy ty kompletnie rozum straciłeś -spojrzał na mnie pytająco. -Będziemy mieć dziecko, to taka duża odpowiedzialność i sama nie wiem czy sobie z tym wszystkim jakoś poradzimy... -od tego wszystkiego posmutniałam, a on tylko przewinął oczami, pewnie myśląc że to takie łatwe i sobie poradzimy.
-Natka, poradzimy sobie. I nie, nie myślę, że to takie banalne... Będę poświęcał jak najwięcej czasu by się troszczyć o ciebie.
-Nie idziesz na trening? -zapytałam zaciekawiona.
-Nie, chcą dać szansę Łukaszowi.
-To świetnie... Mam nadzieję, że ty nie jesteś zły?
-Nie, to nawet dobrze. Spędzę przy tobie więcej czasu, ja muszę poza tym trochę odpocząć, Łukasz dość dawno nie grał i cieszę się że dostał taką szansę.
-Wiesz co? -spojrzałam na niego, a on migiem zareagował. -Minęło tylko kilka dni od tej wiadomości o dziecku i ty już się do tego przyzwyczaiłeś?
-Już pierwszego dnia, oswoiłem się z tą wieścią. Ale widzę, że tobie to nie przychodzi tak szybko...
-Myślisz że damy sobie radę? To bardzo trudne zadanie i w ogóle wyobrażasz sobie, że sobie poradzimy? -pytanie po pytaniu. Nie mogłam dalej w to uwierzyć, a Szczęsny od razu zauważył że nie jest mi z tym dobrze i że zachciało mi się trochę płakać.
-Poradzimy sobie... Nie płacz... -wtulona w ukochanego nie mogłam znieść tego, ile obowiązków będzie na nas czyhało. Chłopak próbował mnie pocieszać myśląc, że to coś da. Dawno się tak przy nim nie rozklejałam.
-Połóż się może jeszcze... Odpocznij... Ja pójdę na zakupy, bo nie mamy aktualnie za wiele w lodówce... Ale jak nie będziesz spała to zjedz proszę te kanapki...-przykrył mnie kołdrą Wojtek, a ja pomyślałam, że ma rację.
Ostatnie co słyszałam przed zaśnięciem to dźwięk zamykających się drzwi. Wiedziałam że Wojtek nie da mi się przemęczyć ale czasem przesadza. Jednak jest coś z czego się cieszę, wtedy w szpitalu kiedy dowiedziałam się że będę matką nie miałam pojęcia co będzie dalej, obawiałam się nawet że Wojtek mnie zostawi. Jeszcze nie tak dawno w naszym życiu nie układało się najlepiej, teraz wiem że wychodzimy na prostą. Dalej mam wątpliwości co do tego czy damy sobie radę.
Rano obudziłam się z tą samą myślą co wczoraj, czyli przytulenie mojego chłopaka, tym razem miałaś szczęście i leżał obok mnie. Wtuliłam się jego silne ramiona, wychwyciłam na jego ustach malutki uśmieszek przez co na mojej twarzy również on się pojawił.
-Wojtek.-Pocałowałam chłopaka w usta.-Wyjdziemy gdzieś dzisiaj? Proszę.-Miałam już dość siedzenia w domu, a to dopiero początek...
-Wieczorem pójdziemy na kolacje. A popołudniu wpadnie do ciebie Cher.-Powiedział nie otwierając nawet oczu.
-Znów gdzieś wychodzisz?
-Muszę coś załatwić.
Tak jak Wojtek powiedział popołudniu wpadła Cher. Trochę dziwnie się zachowywała, Wojtek również, wiem że coś kręcą ale nie wiem jeszcze co. Wieczorem pojechaliśmy na kolacje. Ubrałam sukienkę którą kiedyś dostałam od mamy a Wojtek garnitur w którym wyglądał bosko. Zatrzymaliśmy się przed restauracją, Wojtek obszedł auto i otworzył mi drzwi.
-Zapraszam piękną damę.-Jego uśmiech zawsze budzi we mnie te same emocje.
-Dziękuje.-Weszliśmy do środka i zajęliśmy stolik. Kelner przyjął zamówienie i odszedł. Rozmawialiśmy z Wojtkiem na przeróżne tematy nawet nie zauważając kiedy dostaliśmy zamówienie. Nagle Wojtek spoważniał. Wstał od stołu i podszedł do mnie. Klęknął przede mną i wyjął z kieszeni garnituru małe pudełeczko.
-Natalio, zostaniesz moją żoną? -Łzy napływały mi do oczu, oczywiście łzy szczęścia.
-Tak.Tak.Tak! -Rzuciłam się na Wojtka i namiętnie pocałowałam. Ludzie w restauracji patrzyli na nas z uśmiechem a niektórzy nawet bili brawa. Wojtek założył mi pierścionek na palec i jeszcze raz pocałował.
Byłam przekonana że nic lepszego w życiu mnie nie spotka, w końcu mam kochającego chłopaka z którym będę miała dziecko, przyjaciół na których zawszę mogę liczyć oraz rodzinę. Wiem że te parę osób nigdy mnie nie opuści.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A więc jest już 28 rozdział ;) Został tylko epilog i trzeba będzie pożegnać się z pierwszym blogiem.
Przywiązałyśmy się do tego opowiadania i mamy nadzieję że nie zanudziłyśmy was xD
Znowu nie mamy pojęcia kiedy dodamy następny rozdział (w tym przypadku już ostatni), i jak zwykle wiele nauki. xD
Kiedy byłam już ledwo na nogach przemierzyłam całą sypialnię. Czułam się, jakbym przebyła całą galerię handlową z Cher. Zawsze byłam po tym strasznie zmęczona. Teraz nie czułam się lepiej. Nadal nie mogę uwierzyć, że jestem... w ciąży!
-Ooo, co to, to nie -na progu drzwi spotkałam Wojtka ze śniadaniem. Pokierował mnie w stronę łóżka. -Musisz odpoczywać.
-No weź... Poradzę sobie ze wszystkim.
-Nie marudź, jedz -podał mi tacę z jedzeniem. Nie zrobił niczego specjalnego - kanapki. Nie byłam jednak głodna.
-Nie mam zbyt ochoty...
-Natalko, wiesz jak bardzo cię kocham. Dbam o ciebie, a w tych miesiącach przede wszystkim muszę, z resztą nie tylko o ciebie -uśmiechnął się do mnie Wojtek, a ja ze zdziwieniem spojrzałam w jego oczy.
-Kiedy troszczę się o ciebie, równocześnie troszczę się o naszego maluszka, głuptasku. -oznajmił, a ja nie wierzę, że on tak spokojnie do tego podchodzi.
-Wojtek, czy ty kompletnie rozum straciłeś -spojrzał na mnie pytająco. -Będziemy mieć dziecko, to taka duża odpowiedzialność i sama nie wiem czy sobie z tym wszystkim jakoś poradzimy... -od tego wszystkiego posmutniałam, a on tylko przewinął oczami, pewnie myśląc że to takie łatwe i sobie poradzimy.
-Natka, poradzimy sobie. I nie, nie myślę, że to takie banalne... Będę poświęcał jak najwięcej czasu by się troszczyć o ciebie.
-Nie idziesz na trening? -zapytałam zaciekawiona.
-Nie, chcą dać szansę Łukaszowi.
-To świetnie... Mam nadzieję, że ty nie jesteś zły?
-Nie, to nawet dobrze. Spędzę przy tobie więcej czasu, ja muszę poza tym trochę odpocząć, Łukasz dość dawno nie grał i cieszę się że dostał taką szansę.
-Wiesz co? -spojrzałam na niego, a on migiem zareagował. -Minęło tylko kilka dni od tej wiadomości o dziecku i ty już się do tego przyzwyczaiłeś?
-Już pierwszego dnia, oswoiłem się z tą wieścią. Ale widzę, że tobie to nie przychodzi tak szybko...
-Myślisz że damy sobie radę? To bardzo trudne zadanie i w ogóle wyobrażasz sobie, że sobie poradzimy? -pytanie po pytaniu. Nie mogłam dalej w to uwierzyć, a Szczęsny od razu zauważył że nie jest mi z tym dobrze i że zachciało mi się trochę płakać.
-Poradzimy sobie... Nie płacz... -wtulona w ukochanego nie mogłam znieść tego, ile obowiązków będzie na nas czyhało. Chłopak próbował mnie pocieszać myśląc, że to coś da. Dawno się tak przy nim nie rozklejałam.
-Połóż się może jeszcze... Odpocznij... Ja pójdę na zakupy, bo nie mamy aktualnie za wiele w lodówce... Ale jak nie będziesz spała to zjedz proszę te kanapki...-przykrył mnie kołdrą Wojtek, a ja pomyślałam, że ma rację.
Ostatnie co słyszałam przed zaśnięciem to dźwięk zamykających się drzwi. Wiedziałam że Wojtek nie da mi się przemęczyć ale czasem przesadza. Jednak jest coś z czego się cieszę, wtedy w szpitalu kiedy dowiedziałam się że będę matką nie miałam pojęcia co będzie dalej, obawiałam się nawet że Wojtek mnie zostawi. Jeszcze nie tak dawno w naszym życiu nie układało się najlepiej, teraz wiem że wychodzimy na prostą. Dalej mam wątpliwości co do tego czy damy sobie radę.
Rano obudziłam się z tą samą myślą co wczoraj, czyli przytulenie mojego chłopaka, tym razem miałaś szczęście i leżał obok mnie. Wtuliłam się jego silne ramiona, wychwyciłam na jego ustach malutki uśmieszek przez co na mojej twarzy również on się pojawił.
-Wojtek.-Pocałowałam chłopaka w usta.-Wyjdziemy gdzieś dzisiaj? Proszę.-Miałam już dość siedzenia w domu, a to dopiero początek...
-Wieczorem pójdziemy na kolacje. A popołudniu wpadnie do ciebie Cher.-Powiedział nie otwierając nawet oczu.
-Znów gdzieś wychodzisz?
-Muszę coś załatwić.
Tak jak Wojtek powiedział popołudniu wpadła Cher. Trochę dziwnie się zachowywała, Wojtek również, wiem że coś kręcą ale nie wiem jeszcze co. Wieczorem pojechaliśmy na kolacje. Ubrałam sukienkę którą kiedyś dostałam od mamy a Wojtek garnitur w którym wyglądał bosko. Zatrzymaliśmy się przed restauracją, Wojtek obszedł auto i otworzył mi drzwi.
-Zapraszam piękną damę.-Jego uśmiech zawsze budzi we mnie te same emocje.
-Dziękuje.-Weszliśmy do środka i zajęliśmy stolik. Kelner przyjął zamówienie i odszedł. Rozmawialiśmy z Wojtkiem na przeróżne tematy nawet nie zauważając kiedy dostaliśmy zamówienie. Nagle Wojtek spoważniał. Wstał od stołu i podszedł do mnie. Klęknął przede mną i wyjął z kieszeni garnituru małe pudełeczko.
-Natalio, zostaniesz moją żoną? -Łzy napływały mi do oczu, oczywiście łzy szczęścia.
-Tak.Tak.Tak! -Rzuciłam się na Wojtka i namiętnie pocałowałam. Ludzie w restauracji patrzyli na nas z uśmiechem a niektórzy nawet bili brawa. Wojtek założył mi pierścionek na palec i jeszcze raz pocałował.
Byłam przekonana że nic lepszego w życiu mnie nie spotka, w końcu mam kochającego chłopaka z którym będę miała dziecko, przyjaciół na których zawszę mogę liczyć oraz rodzinę. Wiem że te parę osób nigdy mnie nie opuści.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A więc jest już 28 rozdział ;) Został tylko epilog i trzeba będzie pożegnać się z pierwszym blogiem.
Przywiązałyśmy się do tego opowiadania i mamy nadzieję że nie zanudziłyśmy was xD
Znowu nie mamy pojęcia kiedy dodamy następny rozdział (w tym przypadku już ostatni), i jak zwykle wiele nauki. xD
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
Rozdział 27
Noc spędzona z Wojtkiem była zdecydowanie cudowna. Rano obudziły mnie promienie słońca które wdzierały się do pomieszczenia przez niezasłonięte okna. Spojrzałam na ukochanego który smacznie sobie spał, pocałowałam go w nos i nałożyłam na siebie jego koszulkę. Uśmiechnęłam się do siebie kiedy zapach jego perfum dotarł do moich nozdrzy. Poszłam do kuchni z zamiarem zrobienia śniadania i kawy. Po przygotowaniu śniadania stałam przy oknie z kubkiem kawy i wpatrywałam się w ulice Londynu które powoli zaczynają budzić się życia. Poczułam jak na mojej szyi Wojtek składa malutkie pocałunki.
-Piękny widok.-Szepnęłam.
-No mój też nie jest najgorszy.-Odpowiedział na co ja z uśmiechem dźgnęłam w bok.
-Zajmij się śniadaniem dobrze?
-Dla ciebie wszystko.-Usiadł do stołu i zaczął jeść naleśniki.-Wiesz że bardzo ładnie ci w mojej koszuli?
-Wiem.-Powiedziałam zadziornie i wyszłam z kuchni. Poszłam do sypialni i pozbierałam moje ciuchy, następnie udałam się do łazienki doprowadzić się do normalnego stanu. Szkoda że nie zostawiłam u Wojtka jakiegoś tuszu do rzęs, no cóż jakoś przeżyję.
Przez trzy tygodnie w naszym życiu nie było żadnych rewelacji. Może to i lepiej. Z Wojtkiem tworzymy cudowną parę, w swoim towarzystwie nigdy się nie nudzimy a gdy dochodzi do tego jeszcze Fabiański i Cher to nawet nie ma mowy o nudzie. Tworzymy razem zgraną i mocno kopniętą rodzinkę.
-Natalia! -Moje rozmyślanie przerwał Wojtek.-Jak za chwilę nie wyjdziemy to się na trening spóźnisz.
-Jesteś okropny.-Krzyknęłam wstając z łóżka. Po 15 minutach byłam już gotowa, a po następnych 15 byłam już na treningu i spóźniłam się tylko kilka minut za co trenerka obiecała mi urwać głowę... a tak naprawdę to kazała mi zrobić dwa okrążenia na około boiska. Robiąc drugie poczułam ból brzucha ale stwierdziłam że to pewnie dlatego że śniadania nie jadłam. Później dołączyłam do rozgrzewki dziewczyn.
-Wszystko w porządku? -Zapytała mnie Cher.-Jesteś trochę blada.
-Nic mi nie jest, śniadania po prostu nie jadłam.
-To nie wygląda dobrze, może powinnaś iść do lekarza? -Zastanawiałam się od kiedy Cher się tak martwi. Obraz przed oczami mi się zamazał a kolana się pode mną ugięły.-Natka! Co ci jest!? Pomocy! -To były ostatnie słowa jakie usłyszałam.
Obudziłam się w jakimś pokoju, przy moim łóżku stał jakiś mężczyzna w białym fartuchu. Błyskotliwie stwierdziłam że to może być lekarz.
-Jak się pani czuję? -Zapytał oglądając moją kartę.
-Dobrze. Nic mi nie jest, ja po prostu zemdlałam bo nic nie jadłam.
-Pozwoli pani że ja to stwierdzę.-Z tymi słowami opuścił salę do której po chwili wbiegł zdyszany Wojtek.
-Czemu nie mówiłaś że się źle czułaś? Nie puściłbym cię nigdzie.
-Nic mi nie jest, nie martw się.-Powoli zaczynało mnie to irytować. Każdy pytał co się ze mną dzieje.
-Rodzice, Cher i Fabiański czekają na korytarzu.-Oznajmił siadając obok łóżka. Do sali znów przyszedł lekarz.
-Mamy wyniki badań.-Jakich znowu badań? Fajnie że ja nic o tym nie wiem.-Najpierw chciałbym porozmawiać z pacjentką.-Wojtek wyszedł lekko się ociągając.
-Coś mi jest? -Zapytałam z przerażaniem. Przecież gdyby wszystko było w porządku nie wypraszałby Wojtka.
-To będzie raczej dobra wiadomośc. Zostanie pani matką. Trzeci tydzień.
-Że jak? -Zapytałam słabo. Lekarz nie odpowiedział tylko wyszedł a po chwili znowu wbiegł Wojtek.
-I jak? -Zapytał.
-Jestem w ciąży.-Powiedziałam tępo patrząc się przed siebie.
-Co?
-W ciąży...będziemy mieli dziecko.
-Fabiański! -Wrzasnął za kolegą który po chwili znalazł się obok.-W ciąży jestem! -Wykrzyknął.
-Ja jestem w ciąży pacanie.-Poprawiłam go. Łukasz z bananem na twarzy wyściskał przyjaciela a później mnie, to samo miałam z Cher. Bałam się jedynie tego jak tę wiadomość przyjmą rodzice. Na razie postanowiliśmy im nic o tym nie mówić. Jeszcze tego samego wieczoru mogłam wrócić do domu, mam się po prostu nie przemęczać ale czuję że Wojtek już o to zadba.
________________________________________________________________________
Hehehehee XDDD
Rozdział trochę krótki i pojawił się dość szybko XDDD Ale po prostu wena nie chce od nas odejść :> To chyba dobrze no nie ? ;>
Wydaje nam się, że kolejny rozdział będzie ostatnim. Lecz nie napiszemy go tak szybko, bo to chyba najważniejszy rozdział, jaki napiszemy, a poza tym trudno nam będzie się pożegnać z tym opowiadaniem.
To było nasze pierwsze opowiadanie i nie zawsze wychodziło jak należy, ale daje nam to większą chęć do dalszego pisania.
Jeszcze niedawno pisałyśmy 1 rozdział ;>
No cóż... A więc C:
Dzięki za przeczytanie i jeśli można to napiszcie jakiś komentarzyk :)
-Piękny widok.-Szepnęłam.
-No mój też nie jest najgorszy.-Odpowiedział na co ja z uśmiechem dźgnęłam w bok.
-Zajmij się śniadaniem dobrze?
-Dla ciebie wszystko.-Usiadł do stołu i zaczął jeść naleśniki.-Wiesz że bardzo ładnie ci w mojej koszuli?
-Wiem.-Powiedziałam zadziornie i wyszłam z kuchni. Poszłam do sypialni i pozbierałam moje ciuchy, następnie udałam się do łazienki doprowadzić się do normalnego stanu. Szkoda że nie zostawiłam u Wojtka jakiegoś tuszu do rzęs, no cóż jakoś przeżyję.
Przez trzy tygodnie w naszym życiu nie było żadnych rewelacji. Może to i lepiej. Z Wojtkiem tworzymy cudowną parę, w swoim towarzystwie nigdy się nie nudzimy a gdy dochodzi do tego jeszcze Fabiański i Cher to nawet nie ma mowy o nudzie. Tworzymy razem zgraną i mocno kopniętą rodzinkę.
-Natalia! -Moje rozmyślanie przerwał Wojtek.-Jak za chwilę nie wyjdziemy to się na trening spóźnisz.
-Jesteś okropny.-Krzyknęłam wstając z łóżka. Po 15 minutach byłam już gotowa, a po następnych 15 byłam już na treningu i spóźniłam się tylko kilka minut za co trenerka obiecała mi urwać głowę... a tak naprawdę to kazała mi zrobić dwa okrążenia na około boiska. Robiąc drugie poczułam ból brzucha ale stwierdziłam że to pewnie dlatego że śniadania nie jadłam. Później dołączyłam do rozgrzewki dziewczyn.
-Wszystko w porządku? -Zapytała mnie Cher.-Jesteś trochę blada.
-Nic mi nie jest, śniadania po prostu nie jadłam.
-To nie wygląda dobrze, może powinnaś iść do lekarza? -Zastanawiałam się od kiedy Cher się tak martwi. Obraz przed oczami mi się zamazał a kolana się pode mną ugięły.-Natka! Co ci jest!? Pomocy! -To były ostatnie słowa jakie usłyszałam.
Obudziłam się w jakimś pokoju, przy moim łóżku stał jakiś mężczyzna w białym fartuchu. Błyskotliwie stwierdziłam że to może być lekarz.
-Jak się pani czuję? -Zapytał oglądając moją kartę.
-Dobrze. Nic mi nie jest, ja po prostu zemdlałam bo nic nie jadłam.
-Pozwoli pani że ja to stwierdzę.-Z tymi słowami opuścił salę do której po chwili wbiegł zdyszany Wojtek.
-Czemu nie mówiłaś że się źle czułaś? Nie puściłbym cię nigdzie.
-Nic mi nie jest, nie martw się.-Powoli zaczynało mnie to irytować. Każdy pytał co się ze mną dzieje.
-Rodzice, Cher i Fabiański czekają na korytarzu.-Oznajmił siadając obok łóżka. Do sali znów przyszedł lekarz.
-Mamy wyniki badań.-Jakich znowu badań? Fajnie że ja nic o tym nie wiem.-Najpierw chciałbym porozmawiać z pacjentką.-Wojtek wyszedł lekko się ociągając.
-Coś mi jest? -Zapytałam z przerażaniem. Przecież gdyby wszystko było w porządku nie wypraszałby Wojtka.
-To będzie raczej dobra wiadomośc. Zostanie pani matką. Trzeci tydzień.
-Że jak? -Zapytałam słabo. Lekarz nie odpowiedział tylko wyszedł a po chwili znowu wbiegł Wojtek.
-I jak? -Zapytał.
-Jestem w ciąży.-Powiedziałam tępo patrząc się przed siebie.
-Co?
-W ciąży...będziemy mieli dziecko.
-Fabiański! -Wrzasnął za kolegą który po chwili znalazł się obok.-W ciąży jestem! -Wykrzyknął.
-Ja jestem w ciąży pacanie.-Poprawiłam go. Łukasz z bananem na twarzy wyściskał przyjaciela a później mnie, to samo miałam z Cher. Bałam się jedynie tego jak tę wiadomość przyjmą rodzice. Na razie postanowiliśmy im nic o tym nie mówić. Jeszcze tego samego wieczoru mogłam wrócić do domu, mam się po prostu nie przemęczać ale czuję że Wojtek już o to zadba.
________________________________________________________________________
Hehehehee XDDD
Rozdział trochę krótki i pojawił się dość szybko XDDD Ale po prostu wena nie chce od nas odejść :> To chyba dobrze no nie ? ;>
Wydaje nam się, że kolejny rozdział będzie ostatnim. Lecz nie napiszemy go tak szybko, bo to chyba najważniejszy rozdział, jaki napiszemy, a poza tym trudno nam będzie się pożegnać z tym opowiadaniem.
To było nasze pierwsze opowiadanie i nie zawsze wychodziło jak należy, ale daje nam to większą chęć do dalszego pisania.
Jeszcze niedawno pisałyśmy 1 rozdział ;>
No cóż... A więc C:
Dzięki za przeczytanie i jeśli można to napiszcie jakiś komentarzyk :)
Rozdział 26
Wróciłam do Londynu. Czuję się o wiele lepiej. Nie patrzę już wstecz. Razem z Wojtkiem zapomniałam o wszelkich niedogodnościach, jakie występowały między nami. Wróciliśmy do siebie, jesteśmy znów parą.
Było czuć już wiosenny kwiecień. Może to dziwne, że w Londynie, ale tak właśnie było. Pogoda panowała taka, jaka podczas mojego pobytu w Krakowie. Od kilku dni po treningach ciągle gdzieś wychodzę. Do kina z Wojtkiem, na spacer z Wojtkiem. Z Wojtkiem cały czas. Nigdy nie przestanę go kochać. Nie myślimy już o tym co było jeszcze niedawno. Wyjaśniliśmy sobie wszystko od początku do końca.
Przechodziłam dzisiaj ulicą kierującą do pobliskiego sklepu, do którego zawsze chodziłam. Było tam blisko i tanio. Drogę przeszkodziła mi nadchodząca naprzeciw mnie osoba. Była to moja "kumpela" Cher. Nie odzywałyśmy się po tym całym zajściu ze zdjęciami przez pewien czas. Ja nie okazywałam żadnej wściekłości na nią, za to co się stało. Ona przestała się do mnie odzywać. Wydawało mi się to dziwne, lecz przypomniałam sobie słowa Sandry z kłótni, sprzed kilku tygodni. Już wiem, czemu moja dawna przyjaciółka się do mnie nie odzywała ani słowem przez pewien czas od powrotu z Hiszpanii.
Przystanęłam na chwilę. Spojrzałam na dawną koleżankę, aby sprawdź czy powie cokolwiek. Wymieniłyśmy spojrzenia i na tym się zakończyło. Postanowiłam tego tak nie zostawiać. Nie chciałam żeby to wszystko co przeżyłyśmy, było tylko wspomnieniem zaliczanym do udanych, ale nie z właściwą osobą. Miałam ogromne chęci, by wszystko było tak jak dawniej. Już i tak prawie wszystko osiągnęłam. Pogodziłam się z Wojtkiem i nawet Sandrą. Zaczęła akceptować nasze szczęście jakie nas ogarnia, kiedy tylko jesteśmy ze sobą. Tylko relacja między mną a Cher się jednak nie poprawiła.
-Hej! -zawołałam w stronę dziewczyny, ale ona jednak wydaje mi się, że bała się tej rozmowy, więc mnie zignorowała. Powtórzyłam: -Hej! Nie bój się ze mną pogadać. Wiem co się stało. Nie zmienimy tego, jak postąpiłaś. Nie jestem na ciebie zła. Chciałabym, byśmy przyjaźniły się dalej - wsłuchiwała się w moje słowa i zdążyła mnie już minąć, ale kiedy dokończyłam moje ostatnie zdanie skierowane właśnie do niej, zatrzymała się.
-Ja naprawdę nie chciałam...
-Wiem, że nie chciałaś. Wiem, jak się wtedy czułaś. Nie powinnam urywać naszej przyjaźni -powiedziałam, a ona słuchałam mnie ze zdziwieniem, była w szoku.
-Serio?
-Tak, serio. Rozmawiałam z Sandrą, wytłumaczyła mi to wszystko i to była chyba tylko wyłącznie jej wina, ale w sumie wiem, że ty byłaś na mnie dalej zła za to co się między nami wcześniej stało i nie miałaś nic przeciwko temu, żeby mi dopiec... -uśmiechnęłam się do niej, a Cher odwzajemniła uśmiech, ale miała jednak sporo pytań.
-Ty rozmawiałaś z Sandrą. Uszłyście cało? -roześmiała się, ale po chwili się opamiętała bo myślała że to w cale nie jest śmieszne. Dla mnie trochę było i też się roześmiałam.
-Wiesz, w sumie Sandra i ja zrozumiałyśmy trochę. Przede wszystkim ona. Musiała zrozumieć, że to ja daję Wojtkowi to szczęście i że nic nas nie rozłączy.
-Nie wierzę, to sen? A tak poza tym, ona wróciła może do Mateusza?
-Tak, wróciła. Są bardzo szczęśliwi. Jednak Sandra kocha go teraz tak na całkiem serio i jego jedynego najbardziej na świecie.
-Co na to wszystko Szczęsny? -spojrzała na mnie i się roześmiała. Ledwo ogarniała to wszystko co działo się koło niej, a ona nie była nawet zainteresowana tym.
-Szczęsny? No Szczęsny jest ze mnie i Sandry bardzo dumny.
-Czyli wszystko okej, dalej jest tak jak dawniej? -zapytała. Ja już nie mogłam doczekać się kiedy skończy zadawać te pytania, chociaż odpowiadanie na nie, nie było takie złe. Jestem dumna z tego co się stało przez ostatnie dwa tygodnie.
-Tak. Ostatnio z Wojtkiem spędzam bardzo dużo czasu. Cieszy mnie to. Nie kocham nikogo tak bardzo jak jego.
-Ehh.. Cieszę się twoim szczęściem -uśmiechnęła się, a ja dążyłam tylko do tego by zadać jej najważniejsze pytanie.
-A więc... Z nami będzie tak jak kiedyś?
-Wiesz... Zastanowię się...To trzeba przemyśleć... -spojrzałam tylko nie jasno na koleżankę, a ona się po chwili roześmiała. -Żartowałam! No pewnie!
-O mój boże! Wiesz jak się dziwnie poczułam?
-Eh... Wiem. To był i tak żarcik, hyhyhyhyhy! -znów, tak jak dawniej Cher było do śmiechu. Za to ją uwielbiam!
-Idziesz jutro ze mną, z Wojtkiem i Łukaszem na szarlotkę?
-Ooo... Chętnie! Wiesz jak ja za tym tęskniłam? -obserwowałam tylko tą radość, którą zaczęła mnie zarażać przyjaciółka.
-Wyobrażam sobie.
Było czuć już wiosenny kwiecień. Może to dziwne, że w Londynie, ale tak właśnie było. Pogoda panowała taka, jaka podczas mojego pobytu w Krakowie. Od kilku dni po treningach ciągle gdzieś wychodzę. Do kina z Wojtkiem, na spacer z Wojtkiem. Z Wojtkiem cały czas. Nigdy nie przestanę go kochać. Nie myślimy już o tym co było jeszcze niedawno. Wyjaśniliśmy sobie wszystko od początku do końca.
Przechodziłam dzisiaj ulicą kierującą do pobliskiego sklepu, do którego zawsze chodziłam. Było tam blisko i tanio. Drogę przeszkodziła mi nadchodząca naprzeciw mnie osoba. Była to moja "kumpela" Cher. Nie odzywałyśmy się po tym całym zajściu ze zdjęciami przez pewien czas. Ja nie okazywałam żadnej wściekłości na nią, za to co się stało. Ona przestała się do mnie odzywać. Wydawało mi się to dziwne, lecz przypomniałam sobie słowa Sandry z kłótni, sprzed kilku tygodni. Już wiem, czemu moja dawna przyjaciółka się do mnie nie odzywała ani słowem przez pewien czas od powrotu z Hiszpanii.
Przystanęłam na chwilę. Spojrzałam na dawną koleżankę, aby sprawdź czy powie cokolwiek. Wymieniłyśmy spojrzenia i na tym się zakończyło. Postanowiłam tego tak nie zostawiać. Nie chciałam żeby to wszystko co przeżyłyśmy, było tylko wspomnieniem zaliczanym do udanych, ale nie z właściwą osobą. Miałam ogromne chęci, by wszystko było tak jak dawniej. Już i tak prawie wszystko osiągnęłam. Pogodziłam się z Wojtkiem i nawet Sandrą. Zaczęła akceptować nasze szczęście jakie nas ogarnia, kiedy tylko jesteśmy ze sobą. Tylko relacja między mną a Cher się jednak nie poprawiła.
-Hej! -zawołałam w stronę dziewczyny, ale ona jednak wydaje mi się, że bała się tej rozmowy, więc mnie zignorowała. Powtórzyłam: -Hej! Nie bój się ze mną pogadać. Wiem co się stało. Nie zmienimy tego, jak postąpiłaś. Nie jestem na ciebie zła. Chciałabym, byśmy przyjaźniły się dalej - wsłuchiwała się w moje słowa i zdążyła mnie już minąć, ale kiedy dokończyłam moje ostatnie zdanie skierowane właśnie do niej, zatrzymała się.
-Ja naprawdę nie chciałam...
-Wiem, że nie chciałaś. Wiem, jak się wtedy czułaś. Nie powinnam urywać naszej przyjaźni -powiedziałam, a ona słuchałam mnie ze zdziwieniem, była w szoku.
-Serio?
-Tak, serio. Rozmawiałam z Sandrą, wytłumaczyła mi to wszystko i to była chyba tylko wyłącznie jej wina, ale w sumie wiem, że ty byłaś na mnie dalej zła za to co się między nami wcześniej stało i nie miałaś nic przeciwko temu, żeby mi dopiec... -uśmiechnęłam się do niej, a Cher odwzajemniła uśmiech, ale miała jednak sporo pytań.
-Ty rozmawiałaś z Sandrą. Uszłyście cało? -roześmiała się, ale po chwili się opamiętała bo myślała że to w cale nie jest śmieszne. Dla mnie trochę było i też się roześmiałam.
-Wiesz, w sumie Sandra i ja zrozumiałyśmy trochę. Przede wszystkim ona. Musiała zrozumieć, że to ja daję Wojtkowi to szczęście i że nic nas nie rozłączy.
-Nie wierzę, to sen? A tak poza tym, ona wróciła może do Mateusza?
-Tak, wróciła. Są bardzo szczęśliwi. Jednak Sandra kocha go teraz tak na całkiem serio i jego jedynego najbardziej na świecie.
-Co na to wszystko Szczęsny? -spojrzała na mnie i się roześmiała. Ledwo ogarniała to wszystko co działo się koło niej, a ona nie była nawet zainteresowana tym.
-Szczęsny? No Szczęsny jest ze mnie i Sandry bardzo dumny.
-Czyli wszystko okej, dalej jest tak jak dawniej? -zapytała. Ja już nie mogłam doczekać się kiedy skończy zadawać te pytania, chociaż odpowiadanie na nie, nie było takie złe. Jestem dumna z tego co się stało przez ostatnie dwa tygodnie.
-Tak. Ostatnio z Wojtkiem spędzam bardzo dużo czasu. Cieszy mnie to. Nie kocham nikogo tak bardzo jak jego.
-Ehh.. Cieszę się twoim szczęściem -uśmiechnęła się, a ja dążyłam tylko do tego by zadać jej najważniejsze pytanie.
-A więc... Z nami będzie tak jak kiedyś?
-Wiesz... Zastanowię się...To trzeba przemyśleć... -spojrzałam tylko nie jasno na koleżankę, a ona się po chwili roześmiała. -Żartowałam! No pewnie!
-O mój boże! Wiesz jak się dziwnie poczułam?
-Eh... Wiem. To był i tak żarcik, hyhyhyhyhy! -znów, tak jak dawniej Cher było do śmiechu. Za to ją uwielbiam!
-Idziesz jutro ze mną, z Wojtkiem i Łukaszem na szarlotkę?
-Ooo... Chętnie! Wiesz jak ja za tym tęskniłam? -obserwowałam tylko tą radość, którą zaczęła mnie zarażać przyjaciółka.
-Wyobrażam sobie.
***********************
Kiedy otworzyłam drzwi naszej ulubionej knajpki, byli już wszyscy. Cher, Łukasz i mój Wojtek. Cher i Łukasz zasiedli sobie koło siebie, a mój chłopak czekał, aż zajmę miejsce koło niego.
Każda z tych osób na usłyszenie otwierających się drzwi odwrócili się w moją stronę i powitali mnie z radością, że w końcu zasiedliśmy do tego stołu tak jak dawniej.
Przytuliłam każdego, i Cher i Łukasza, a na końcu Wojtek dał mi słodkiego buziaka.
-To co zamawiamy szarlotkę? -wykrzyknął Łukasz, a ja miałam coś dodać, ale ze zdziwiłam się kiedy to Cher była ode mnie szybsza i jej słowa brzmiały dokładnie tak samo, jak miałam powiedzieć Łukaszowi:
-Ty tylko o jednym... -roześmiała się Cher.
-Wiecie przecież, że lubię szarlotki -oznajmił Łukasz.
-Nie wiedzieliśmy o tym. Wiedzieliśmy, że ty je KOCHASZ -wtrącił Wojtek.
-Na jedno wychodzi -Łukasz nie był tym faktem jakoś rozbawiony.
-Ahahahahha! -nie wytrzymałam, a w podziękowałam dostałam spojrzenia trzech par oczu równocześnie. -Hhahahahahahahahah! -wiedziałam, że to nie skończy się tak szybko. Od dawna nie miałam takiej głupawki.
-Moja droga, może wyjdziemy na zewnątrz, dobrze ci to zrobi, hyhyhy -dobrze postąpił mój kochany Szczęsny.
-Bardzo śmieszne, hahahahah!
Wojtek wstał razem ze mną i wyszliśmy z knajpki. Ja nie mogłam zamknąć buzi, a jemu chyba także zaczęło się tak odreagowywać jak mi w tamtej chwili. Lecz po pewnym czasie przestało go to tak wszystko bawić jak mnie, więc usiadł razem ze mną na ławce i czekał aż się uspokoję.
Minęło ponad pięć minut, a ja dalej płakałam ze śmiechu. Wojtek tylko się uśmiechał, tym bardziej kiedy zobaczył krople łez na moich policzkach. Płakałam ze śmiechu. Nie wiem nawet z czego. Śmieszyło mnie to wszystko jeszcze bardziej, że Wojtek nie wybuchnął śmiechem do tego czasu.
Potrwało to jeszcze przez jakieś kilka chwil, zaczęłam cichnąć z sekundy na sekundę. Potem nastała cisza, myślałam że coś wtedy powie Wojtek, ale wydawało mi się że czekał aż sama zacznę coś do niego mówić, albo nie był pewien czy jeszcze nie dostanę kolejnego ataku głupawki.
Siedząc już wyprostowana z nogą na nodze, wpatrywałam się gdziekolwiek. Nagle zrobiłam błyskawiczny obrót w stronę ukochanego i wypowiedziałam tylko jedno słowo:
-Przepraszam...
-Za co ty mnie przepraszasz? .. Przecież... nie raz ci się zdarzało tak -zachichotał Wojtek, a ja tylko pchnęłam go ręką, żeby się uspokoił, przy czym miałam mega banana na twarzy, ale nie zbierało mi się na kolejną turę głupawek.
-Szczęsny... Nie żartuj sobie...
-Przepraszam...
-Za co ty mnie przepraszasz?
-Natalko, nie zaczynajmy znów...
-No dobrze, wiem. Wracamy do Cher i Łukasza?
-Jeśli ty tylko sobie tego życzysz -wyszczerzył zęby Wojtek, a ja pokazuję mu, że jest mi wszystko jedno.
-Widzę, że tutaj ci jednak lepiej.
-Z tobą zawsze -zaczęłam całować Wojtka, a jemu to najwidoczniej nie przeszkadzało. Nie śpieszyło się nam jakoś na powrót do przyjaciół. To Łukasz kocham szarlotkę, nie my. Ehhh... ja mam głupie myśli.
Nie zbaczając z tematu Łukasza, to właśnie przez niego nagle otworzyły się drzwi do knajpki i usłyszeliśmy tylko:
-EJJJJJ! Zakochana para! -na te słowa, jak na rozkaz, nasze usta odsunęły się od siebie i obróciliśmy się w stronę Fabiańskiego. -Myślicie, że wy nie macie szarlotki, co?
Nie musiał nas długo namawiać, bo już po chwili byliśmy na miejscach naprzeciwko dwojga przyjaciół.
***********************
-Skoro ty idziesz do Wojtka, Natka, to ja odprowadzę Cher do domu -oznajmił Łukasz, a na to ja z Wojtkiem wymieniliśmy się uśmieszkami na twarzy. -Coś wam się nie podoba?
-Jest jak należy. Przecież Cher nie może wracać sama -uśmiechnął się Wojtek, nam tylko jedno w głowie...
Cała nasza czwórka wyszła równym krokiem i każda z dwójek szła w kompletnie inne strony. Pożegnaliśmy się i ja dotrzymałam kroku Wojtkowi idąc z nim drogą, która zaczynała się najpierw od skrętu w lewo. Dosłownie koło budynku knajpki. Po skręcie Wojtek zatrzymał się i pokazał mi gestami, żebyśmy zajrzeli zza zakrętu zachowanie pary kierującej się w przeciwnym kierunku niż oni. Zrozumiałam to idealnie. Wyjrzeliśmy i patrzyliśmy przez chwile na tą parę. Rozmawiali, śmiali się, ale i także nagle złapali się za ręce, idąc tak później aż nie znikli z naszego pola widzenia.
Razem z Wojtkiem wstałam i skierowaliśmy się do domu jego domu. Jako pierwsza zaczęłam mówić:
-Coś przeczuwałam, że tak się stanie.
-Ha! I zawsze masz rację -dodał Wojtek, a ja go tylko za to przytuliłam.
-Obejrzymy jakiś film? -zaproponowałam z nadzieją, że powie "tak". Chociaż widziałam, że jemu nie zbyt się chciało.
-Sam nie wiem...
-Może zagramy w Fifę?
-Sam nie wiem...
-Co się stało? -spytałam Wojtka, bo ciekawiło mnie wręcz, czemu był taki smutny.
-Nic mi się teraz nie chce... -westchnął, a mi wpadło do głowy tylko jedno, by mu poprawić humor.
-A to? -po wypowiedzeniu słów, nasze usta się złączyły.
-Nie zaczynaj -uśmiechnął się, a ja roześmiałam się.
-A mogę zacząć -westchnęłam i nie widziałam, żeby Wojtek miał coś przeciwko.
________________________________________________________________________
No i koniec w końcu ^^
Napadła nas mega wena i w ciągu jednego dnia, nawet mogę powiedzieć, że w ciągu jednego wieczoru, wszystko napisałyśmy.
Co z dalszymi rozdziałami? Hmm.. Myślę, że zostaną nam jeszcze z 2-3 rozdziały do końca.
Wątków już nam brakuję, więc teraz wystarczy to jakoś ładnie dokończyć c:
Razem z Wojtkiem wstałam i skierowaliśmy się do domu jego domu. Jako pierwsza zaczęłam mówić:
-Coś przeczuwałam, że tak się stanie.
-Ha! I zawsze masz rację -dodał Wojtek, a ja go tylko za to przytuliłam.
***************************
Tak wróciliśmy do domu. Nie byłam zbyt zmęczona, tak samo jak i Wojtek. Ze swojej brązowej torebki wyciągnęłam komórkę. Na wyświetlaczu zegarek wskazywał godzinę 22. Obróciłam się w stronę Wojtka, który właśnie szedł w moim kierunku. Ja siedziałam na kanapie. On dołączył się, a ja zaproponowałam:-Obejrzymy jakiś film? -zaproponowałam z nadzieją, że powie "tak". Chociaż widziałam, że jemu nie zbyt się chciało.
-Sam nie wiem...
-Może zagramy w Fifę?
-Sam nie wiem...
-Co się stało? -spytałam Wojtka, bo ciekawiło mnie wręcz, czemu był taki smutny.
-Nic mi się teraz nie chce... -westchnął, a mi wpadło do głowy tylko jedno, by mu poprawić humor.
-A to? -po wypowiedzeniu słów, nasze usta się złączyły.
-Nie zaczynaj -uśmiechnął się, a ja roześmiałam się.
-A mogę zacząć -westchnęłam i nie widziałam, żeby Wojtek miał coś przeciwko.
________________________________________________________________________
No i koniec w końcu ^^
Napadła nas mega wena i w ciągu jednego dnia, nawet mogę powiedzieć, że w ciągu jednego wieczoru, wszystko napisałyśmy.
Co z dalszymi rozdziałami? Hmm.. Myślę, że zostaną nam jeszcze z 2-3 rozdziały do końca.
Wątków już nam brakuję, więc teraz wystarczy to jakoś ładnie dokończyć c:
sobota, 27 kwietnia 2013
Rozdział 25
-Musimy porozmawiać…-Strasznie się bałam ale wiedziałam że
ta rozmowa wcześniej czy później i tak się odbędzie.-Przejdźmy
się.-Zaproponował. Wzięłam bluzę wiszącą na wieszaku i ruszyłam za Szczęsnym.
Szliśmy w kompletnej ciszy, nie miałam pojęcia o co może chodzic i jednocześnie bałam się zapytac, ale w końcu to zrobiłam.
-O czym chciałeś porozmawiac? –Zapytałam cicho.
-O nas. Posłuchaj.-Zatrzymał się i złapał mnie za
rękę.-Powiedz mi prawdę, co czujesz do tego piłkarza z Hiszpanii?
-Nic nie czuję.-Powiedziałam pewnie.-Ja tego nawet nie
chciałam. To on zachował się bezczelnie, wiedział że w Londynie czeka na mnie
ktoś kogo kocham.-Dodałam już ciszej i mniej pewnie. Wojtek puścił moją dłoń i
usiadł na pobliskiej ławce, zrobiłam to samo.
-Wiesz że już może nie być tak jak kiedyś? –Zapytał po
chwili milczenia.
-Wytłumacz mi o co chodzi z Sandrą? Ty całowałeś się z nią
ale nie usłyszałam żadnych wyjaśnień.-Nie byłam pewna czy to dobry pomysł żeby
o to pytac, ale ja też chciałam wiedziec czemu on to zrobił.
-Natalia!
-No co? Ja ci się tłumaczę i to nie pierwszy raz a ty? Ty
też nie jesteś bez winy. Proszę, powiedz czemu to zrobiłeś.-Powiedziałam już
łagodniej.
-Czułem się oszukany i zdradzony, ona pojawiła się znikąd, poszliśmy
razem na kawę, doskonale mnie rozumiała i zbliżyliśmy się do siebie, ale to
był tylko jeden jedyny pocałunek.-Podniósł głowę i spojrzał na mnie tymi
czekoladowymi oczami. Stęskniłam się za spojrzeniem jego oczu, zawsze miały w sobie taki błysk i ciepło których teraz u niego nie widziałam. Z każdą sekundą bałam się bardziej, wiedziałam że za chwilę może się wszystko skończyc.-Jeśli obiecasz że nigdy mi nie odstawiasz takiego numeru…-Nie
pozwoliłam mu dokończyć, pocałowałam go w policzek i wtuliłam w jego szyję.
-Nigdy, przenigdy cię nie zranię.-Powiedziałam jeszcze
bardziej się w niego wtulając. Poczułam jak na moich włosach składa malutkie
pocałunki i poczułam się tak jak kiedyś. Wszystko jeszcze możemy naprawic.
-Wiesz jak bardzo mocno cię kocham?
Niestety mój książę jeszcze tego samego dnia wrócił do Londynu. Próbowałam go przekonac żeby został chociaż do jutra, szykował się ważny mecz, więc musiał zacząć się na niego przygotowywać. Od kiedy się pogodziliśmy uśmiech nie schodził mi z twarzy, byłam...jestem najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem.
A mówiąc o słońcu. Miałam go pod dostatkiem. Kiedy przyjechałam do Dominiki, zaczął się właśnie okres słonecznych dni. Zawsze, gdy byłam tylko zajęta nauką do lutego lub marca, tylko w głowie miałam upalne i słoneczne dni, które zazwyczaj później nosiły wiele wspomnień. Teraz , jak nigdy, przypomina mi się to wszystko. Tęsknię za byciem tu, za moim dzieciństwem, ale jestem szczęśliwa z tego jak żyję w Londynie i ilu rzeczy dokonałam. Jestem z siebie bardzo dumna. Odrobina wspomnień z dobrego dzieciństwa nie zaszkodzi.
Do wyjazdu zostały mi jeszcze dwa dni. Razem z ukochaną kuzynką dotychczas przesiadywałam godzinami poza domem wspominając i bawiąc się. Robiłyśmy tak dalej, lecz podczas jednego spaceru, nie wiedziałam czy mam się śmiać czy plakat. Po osiedlu na którym mieszka Dominika i gdzie ja kiedyś mieszkałam, włóczył się mój były chłopak. Nie było mi źle z naszym rozstaniem. Ten związek nie miał sensu, wiedziałam o tym już od początku.
Był to Michał. Chodził jakiś przygnębiony, mnie to jakoś nie dziwi. Zawsze miał jakieś zdołowania. Nie było mi go źle. Wręcz przeciwnie. Należało mu się czasem, za to jaki był dla mnie. Miałam marzenia, a on nawet mnie nie wspierał.
Kiedy nasze spojrzenia spotkały się widziałam coś w minie Michała. Był zaskoczony moją obecnością, a ja miałam mu się zaśmiać w twarz. Tak bardzo go nienawidziłam. Lecz wydaje mi się, że przesadzam czasem z tym wszystkim.
Nie było moim zaskoczeniem, to że zaczął otwierać usta i mówić cokolwiek do mnie.
-Witajcie -powitał nas obie. Nie zapominajmy o Domi. Przyglądała się temu z uśmieszkiem na twarzy. Ona powiedziała ciche "hej", a ja po niej odpowiedziałam:
-Siemka. Jestem mile zaskoczona twoimi słowami powitania w naszą stronę...
-Nie mogę się przywitać? Poza tym, twoja obecność tutaj mnie bardzo zadziwia. Tym bardziej, że przecież już cie tu nie ma i wyjechałaś do Anglii... -widać że mój były dalej ma mi za złe, że pojechałam. Jak mógł? Nie zmienił się nic a nic...
-Tak i jestem z tego dumna. Kocham to co robię i cieszę się że stało się tak jak chciałam -odpowiedziałam mu. Chwalenie się nie było dla mnie, lecz chciałam pokazać temu typkowi, że dobrze postąpiłam, robiąc to co zrobiłam.
-Ehh... cieszę się twoim szczęściem, do zobaczenia może jeszcze kiedyś -po tych słowach odwrócił się, a ja tylko zastanawiałam się czy to na pewno on. Czy on mógłby cieszyć się moim szczęściem? Czy ja wiem... Dowodem na to jest fakt, że zawsze myślał o sobie. Przez to zaprzątanie sobie głowy myślami "Czy on mógłby cieszyć się moim szczęściem?", zapomniałam o pożegnaniu się. Nie żeby jakoś mi zależało na tym, ale nie chciałam być niemiła.
-Wow! -Dominika była zadziwiona moją postawą do Michała. Jej zdaniem była za łagodna.
-To chyba dobrze... Chciałam mu tego oszczędzić. Ale sama myśl, o byciu taka dla niego, jest już dość dziwna. Daję sobie z tym spokój. On i nasz związek to przeszłość. Teraz mam Wojtka i swoje życie. Nie chce patrzeć wstecz.
-Jestem z ciebie taka dumna, Natalko -przytuliła mnie Domi, a ja odwzajemniłam się tym samym. Ale dodałam:
-Dobrze wiesz, że nie lubię jak mówisz do mnie "Natalko".
-Nie czepiaj się. I tak dawno do ciebie tak nie mówiłam. Minęło wiele wiele czasu od tych lat, kiedy tak mówiłam do ciebie -uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
-To dobrze... -zaśmiałam się, podczas gdy mojej kochanej kuzynce, znów coś wpadło do głowy.
-Chyba mogę znów zacząć mówić tak do ciebie...
_______________________________________________________________________
I koniec kolejnego rozdziału. Dziękuję za przeczytanie + zostawcie komentarz :>
Szczerze mówiąc co do tego bloga, to chcemy oznajmić, że już za niedługo będzie koniec.
Jeszcze kilka rozdziałów napiszemy c: Chodzi o to po prostu, że już nie mamy tu żadnych wątków.
Ale co jak co, dalej nie będziemy przestawały pisać. Każda z nas planuje zacząć jakieś nowe własne opowiadanie, lecz może też być tak, że znów będziemy mieć jakieś wspólne.
Tyle jeśli chodzi o to.
Następny rozdział powinien być za niedługo. Mamy dużo wolnego. Aż do 5 maja, więc wykorzystujemy to, żeby dużo napisać, bo po tym wolnym nie myślę że będziemy mieć wiele czasu, z tego względu że nadejdzie kolejna dawka nauki :c
Niestety mój książę jeszcze tego samego dnia wrócił do Londynu. Próbowałam go przekonac żeby został chociaż do jutra, szykował się ważny mecz, więc musiał zacząć się na niego przygotowywać. Od kiedy się pogodziliśmy uśmiech nie schodził mi z twarzy, byłam...jestem najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem.
***********************
A mówiąc o słońcu. Miałam go pod dostatkiem. Kiedy przyjechałam do Dominiki, zaczął się właśnie okres słonecznych dni. Zawsze, gdy byłam tylko zajęta nauką do lutego lub marca, tylko w głowie miałam upalne i słoneczne dni, które zazwyczaj później nosiły wiele wspomnień. Teraz , jak nigdy, przypomina mi się to wszystko. Tęsknię za byciem tu, za moim dzieciństwem, ale jestem szczęśliwa z tego jak żyję w Londynie i ilu rzeczy dokonałam. Jestem z siebie bardzo dumna. Odrobina wspomnień z dobrego dzieciństwa nie zaszkodzi.
Do wyjazdu zostały mi jeszcze dwa dni. Razem z ukochaną kuzynką dotychczas przesiadywałam godzinami poza domem wspominając i bawiąc się. Robiłyśmy tak dalej, lecz podczas jednego spaceru, nie wiedziałam czy mam się śmiać czy plakat. Po osiedlu na którym mieszka Dominika i gdzie ja kiedyś mieszkałam, włóczył się mój były chłopak. Nie było mi źle z naszym rozstaniem. Ten związek nie miał sensu, wiedziałam o tym już od początku.
Był to Michał. Chodził jakiś przygnębiony, mnie to jakoś nie dziwi. Zawsze miał jakieś zdołowania. Nie było mi go źle. Wręcz przeciwnie. Należało mu się czasem, za to jaki był dla mnie. Miałam marzenia, a on nawet mnie nie wspierał.
Kiedy nasze spojrzenia spotkały się widziałam coś w minie Michała. Był zaskoczony moją obecnością, a ja miałam mu się zaśmiać w twarz. Tak bardzo go nienawidziłam. Lecz wydaje mi się, że przesadzam czasem z tym wszystkim.
Nie było moim zaskoczeniem, to że zaczął otwierać usta i mówić cokolwiek do mnie.
-Witajcie -powitał nas obie. Nie zapominajmy o Domi. Przyglądała się temu z uśmieszkiem na twarzy. Ona powiedziała ciche "hej", a ja po niej odpowiedziałam:
-Siemka. Jestem mile zaskoczona twoimi słowami powitania w naszą stronę...
-Nie mogę się przywitać? Poza tym, twoja obecność tutaj mnie bardzo zadziwia. Tym bardziej, że przecież już cie tu nie ma i wyjechałaś do Anglii... -widać że mój były dalej ma mi za złe, że pojechałam. Jak mógł? Nie zmienił się nic a nic...
-Tak i jestem z tego dumna. Kocham to co robię i cieszę się że stało się tak jak chciałam -odpowiedziałam mu. Chwalenie się nie było dla mnie, lecz chciałam pokazać temu typkowi, że dobrze postąpiłam, robiąc to co zrobiłam.
-Ehh... cieszę się twoim szczęściem, do zobaczenia może jeszcze kiedyś -po tych słowach odwrócił się, a ja tylko zastanawiałam się czy to na pewno on. Czy on mógłby cieszyć się moim szczęściem? Czy ja wiem... Dowodem na to jest fakt, że zawsze myślał o sobie. Przez to zaprzątanie sobie głowy myślami "Czy on mógłby cieszyć się moim szczęściem?", zapomniałam o pożegnaniu się. Nie żeby jakoś mi zależało na tym, ale nie chciałam być niemiła.
-Wow! -Dominika była zadziwiona moją postawą do Michała. Jej zdaniem była za łagodna.
-To chyba dobrze... Chciałam mu tego oszczędzić. Ale sama myśl, o byciu taka dla niego, jest już dość dziwna. Daję sobie z tym spokój. On i nasz związek to przeszłość. Teraz mam Wojtka i swoje życie. Nie chce patrzeć wstecz.
-Jestem z ciebie taka dumna, Natalko -przytuliła mnie Domi, a ja odwzajemniłam się tym samym. Ale dodałam:
-Dobrze wiesz, że nie lubię jak mówisz do mnie "Natalko".
-Nie czepiaj się. I tak dawno do ciebie tak nie mówiłam. Minęło wiele wiele czasu od tych lat, kiedy tak mówiłam do ciebie -uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
-To dobrze... -zaśmiałam się, podczas gdy mojej kochanej kuzynce, znów coś wpadło do głowy.
-Chyba mogę znów zacząć mówić tak do ciebie...
_______________________________________________________________________
I koniec kolejnego rozdziału. Dziękuję za przeczytanie + zostawcie komentarz :>
Szczerze mówiąc co do tego bloga, to chcemy oznajmić, że już za niedługo będzie koniec.
Jeszcze kilka rozdziałów napiszemy c: Chodzi o to po prostu, że już nie mamy tu żadnych wątków.
Ale co jak co, dalej nie będziemy przestawały pisać. Każda z nas planuje zacząć jakieś nowe własne opowiadanie, lecz może też być tak, że znów będziemy mieć jakieś wspólne.
Tyle jeśli chodzi o to.
Następny rozdział powinien być za niedługo. Mamy dużo wolnego. Aż do 5 maja, więc wykorzystujemy to, żeby dużo napisać, bo po tym wolnym nie myślę że będziemy mieć wiele czasu, z tego względu że nadejdzie kolejna dawka nauki :c
poniedziałek, 22 kwietnia 2013
Rozdział 24
-Dobrze ci zrobi ten wyjazd -powiedział Łukasz, pomagając mi się pakować. Walizka się nie domykała. -Ile chcesz tego brać?
-Tyle ile potrzeba.
-Bardzo śmieszne, Natka. Pamiętaj, że masz tam odpoczywać, a nie rozmyślać o Wojtku. Teraz on musi zrobić jakiś krok. On musi wszystko przemyśleć i naprawić to co zrobił.
-Gadałeś z nim?
-Tak, wczoraj u niego byłem. W sumie to sam mnie prosił, by przyjść. Jest mu trudno. Ciągle kiedy do niego mówiłem cokolwiek, to on myślami gdzie indziej. Naprawdę cie kocha. Na razie musi to przemyśleć, a ty daj mu czas i odpocznij.
-Co ja bym bez ciebie zrobiła -przytuliłam mocno przyjaciela za to że jest ze mną w tych trudnych chwilach. Przyjaciele to takie ciche anioły które podnoszą nas po upadku...Cher spowodowała upadek a Łukasz pomaga mi się podnieś i jestem mu za to wdzięczna.
Czekając na Dominikę obiecałam sobie że nie będę się zadręczać myślami o Wojtku, Łukasz ma rację, przyjechałam tu żeby odpocząć W tłumie dostrzegłam Dominikę. Ruszyłam w jej stronę ciągnąc za sobą walizkę.
-Hej Natka, jak się czujesz? -Zapytała mocno mnie przytulając. Często z nią rozmawiałam a poza tym mama z pewnością się żaliła cioci.
-Bywało lepiej. Mam nadzieję że choć na chwilę o tym zapomnę.
-Też mam taką nadzieję, w ogóle zmizerniałaś. Jesteś blada. Zabiorę cię do domu a jutro wybierzemy się na miasto.-Już prawię zapomniałam jak Kraków wygląda. Przyda się odświeżyć trochę pamieć.
Idąc przez osiedle na przystanek autobusowy przypominało mi się wiele wspomnień związanych z dawnym życiem.
-Pamiętasz jak zamknęłyśmy w tym śmietniku mojego sąsiada? -Na samo wspomnienie na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech.
-Pewnie że pamiętam. Jednak mi utkwiło w głowie to jak wracałyśmy z jakieś imprezy i ty zaczęłaś się wydzierać na cały autobus "Bileciki do kontroli!".
-Nawet nie przypominaj. Jednak ciebie nie przebiję...W tą samą noc wleciałaś na komisariat policji i powiedziałaś że żądasz patrolu który podwiezie cię do domu ponieważ jesteś niepoczytalna.-Obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Dobrze tak czasem powspominać i pośmiać się z dawnych czasów które już nie wrócą.
Całe popołudnie spędziłyśmy łażąc po rynku. Odwiedziłyśmy nasze ulubione miejsca i przypominałyśmy sobie różne wspomnienia, ale przede wszystkim się śmiałyśmy. Kiedy wieczorem położyłam się do łóżka znów dopadły mnie myśli. Miałam pewne wątpliwości co do dania Wojtkowi czasu, boję się że on znowu może wrócić do Sandry.
Czekając na Dominikę obiecałam sobie że nie będę się zadręczać myślami o Wojtku, Łukasz ma rację, przyjechałam tu żeby odpocząć W tłumie dostrzegłam Dominikę. Ruszyłam w jej stronę ciągnąc za sobą walizkę.
-Hej Natka, jak się czujesz? -Zapytała mocno mnie przytulając. Często z nią rozmawiałam a poza tym mama z pewnością się żaliła cioci.
-Bywało lepiej. Mam nadzieję że choć na chwilę o tym zapomnę.
-Też mam taką nadzieję, w ogóle zmizerniałaś. Jesteś blada. Zabiorę cię do domu a jutro wybierzemy się na miasto.-Już prawię zapomniałam jak Kraków wygląda. Przyda się odświeżyć trochę pamieć.
Idąc przez osiedle na przystanek autobusowy przypominało mi się wiele wspomnień związanych z dawnym życiem.
-Pamiętasz jak zamknęłyśmy w tym śmietniku mojego sąsiada? -Na samo wspomnienie na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech.
-Pewnie że pamiętam. Jednak mi utkwiło w głowie to jak wracałyśmy z jakieś imprezy i ty zaczęłaś się wydzierać na cały autobus "Bileciki do kontroli!".
-Nawet nie przypominaj. Jednak ciebie nie przebiję...W tą samą noc wleciałaś na komisariat policji i powiedziałaś że żądasz patrolu który podwiezie cię do domu ponieważ jesteś niepoczytalna.-Obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Dobrze tak czasem powspominać i pośmiać się z dawnych czasów które już nie wrócą.
Całe popołudnie spędziłyśmy łażąc po rynku. Odwiedziłyśmy nasze ulubione miejsca i przypominałyśmy sobie różne wspomnienia, ale przede wszystkim się śmiałyśmy. Kiedy wieczorem położyłam się do łóżka znów dopadły mnie myśli. Miałam pewne wątpliwości co do dania Wojtkowi czasu, boję się że on znowu może wrócić do Sandry.
Dwa dni później wybrałam się z Dominiką na małe zakupy a
później pomogłam jej przygotować obiad. Ostatnio w kuchni idzie mi coraz lepiej,
chociaż mistrzynią jeszcze nie jestem. Zdążyłam poznać chłopaka kuzynki,
wydawał się jakiś dziwny i nie przypadł mi do gustu, no ale cóż miłość nie
wybiera. Ostatnio sama mogłam się o tym przekonać. Prócz codziennych telefonów
rodziców i parę sms-ów od Fabiańskiego nikt się nie odzywa. Może to i lepiej?
Dalej jestem w dołku ale jak to mówi Dominika „Jesteś młoda, powinnaś korzystać
z życia a i tak ci się wszystko ułoży.” Postanowiłam jej posłuchać przynajmniej
na pobyt tutaj.
Jeśli chodzi o talent Dominiki do śpiewania do cały czas
stoi w miejscu, ma naprawdę świetny głos ale ona się uparła że to nie prawda i
nic z tym nie robi. Próbowałam ją przekonać ale nie jest to wcale takie łatwe
więc na jakiś czas dałam sobie z tym spokój. Leżałam sobie na łóżku i tępo
patrzyłam się w sufit. Zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Natka! Otwórz! –Z drugiego pokoju dobiegł mnie krzyk
kuzynki. Zwlokłam się z łóżka i zeszłam po drewnianych schodach. Przejrzałam
się jeszcze w lustrze żeby nie wystraszyć osoby stojącej po drugiej stronie.
Nacisnęłam klamkę i kiedy ujrzałam twarz gościa to zamarłam. Nasze spojrzenia
się skrzyżowały, nie miałam pojęcia co Wojtek tu robi ale oczywiście obawiałam
się najgorszego.Wydawało mi się że jego brązowe oczy chciały zapamiętać każdy
szczegół mojego ciała i wyglądu. Nie mogłam dłużej znieść tego spojrzenia. Czyżby
chciał mnie zapamiętać tylko dlatego że ma mnie zostawić? Nie! Szybko odgoniłam od
siebie tę myśl.
-Co ty tu robisz? –Wydukałam w końcu.
-Musimy porozmawiać…
niedziela, 21 kwietnia 2013
Rozdział 23
Stałam przed kawiarnią i nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Zabolało. Do oczu cisnęły mi się łzy, jedna z nich zaczęła samotnie spływać po moim policzku. Podniósł głowę i spojrzał na mnie. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Dopiero teraz się ocknęłam. Zaczęłam biec. Nawet nie wiem gdzie. Byleby jak najdalej od tego miejsca. Pomyśleć że jeszcze tak niedawno miałam idealne życie, chłopaka i pasje, a teraz zostałam bez niczego. Wyjazd do Barcelony nie był dobrym pomysłem...nie, to nie to było złym pomysłem, spotkanie z Pique było błędem. Jak ja mogłam być aż taka głupia?
-Po co ci to było? -Zapytałam sama siebie. Otarłam spływające łzy i zastanawiałam się co dalej mam ze sobą zrobić.
Nie spodziewałam się Sandry u Wojtka...Nie spodziewałam się czy może nie dopuszczałam do siebie takiej myśli? Ironią losu jest to że przeczuwałam że Sandra będzie się znowu mieszać w nasze życie. Najpierw zraniła Wojtka, teraz mojego brata a mi kompletnie zniszczyła życie, a ja nawet nie wiem w jaki sposób mam je naprawić Próbowałam...tłumaczyłam i przepraszałam ale to nie działało. Nawet jeśli Wojtek mi wybaczy to nie wiem czy mi zaufa. Miedzy nami z każdym dniem rośnie coraz większa przepaść. Już nigdy może nie być tak jak dawniej.
Szłam do domu wolnym krokiem. Nie miałam siły na płacz. Przez ostatnie dni tylko to robiłam. Kiedy tylko weszłam do domu poszłam do swojego pokoju i w nim się zamknęłam. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Córeczko, proszę cię, wyjdź stamtąd. Od kilku dni nic innego nie robisz tylko płaczesz i siedzisz w swoim pokoju.-Drzwi powoli otworzyły się. Do pokoju weszła mama z zatroskaną miną, położyła się obok mnie na łóżku i mocno mnie przytuliła.-Wiem że miłość boli.
-Mamo ale to nie jest fair.-Z moich oczu znów polały się łzy.-Ja go kocham a on mnie odrzuca.
-Kochanie, nikt nie mówił że życie jest fair. Musimy sobie z tym jakoś radzić Może Wojtek potrzebuje trochę czasu? Zanim poznałam twojego ojca też cierpiałam.-Uścisnęła mnie jeszcze mocniej.-Chodzi o to że gdyby mnie wtedy ktoś nie zranił to nie poznałabym taty.
-A ja nigdy bym się nie urodziła.
-No właśnie.-Uśmiechnęła się lekko.
-I nie cierpiałabym tak strasznie.-Polał się kolejny potok łez.
-Oh kochanie. Co powiesz żebyś na tydzień wyjechała do Polski, do Dominiki?
-Nie wiem mamo, chcę zostać sama.-Mama pocałowała mnie w czubek głowy i wyszła z pokoju. Miałam ochotę się przespać le nie było mi to dane, usłyszałam melodyjkę która informowała mnie że dostałam wiadomość Powoli podniosłam się z łóżka i wzięłam telefon z biurka. Sms był od Fabiańskiego.
"Zapraszam na szarlotkę. Jutro przyjadę po ciebie o 14. Nie przyjmuję odmowy."
"Nie ruszam się z domu."
Odpisałam i położyłam się spać.
Rano obudziła mnie mama.
-Masz gościa.-Powiedziała tylko i przepuściła w drzwiach Łukasza.
-Skoro nie chciałaś jechać ze mną na szarlotkę to szarlotka przyjechała do ciebie.-Oznajmił z bananem na twarzy i usiadł w fotelu.
-Jeśli przyszedłeś usprawiedliwiać Wojtka albo tłumaczyć czy nie wiadomo co jeszcze to lepiej sobie daruj.
-Nie zamierzam. Zachowuje się jak kompletny idiota, przyszedłem ci oznajmić że zarówno ja jak i cała drużyna Arsenalu stoimy za tobą murem.-Musiałam się uśmiechnąć.
-Jesteście kochani.
Przez resztę popołudnia rozmawiałam z Fabiańskim i wcinałam szarlotkę. Razem doszliśmy do wniosku że przyda mi się tydzień odpoczynku. Wiec postanowione, jadę na tydzień do Polski. Wizyta przyjaciela poprawiła mi humor którego od dłuższego czasu mi brakowało.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jesteśmy zadowolone z tego rozdziału :) Teraz będzie więcej wolnego więc postaramy się dodać kolejny rozdział szybciej, ale przede wszystkim chciałyśmy podziękować za komentarze. Kiedy je czytamy to mamy banana na twarzy :) Więc jeszcze raz dziękujemy wam i zachęcamy do dalszego motywowania nas :D
-Po co ci to było? -Zapytałam sama siebie. Otarłam spływające łzy i zastanawiałam się co dalej mam ze sobą zrobić.
**********************
Nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje, postanowiłam zrobić jakiś krok, by to rozwiązać, ale dlaczego oni się pocałowali? Czyżby do niej wrócił? Nie pozwolę mu na to!
Powody do płaczu nie ustąpiły, siedząc w domu dwa dni w dołku naprawdę już źle byłoby przesiedzieć i przepłakać kolejny, trzeci. Wstałam i postanowiłam pójść do Wojtka. Musimy sobie to wszystko wyjaśnić, nie będę płakać całymi dniami i zamykać się w sobie.
Nie minęła godzina, a byłam już na miejscu. Stanęłam przed drzwiami do mieszkania Wojtka, wzięłam głęboki wdech i zapukałam. To spotkanie byłoby jedyną szansą na zmienienie czegoś w tym kłębku nerwów. Drzwi zostały otwarte. Bałam się trochę tego, bo nie mam pojęcia co sobie teraz Wojtek o mnie myśli. W drzwiach pojawił się Wojtek. Wysoki, słodki, przystojny - taki jak zawsze. Niestety rozmyślanie musiałam zostawić na później. Wyraz twarzy na mój widok nie była za dobra. Nasze spojrzenie zetknęły się i wpatrywaliśmy się tak na siebie przez pół minuty. Nie mogłam tego tak dłużej znosić, więc zaczęłam mówić:
-Wojtek... Ja nie mogę tego tak zostawić. Chcę ci wszystko wyjaśnić... -miałam mówić dalej, ale on miał też coś do powiedzenia.
-Natka, nie ma czego wyjaśniać. Zdradziłaś mnie, to mnie zabolało.
-A ty całując się z Sandrą, myślałeś o tym tylko by zrobić mi to samo? Wiesz, że to też zabolało. A co do mnie i tego idioty z Hiszpanii to przysięgam.. Ja nic do niego nie czuję! Myślał że sobie może mną tak pomiatać. Sam mnie pocałował, ja tego nie chciałam -krzyczałam, ale też powstrzymywałam łzy. Nie wiem czy on nie rozumie czy jak, ale dla mnie to bardzo bolesne, stracić kogoś takiego, który bardzo mnie kochał, był zawsze przy mnie i opiekował się mną.
-Nie rozumiesz tego jak się czułem...
-Wiem jak się czułeś, ale nie miałam nad tym kontroli, rozumiesz? Czy to tak trudno jest zrozumieć? Nie wyobrażasz sobie jak bardzo jesteś dla mnie ważny. Chcesz, żeby jakiś Pique czy Sandra temu przeszkodzili?
-Jakaś Sandra... Dobrze słyszę? -w próg drzwi wyszła z mieszkania Sandra i nie tego momentu nie mogłam wymazać z pamięci.
-Tak, bo ty jesteś tylko i jedynie dziw**!
-Natka! Ogarnij się. Nie mów tak do niej! -wtrącił się Wojtek, a ja aż pękałam ze złości. Nie zwracałam na niego uwagi w tym momencie, popchnęłam Sandrę i wypowiedziałam do niej wszystko co chciałam jej powiedzieć.
-Czemu wtrącasz się w nasze życie? Czemu? No powiedz! I nie udawaj głupiej. To ty wysłałaś te zdjęcia. Jeśli tak bardzo kochasz Wojtka to czemu robisz to w taki sposób.
-Natalia! -po moim popchnięciu Sandry, Wojtek miał już słabe nerwy. Nie wiedział co zrobić, po czyjej stronie być. Mieszało się mu to wszystko w głowie.
-Zapytaj tej swojej "kumpeli" Cher najpierw... -oznajmiła Sandra i popchnęła mnie, miała jeszcze coś mówić, ale Wojtek nie wytrzymał.
-Przestańcie! Mam was dość. Obie się wynoście stąd! Dajcie mi trochę czasu! -krzyknął, a nam dał dużo do zrozumienia i obie wyszłyśmy bez słowa.
Nie spodziewałam się Sandry u Wojtka...Nie spodziewałam się czy może nie dopuszczałam do siebie takiej myśli? Ironią losu jest to że przeczuwałam że Sandra będzie się znowu mieszać w nasze życie. Najpierw zraniła Wojtka, teraz mojego brata a mi kompletnie zniszczyła życie, a ja nawet nie wiem w jaki sposób mam je naprawić Próbowałam...tłumaczyłam i przepraszałam ale to nie działało. Nawet jeśli Wojtek mi wybaczy to nie wiem czy mi zaufa. Miedzy nami z każdym dniem rośnie coraz większa przepaść. Już nigdy może nie być tak jak dawniej.
Szłam do domu wolnym krokiem. Nie miałam siły na płacz. Przez ostatnie dni tylko to robiłam. Kiedy tylko weszłam do domu poszłam do swojego pokoju i w nim się zamknęłam. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Córeczko, proszę cię, wyjdź stamtąd. Od kilku dni nic innego nie robisz tylko płaczesz i siedzisz w swoim pokoju.-Drzwi powoli otworzyły się. Do pokoju weszła mama z zatroskaną miną, położyła się obok mnie na łóżku i mocno mnie przytuliła.-Wiem że miłość boli.
-Mamo ale to nie jest fair.-Z moich oczu znów polały się łzy.-Ja go kocham a on mnie odrzuca.
-Kochanie, nikt nie mówił że życie jest fair. Musimy sobie z tym jakoś radzić Może Wojtek potrzebuje trochę czasu? Zanim poznałam twojego ojca też cierpiałam.-Uścisnęła mnie jeszcze mocniej.-Chodzi o to że gdyby mnie wtedy ktoś nie zranił to nie poznałabym taty.
-A ja nigdy bym się nie urodziła.
-No właśnie.-Uśmiechnęła się lekko.
-I nie cierpiałabym tak strasznie.-Polał się kolejny potok łez.
-Oh kochanie. Co powiesz żebyś na tydzień wyjechała do Polski, do Dominiki?
-Nie wiem mamo, chcę zostać sama.-Mama pocałowała mnie w czubek głowy i wyszła z pokoju. Miałam ochotę się przespać le nie było mi to dane, usłyszałam melodyjkę która informowała mnie że dostałam wiadomość Powoli podniosłam się z łóżka i wzięłam telefon z biurka. Sms był od Fabiańskiego.
"Zapraszam na szarlotkę. Jutro przyjadę po ciebie o 14. Nie przyjmuję odmowy."
"Nie ruszam się z domu."
Odpisałam i położyłam się spać.
Rano obudziła mnie mama.
-Masz gościa.-Powiedziała tylko i przepuściła w drzwiach Łukasza.
-Skoro nie chciałaś jechać ze mną na szarlotkę to szarlotka przyjechała do ciebie.-Oznajmił z bananem na twarzy i usiadł w fotelu.
-Jeśli przyszedłeś usprawiedliwiać Wojtka albo tłumaczyć czy nie wiadomo co jeszcze to lepiej sobie daruj.
-Nie zamierzam. Zachowuje się jak kompletny idiota, przyszedłem ci oznajmić że zarówno ja jak i cała drużyna Arsenalu stoimy za tobą murem.-Musiałam się uśmiechnąć.
-Jesteście kochani.
Przez resztę popołudnia rozmawiałam z Fabiańskim i wcinałam szarlotkę. Razem doszliśmy do wniosku że przyda mi się tydzień odpoczynku. Wiec postanowione, jadę na tydzień do Polski. Wizyta przyjaciela poprawiła mi humor którego od dłuższego czasu mi brakowało.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jesteśmy zadowolone z tego rozdziału :) Teraz będzie więcej wolnego więc postaramy się dodać kolejny rozdział szybciej, ale przede wszystkim chciałyśmy podziękować za komentarze. Kiedy je czytamy to mamy banana na twarzy :) Więc jeszcze raz dziękujemy wam i zachęcamy do dalszego motywowania nas :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)