poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 27

Noc spędzona z Wojtkiem była zdecydowanie cudowna. Rano obudziły mnie promienie słońca które wdzierały się do pomieszczenia przez niezasłonięte okna. Spojrzałam na ukochanego który smacznie sobie spał, pocałowałam go w nos i nałożyłam na siebie jego koszulkę. Uśmiechnęłam się do siebie kiedy zapach jego perfum dotarł do moich nozdrzy. Poszłam do kuchni z zamiarem zrobienia śniadania i kawy. Po przygotowaniu śniadania stałam przy oknie z kubkiem kawy i wpatrywałam się w ulice Londynu które powoli zaczynają budzić się życia. Poczułam jak na mojej szyi Wojtek składa malutkie pocałunki.
-Piękny widok.-Szepnęłam.
-No mój też nie jest najgorszy.-Odpowiedział na co ja z uśmiechem dźgnęłam w bok.
-Zajmij się śniadaniem dobrze?
-Dla ciebie wszystko.-Usiadł do stołu i zaczął jeść naleśniki.-Wiesz że bardzo ładnie ci w mojej koszuli?
-Wiem.-Powiedziałam zadziornie i wyszłam z kuchni. Poszłam do sypialni i pozbierałam moje ciuchy, następnie udałam się do łazienki doprowadzić się do normalnego stanu. Szkoda że nie zostawiłam u Wojtka jakiegoś tuszu do rzęs, no cóż jakoś przeżyję.

Przez trzy tygodnie w naszym życiu nie było żadnych rewelacji. Może to i lepiej. Z Wojtkiem tworzymy cudowną parę, w swoim towarzystwie nigdy się nie nudzimy a gdy dochodzi do tego jeszcze Fabiański i Cher to nawet nie ma mowy o nudzie. Tworzymy razem zgraną i mocno kopniętą rodzinkę.
-Natalia! -Moje rozmyślanie przerwał Wojtek.-Jak za chwilę nie wyjdziemy to się na trening spóźnisz.
-Jesteś okropny.-Krzyknęłam wstając z łóżka. Po 15 minutach byłam już gotowa, a po następnych 15 byłam już na treningu i spóźniłam się tylko kilka minut za co trenerka obiecała mi urwać głowę... a tak naprawdę to kazała mi zrobić dwa okrążenia na około boiska. Robiąc drugie poczułam ból brzucha ale stwierdziłam że to pewnie dlatego że śniadania nie jadłam. Później dołączyłam do rozgrzewki dziewczyn. 
-Wszystko w porządku? -Zapytała mnie Cher.-Jesteś trochę blada.
-Nic mi nie jest, śniadania po prostu nie jadłam.
-To nie wygląda dobrze, może powinnaś iść do lekarza? -Zastanawiałam się od kiedy Cher się tak martwi. Obraz przed oczami mi się zamazał a kolana się pode mną ugięły.-Natka! Co ci jest!? Pomocy! -To były ostatnie słowa jakie usłyszałam.
Obudziłam się w jakimś pokoju, przy moim łóżku stał jakiś mężczyzna w białym fartuchu. Błyskotliwie stwierdziłam że to może być lekarz.
-Jak się pani czuję? -Zapytał oglądając moją kartę.
-Dobrze. Nic mi nie jest, ja po prostu zemdlałam bo nic nie jadłam.
-Pozwoli pani że ja to stwierdzę.-Z tymi słowami opuścił salę do której po chwili wbiegł zdyszany Wojtek.
-Czemu nie mówiłaś że się źle czułaś? Nie puściłbym cię nigdzie.
-Nic mi nie jest, nie martw się.-Powoli zaczynało mnie to irytować. Każdy pytał co się ze mną dzieje.
-Rodzice, Cher i Fabiański czekają na korytarzu.-Oznajmił siadając obok łóżka. Do sali znów przyszedł lekarz.
-Mamy wyniki badań.-Jakich znowu badań? Fajnie że ja nic o tym nie wiem.-Najpierw chciałbym porozmawiać z pacjentką.-Wojtek wyszedł lekko się ociągając.
-Coś mi jest? -Zapytałam z przerażaniem. Przecież gdyby wszystko było w porządku nie wypraszałby Wojtka. 
-To będzie raczej dobra wiadomośc. Zostanie pani matką. Trzeci tydzień.
-Że jak? -Zapytałam słabo. Lekarz nie odpowiedział tylko wyszedł a po chwili znowu wbiegł Wojtek.
-I jak? -Zapytał.
-Jestem w ciąży.-Powiedziałam tępo patrząc się przed siebie.
-Co?
-W ciąży...będziemy mieli dziecko.
-Fabiański! -Wrzasnął za kolegą który po chwili znalazł się obok.-W ciąży jestem! -Wykrzyknął.
-Ja jestem w ciąży pacanie.-Poprawiłam go. Łukasz z bananem na twarzy wyściskał przyjaciela a później mnie, to samo miałam z Cher. Bałam się jedynie tego jak tę wiadomość przyjmą rodzice. Na razie postanowiliśmy im nic o tym nie mówić. Jeszcze tego samego wieczoru mogłam wrócić do domu, mam się po prostu nie przemęczać ale czuję że Wojtek już o to zadba.

________________________________________________________________________

Hehehehee XDDD 
Rozdział trochę krótki i pojawił się dość szybko XDDD Ale po prostu wena nie chce od nas odejść :> To chyba dobrze no nie ? ;> 

Wydaje nam się, że kolejny rozdział będzie ostatnim. Lecz nie napiszemy go tak szybko, bo to chyba najważniejszy rozdział, jaki napiszemy, a poza tym trudno nam będzie się pożegnać z tym opowiadaniem. 

To było nasze pierwsze opowiadanie i nie zawsze wychodziło jak należy, ale daje nam to większą chęć do dalszego pisania. 

Jeszcze niedawno pisałyśmy 1 rozdział ;> 

No cóż... A więc C: 

Dzięki za przeczytanie i jeśli można to napiszcie jakiś komentarzyk :) 

Rozdział 26

Wróciłam do Londynu. Czuję się o wiele lepiej. Nie patrzę już wstecz. Razem z Wojtkiem zapomniałam o wszelkich niedogodnościach, jakie występowały między nami. Wróciliśmy do siebie, jesteśmy znów parą. 
Było czuć już wiosenny kwiecień. Może to dziwne, że w Londynie, ale tak właśnie było. Pogoda panowała taka, jaka podczas mojego pobytu w Krakowie. Od kilku dni po treningach ciągle gdzieś wychodzę. Do kina z Wojtkiem, na spacer z Wojtkiem. Z Wojtkiem cały czas. Nigdy nie przestanę go kochać. Nie myślimy już o tym co było jeszcze niedawno. Wyjaśniliśmy sobie wszystko od początku do końca. 
Przechodziłam dzisiaj ulicą kierującą do pobliskiego sklepu, do którego zawsze chodziłam. Było tam blisko i tanio. Drogę przeszkodziła mi nadchodząca naprzeciw mnie osoba. Była to moja  "kumpela" Cher. Nie odzywałyśmy się po tym całym zajściu ze zdjęciami przez pewien czas. Ja nie okazywałam żadnej wściekłości na nią, za to co się stało. Ona przestała się do mnie odzywać. Wydawało mi się to dziwne, lecz przypomniałam sobie słowa Sandry z kłótni, sprzed kilku tygodni. Już wiem, czemu moja dawna przyjaciółka się do mnie nie odzywała ani słowem przez pewien czas od powrotu z Hiszpanii. 
Przystanęłam na chwilę. Spojrzałam na dawną koleżankę, aby sprawdź czy powie cokolwiek. Wymieniłyśmy spojrzenia i na tym się zakończyło. Postanowiłam tego tak nie zostawiać. Nie chciałam żeby to wszystko co przeżyłyśmy, było tylko wspomnieniem zaliczanym do udanych, ale nie z właściwą osobą. Miałam ogromne chęci, by wszystko było tak jak dawniej. Już i tak prawie wszystko osiągnęłam. Pogodziłam się z Wojtkiem i nawet Sandrą. Zaczęła akceptować nasze szczęście jakie nas ogarnia, kiedy tylko jesteśmy ze sobą. Tylko relacja między mną a Cher się jednak nie poprawiła. 

-Hej! -zawołałam w stronę dziewczyny, ale ona jednak wydaje mi się, że bała się tej rozmowy, więc mnie zignorowała. Powtórzyłam: -Hej! Nie bój się ze mną pogadać. Wiem co się stało. Nie zmienimy tego, jak postąpiłaś. Nie jestem na ciebie zła. Chciałabym, byśmy przyjaźniły się dalej - wsłuchiwała się w moje słowa i zdążyła mnie już minąć, ale kiedy dokończyłam moje ostatnie zdanie skierowane właśnie do niej, zatrzymała się. 

-Ja naprawdę nie chciałam... 

-Wiem, że nie chciałaś. Wiem, jak się wtedy czułaś. Nie powinnam urywać naszej przyjaźni -powiedziałam, a ona słuchałam mnie ze zdziwieniem, była w szoku. 

-Serio? 

-Tak, serio. Rozmawiałam z Sandrą, wytłumaczyła mi to wszystko i to była chyba tylko wyłącznie jej wina, ale w sumie wiem, że ty byłaś na mnie dalej zła za to co się między nami wcześniej stało i nie miałaś nic przeciwko temu, żeby mi dopiec... -uśmiechnęłam się do niej, a Cher odwzajemniła uśmiech, ale miała jednak sporo pytań.

-Ty rozmawiałaś z Sandrą. Uszłyście cało? -roześmiała się, ale po chwili się opamiętała bo myślała że to w cale nie jest śmieszne. Dla mnie trochę było i też się roześmiałam. 

-Wiesz, w sumie Sandra i ja zrozumiałyśmy trochę. Przede wszystkim ona. Musiała zrozumieć, że to ja daję Wojtkowi to szczęście i że nic nas nie rozłączy. 

-Nie wierzę, to sen? A tak poza tym, ona wróciła może do Mateusza?

-Tak, wróciła. Są bardzo szczęśliwi. Jednak Sandra kocha go teraz tak na całkiem serio i jego jedynego najbardziej na świecie.

-Co na to wszystko Szczęsny? -spojrzała na mnie i się roześmiała. Ledwo ogarniała to wszystko co działo się koło niej, a ona nie była nawet zainteresowana tym. 

-Szczęsny? No Szczęsny jest ze mnie i Sandry bardzo dumny. 

-Czyli wszystko okej, dalej jest tak jak dawniej? -zapytała. Ja już nie mogłam doczekać się kiedy skończy zadawać te pytania, chociaż odpowiadanie na nie, nie było takie złe. Jestem dumna z tego co się stało przez ostatnie dwa tygodnie. 

-Tak. Ostatnio z Wojtkiem spędzam bardzo dużo czasu. Cieszy mnie to. Nie kocham nikogo tak bardzo jak jego.

-Ehh.. Cieszę się twoim szczęściem -uśmiechnęła się, a ja dążyłam tylko do tego by zadać jej najważniejsze pytanie.

-A więc... Z nami będzie tak jak kiedyś? 

-Wiesz... Zastanowię się...To trzeba przemyśleć... -spojrzałam tylko nie jasno na koleżankę, a ona się po chwili roześmiała. -Żartowałam! No pewnie! 

-O mój boże! Wiesz jak się dziwnie poczułam? 

-Eh... Wiem. To był i tak żarcik, hyhyhyhyhy! -znów, tak jak dawniej Cher było do śmiechu. Za to ją uwielbiam! 

-Idziesz jutro ze mną, z Wojtkiem i Łukaszem na szarlotkę? 

-Ooo... Chętnie! Wiesz jak ja za tym tęskniłam? -obserwowałam tylko tą radość, którą zaczęła mnie zarażać przyjaciółka.

-Wyobrażam sobie. 

***********************
Kiedy otworzyłam drzwi naszej ulubionej knajpki, byli już wszyscy. Cher, Łukasz i mój Wojtek. Cher i Łukasz zasiedli sobie koło siebie, a mój chłopak czekał, aż zajmę miejsce koło niego.
Każda z tych osób na usłyszenie otwierających się drzwi odwrócili się w moją stronę i powitali mnie z radością, że w końcu zasiedliśmy do tego stołu tak jak dawniej. 
Przytuliłam każdego, i Cher i Łukasza, a na końcu Wojtek dał mi słodkiego buziaka. 
-To co zamawiamy szarlotkę? -wykrzyknął Łukasz, a ja miałam coś dodać, ale ze zdziwiłam się kiedy to Cher była ode mnie szybsza i jej słowa brzmiały dokładnie tak samo, jak miałam powiedzieć Łukaszowi: 
-Ty tylko o jednym... -roześmiała się Cher. 
-Wiecie przecież, że lubię szarlotki -oznajmił Łukasz.
-Nie wiedzieliśmy o tym. Wiedzieliśmy, że ty je KOCHASZ -wtrącił Wojtek.
-Na jedno wychodzi -Łukasz nie był tym faktem jakoś rozbawiony. 
-Ahahahahha! -nie wytrzymałam, a w podziękowałam dostałam spojrzenia trzech par oczu równocześnie. -Hhahahahahahahahah! -wiedziałam, że to nie skończy się tak szybko. Od dawna nie miałam takiej głupawki. 
-Moja droga, może wyjdziemy na zewnątrz, dobrze ci to zrobi, hyhyhy -dobrze postąpił mój kochany Szczęsny.
-Bardzo śmieszne, hahahahah! 

Wojtek wstał razem ze mną i wyszliśmy z knajpki. Ja nie mogłam zamknąć buzi, a jemu chyba także zaczęło się tak odreagowywać jak mi w tamtej chwili. Lecz po pewnym czasie przestało go to tak wszystko bawić jak mnie, więc usiadł razem ze mną na ławce i czekał aż się uspokoję. 
Minęło ponad pięć minut, a ja dalej płakałam ze śmiechu. Wojtek tylko się uśmiechał, tym bardziej kiedy zobaczył krople łez na moich policzkach. Płakałam ze śmiechu. Nie wiem nawet z czego. Śmieszyło mnie to wszystko jeszcze bardziej, że Wojtek nie wybuchnął śmiechem do tego czasu. 
Potrwało to jeszcze przez jakieś kilka chwil, zaczęłam cichnąć z sekundy na sekundę. Potem nastała cisza, myślałam że coś wtedy powie Wojtek, ale wydawało mi się że czekał aż sama zacznę coś do niego mówić, albo nie był pewien czy jeszcze nie dostanę kolejnego ataku głupawki. 
Siedząc już wyprostowana z nogą na nodze, wpatrywałam się gdziekolwiek. Nagle zrobiłam błyskawiczny obrót w stronę ukochanego i wypowiedziałam tylko jedno słowo: 
-Przepraszam...

-Za co ty mnie przepraszasz? .. Przecież... nie raz ci się zdarzało tak -zachichotał Wojtek, a ja tylko pchnęłam go ręką, żeby się uspokoił, przy czym miałam mega banana na twarzy, ale nie zbierało mi się na kolejną turę głupawek.

-Szczęsny... Nie żartuj sobie... 

-Przepraszam...

-Za co ty mnie przepraszasz? 

-Natalko, nie zaczynajmy znów... 

-No dobrze, wiem. Wracamy do Cher i Łukasza? 

-Jeśli ty tylko sobie tego życzysz -wyszczerzył zęby Wojtek, a ja pokazuję mu, że jest mi wszystko jedno. 

-Widzę, że tutaj ci jednak lepiej. 

-Z tobą zawsze -zaczęłam całować Wojtka, a jemu to najwidoczniej nie przeszkadzało. Nie śpieszyło się nam jakoś na powrót do przyjaciół. To Łukasz kocham szarlotkę, nie my. Ehhh... ja mam głupie myśli. 

Nie zbaczając z tematu Łukasza, to właśnie przez niego nagle otworzyły się drzwi do knajpki i usłyszeliśmy tylko:

-EJJJJJ! Zakochana para! -na te słowa, jak na rozkaz, nasze usta odsunęły się od siebie i obróciliśmy się w stronę Fabiańskiego. -Myślicie, że wy nie macie szarlotki, co? 

Nie musiał nas długo namawiać, bo już po chwili byliśmy na miejscach naprzeciwko dwojga przyjaciół. 

***********************
-Skoro ty idziesz do Wojtka, Natka, to ja odprowadzę Cher do domu -oznajmił Łukasz, a na to ja z Wojtkiem wymieniliśmy się uśmieszkami na twarzy. -Coś wam się nie podoba?

-Jest jak należy. Przecież Cher nie może wracać sama -uśmiechnął się Wojtek, nam tylko jedno w głowie...

Cała nasza czwórka wyszła równym krokiem i każda z dwójek szła w kompletnie inne strony. Pożegnaliśmy się i ja dotrzymałam kroku Wojtkowi idąc z nim drogą, która zaczynała się najpierw od skrętu w lewo. Dosłownie koło budynku knajpki. Po skręcie Wojtek zatrzymał się i pokazał mi gestami, żebyśmy zajrzeli zza zakrętu zachowanie pary kierującej się w przeciwnym kierunku niż oni. Zrozumiałam to idealnie. Wyjrzeliśmy i patrzyliśmy przez chwile na tą parę. Rozmawiali, śmiali się, ale i także nagle złapali się za ręce, idąc tak później aż nie znikli z naszego pola widzenia. 
Razem z Wojtkiem wstałam i skierowaliśmy się do domu jego domu. Jako pierwsza zaczęłam mówić: 
-Coś przeczuwałam, że tak się stanie.

-Ha! I zawsze masz rację -dodał Wojtek, a ja go tylko za to przytuliłam. 



***************************
Tak wróciliśmy do domu. Nie byłam zbyt zmęczona, tak samo jak i Wojtek. Ze swojej brązowej torebki wyciągnęłam komórkę. Na wyświetlaczu zegarek wskazywał godzinę 22. Obróciłam się w stronę Wojtka, który właśnie szedł w moim kierunku. Ja siedziałam na kanapie. On dołączył się, a ja zaproponowałam:
-Obejrzymy jakiś film? -zaproponowałam z nadzieją, że powie "tak". Chociaż widziałam, że jemu nie zbyt się chciało.

-Sam nie wiem... 

-Może zagramy w Fifę? 

-Sam nie wiem...

-Co się stało? -spytałam Wojtka, bo ciekawiło mnie wręcz, czemu był taki smutny.

-Nic mi się teraz nie chce... -westchnął, a mi wpadło do głowy tylko jedno, by mu poprawić humor. 

-A to? -po wypowiedzeniu słów, nasze usta się złączyły. 

-Nie zaczynaj -uśmiechnął się, a ja roześmiałam się.

-A mogę zacząć -westchnęłam i nie widziałam, żeby Wojtek miał coś przeciwko. 

________________________________________________________________________

No i koniec w końcu ^^
Napadła nas mega wena i w ciągu jednego dnia, nawet mogę powiedzieć, że w ciągu jednego wieczoru, wszystko napisałyśmy. 

Co z dalszymi rozdziałami? Hmm.. Myślę, że zostaną nam jeszcze z 2-3 rozdziały do końca.
Wątków już nam brakuję, więc teraz wystarczy to jakoś ładnie dokończyć c: 







sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 25


-Musimy porozmawiać…-Strasznie się bałam ale wiedziałam że ta rozmowa wcześniej czy później i tak się odbędzie.-Przejdźmy się.-Zaproponował. Wzięłam bluzę wiszącą na wieszaku i ruszyłam za Szczęsnym. Szliśmy w kompletnej ciszy, nie miałam pojęcia o co może chodzic i jednocześnie bałam się zapytac, ale w końcu to zrobiłam.

-O czym chciałeś porozmawiac? –Zapytałam cicho.

-O nas. Posłuchaj.-Zatrzymał się i złapał mnie za rękę.-Powiedz mi prawdę, co czujesz do tego piłkarza z Hiszpanii?

-Nic nie czuję.-Powiedziałam pewnie.-Ja tego nawet nie chciałam. To on zachował się bezczelnie, wiedział że w Londynie czeka na mnie ktoś kogo kocham.-Dodałam już ciszej i mniej pewnie. Wojtek puścił moją dłoń i usiadł na pobliskiej ławce, zrobiłam to samo.

-Wiesz że już może nie być tak jak kiedyś? –Zapytał po chwili milczenia.

-Wytłumacz mi o co chodzi z Sandrą? Ty całowałeś się z nią ale nie usłyszałam żadnych wyjaśnień.-Nie byłam pewna czy to dobry pomysł żeby o to pytac, ale ja też chciałam wiedziec czemu on to zrobił.

-Natalia!

-No co? Ja ci się tłumaczę i to nie pierwszy raz a ty? Ty też nie jesteś bez winy. Proszę, powiedz czemu to zrobiłeś.-Powiedziałam już łagodniej.

-Czułem się oszukany i zdradzony, ona pojawiła się znikąd, poszliśmy razem na kawę, doskonale mnie rozumiała i zbliżyliśmy się do siebie, ale to był tylko jeden jedyny pocałunek.-Podniósł głowę i spojrzał na mnie tymi czekoladowymi oczami. Stęskniłam się za spojrzeniem jego oczu, zawsze miały w sobie taki błysk i ciepło których teraz u niego nie widziałam. Z każdą sekundą bałam się bardziej, wiedziałam że za chwilę może się wszystko skończyc.-Jeśli obiecasz że nigdy mi nie odstawiasz takiego numeru…-Nie pozwoliłam mu dokończyć, pocałowałam go w policzek i wtuliłam w jego szyję.

-Nigdy, przenigdy cię nie zranię.-Powiedziałam jeszcze bardziej się w niego wtulając. Poczułam jak na moich włosach składa malutkie pocałunki i poczułam się tak jak kiedyś. Wszystko jeszcze możemy naprawic. 

-Wiesz jak bardzo mocno cię kocham?

Niestety mój książę jeszcze tego samego dnia wrócił do Londynu. Próbowałam go przekonac żeby został chociaż do jutra, szykował się ważny mecz, więc musiał zacząć się na niego przygotowywać. Od kiedy się pogodziliśmy uśmiech nie schodził mi z twarzy, byłam...jestem najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem.



***********************

A mówiąc o słońcu. Miałam go pod dostatkiem. Kiedy przyjechałam do Dominiki, zaczął się właśnie okres słonecznych dni. Zawsze, gdy byłam tylko zajęta nauką do lutego lub marca, tylko w głowie miałam upalne i słoneczne dni, które zazwyczaj później nosiły wiele wspomnień. Teraz , jak nigdy, przypomina mi się to wszystko. Tęsknię za byciem tu, za moim dzieciństwem, ale jestem szczęśliwa z tego jak żyję w Londynie i ilu rzeczy dokonałam. Jestem z siebie bardzo dumna. Odrobina wspomnień z dobrego dzieciństwa nie zaszkodzi.

 Do wyjazdu zostały mi jeszcze dwa dni. Razem z ukochaną kuzynką dotychczas przesiadywałam godzinami poza domem wspominając i bawiąc się. Robiłyśmy tak dalej, lecz podczas jednego spaceru, nie wiedziałam czy mam się śmiać czy plakat. Po osiedlu na którym mieszka Dominika i gdzie ja kiedyś mieszkałam, włóczył się mój były chłopak. Nie było mi źle z naszym rozstaniem. Ten związek nie miał sensu, wiedziałam o tym już od początku. 

Był to Michał. Chodził jakiś przygnębiony, mnie to jakoś nie dziwi. Zawsze miał jakieś zdołowania. Nie było mi go źle. Wręcz przeciwnie. Należało mu się czasem, za to jaki był dla mnie. Miałam marzenia, a on nawet mnie nie wspierał.

Kiedy nasze spojrzenia spotkały się widziałam coś w minie Michała. Był zaskoczony moją obecnością, a ja miałam mu się zaśmiać w twarz. Tak bardzo go nienawidziłam. Lecz wydaje mi się, że przesadzam czasem z tym wszystkim. 

Nie było moim zaskoczeniem, to że zaczął otwierać usta i mówić cokolwiek do mnie. 

-Witajcie -powitał nas obie. Nie zapominajmy o Domi. Przyglądała się temu z uśmieszkiem na twarzy. Ona powiedziała ciche "hej", a ja po niej odpowiedziałam:

-Siemka. Jestem mile zaskoczona twoimi słowami powitania w naszą stronę... 

-Nie mogę się przywitać? Poza tym, twoja obecność tutaj mnie bardzo zadziwia. Tym bardziej, że przecież już cie tu nie ma i wyjechałaś do Anglii... -widać że mój były dalej ma mi za złe, że pojechałam. Jak mógł? Nie zmienił się nic a nic... 

-Tak i jestem z tego dumna. Kocham to co robię i cieszę się że stało się tak jak chciałam -odpowiedziałam mu. Chwalenie się nie było dla mnie, lecz chciałam pokazać temu typkowi, że dobrze postąpiłam, robiąc to co zrobiłam.

-Ehh... cieszę się twoim szczęściem, do zobaczenia może jeszcze kiedyś -po tych słowach odwrócił się, a ja tylko zastanawiałam się czy to na pewno on. Czy on mógłby cieszyć się moim szczęściem? Czy ja wiem... Dowodem na to jest fakt, że zawsze myślał o sobie. Przez to zaprzątanie sobie głowy myślami "Czy on mógłby cieszyć się moim szczęściem?", zapomniałam o pożegnaniu się. Nie żeby jakoś mi zależało na tym, ale nie chciałam być niemiła. 

-Wow! -Dominika była zadziwiona moją postawą do Michała. Jej zdaniem była za łagodna. 

-To chyba dobrze... Chciałam mu tego oszczędzić. Ale sama myśl, o byciu taka dla niego, jest już dość dziwna. Daję sobie z tym spokój. On i nasz związek to przeszłość. Teraz mam Wojtka i swoje życie. Nie chce patrzeć wstecz. 

-Jestem z ciebie taka dumna, Natalko -przytuliła mnie Domi, a ja odwzajemniłam się tym samym. Ale dodałam: 

-Dobrze wiesz, że nie lubię jak mówisz do mnie "Natalko". 

-Nie czepiaj się. I tak dawno do ciebie tak nie mówiłam. Minęło wiele wiele czasu od tych lat, kiedy tak mówiłam do ciebie -uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech. 

-To dobrze... -zaśmiałam się, podczas gdy mojej kochanej kuzynce, znów coś wpadło do głowy.

-Chyba mogę znów zacząć mówić tak do ciebie... 
_______________________________________________________________________


I koniec kolejnego rozdziału. Dziękuję za przeczytanie + zostawcie komentarz :> 

Szczerze mówiąc co do tego bloga, to chcemy oznajmić, że już za niedługo będzie koniec. 
Jeszcze kilka rozdziałów napiszemy c: Chodzi o to po prostu, że już nie mamy tu żadnych wątków. 
Ale co jak co, dalej nie będziemy przestawały pisać. Każda z nas planuje zacząć jakieś nowe własne opowiadanie, lecz może też być tak, że znów będziemy mieć jakieś wspólne. 
Tyle jeśli chodzi o to. 

Następny rozdział powinien być za niedługo. Mamy dużo wolnego. Aż do 5 maja, więc wykorzystujemy to, żeby dużo napisać, bo po tym wolnym nie myślę że będziemy mieć wiele czasu, z tego względu że nadejdzie kolejna dawka nauki :c 




poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 24

-Dobrze ci zrobi ten wyjazd -powiedział Łukasz, pomagając mi się pakować. Walizka się nie domykała. -Ile chcesz tego brać?

-Tyle ile potrzeba.

-Bardzo śmieszne, Natka. Pamiętaj, że masz tam odpoczywać, a nie rozmyślać o Wojtku. Teraz on musi zrobić jakiś krok. On musi wszystko przemyśleć i naprawić to co zrobił.

-Gadałeś z nim? 

-Tak, wczoraj u niego byłem. W sumie to sam mnie prosił, by przyjść. Jest mu trudno. Ciągle kiedy do niego mówiłem cokolwiek, to on myślami gdzie indziej. Naprawdę cie kocha. Na razie musi to przemyśleć, a ty daj mu czas i odpocznij. 

-Co ja bym bez ciebie zrobiła -przytuliłam mocno przyjaciela za to że jest ze mną w tych trudnych chwilach. Przyjaciele to takie ciche anioły które podnoszą nas po upadku...Cher spowodowała upadek a Łukasz pomaga mi się podnieś i jestem mu za to wdzięczna.


Czekając na Dominikę obiecałam sobie że nie będę się zadręczać myślami o Wojtku, Łukasz ma rację, przyjechałam tu żeby odpocząć  W tłumie dostrzegłam Dominikę. Ruszyłam w jej stronę ciągnąc za sobą walizkę.


-Hej Natka, jak się czujesz? -Zapytała mocno mnie przytulając. Często z nią rozmawiałam a poza tym mama z pewnością się żaliła cioci. 

-Bywało lepiej. Mam nadzieję że choć na chwilę o tym zapomnę.

-Też mam taką nadzieję, w ogóle zmizerniałaś. Jesteś blada. Zabiorę cię do domu a jutro wybierzemy się na miasto.-Już prawię zapomniałam jak Kraków wygląda. Przyda się odświeżyć trochę pamieć.

Idąc przez osiedle na przystanek autobusowy przypominało mi się wiele wspomnień związanych z dawnym życiem.

-Pamiętasz jak zamknęłyśmy w tym śmietniku mojego sąsiada? -Na samo wspomnienie na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech.

-Pewnie że pamiętam. Jednak mi utkwiło w głowie to jak wracałyśmy z jakieś imprezy i ty zaczęłaś się wydzierać na cały autobus "Bileciki do kontroli!".

-Nawet nie przypominaj. Jednak ciebie nie przebiję...W tą samą noc wleciałaś na komisariat policji i powiedziałaś że żądasz patrolu który podwiezie cię do domu ponieważ jesteś niepoczytalna.-Obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Dobrze tak czasem powspominać i pośmiać się z dawnych czasów które już nie wrócą.

Całe popołudnie spędziłyśmy łażąc po rynku. Odwiedziłyśmy nasze ulubione miejsca i przypominałyśmy sobie różne wspomnienia, ale przede wszystkim się śmiałyśmy. Kiedy wieczorem położyłam się do łóżka znów dopadły mnie myśli. Miałam pewne wątpliwości co do dania Wojtkowi czasu, boję się że on znowu może wrócić do Sandry. 



Dwa dni później wybrałam się z Dominiką na małe zakupy a później pomogłam jej przygotować obiad. Ostatnio w kuchni idzie mi coraz lepiej, chociaż mistrzynią jeszcze nie jestem. Zdążyłam poznać chłopaka kuzynki, wydawał się jakiś dziwny i nie przypadł mi do gustu, no ale cóż miłość nie wybiera. Ostatnio sama mogłam się o tym przekonać. Prócz codziennych telefonów rodziców i parę sms-ów od Fabiańskiego nikt się nie odzywa. Może to i lepiej? Dalej jestem w dołku ale jak to mówi Dominika „Jesteś młoda, powinnaś korzystać z życia a i tak ci się wszystko ułoży.” Postanowiłam jej posłuchać przynajmniej na pobyt tutaj.
Jeśli chodzi o talent Dominiki do śpiewania do cały czas stoi w miejscu, ma naprawdę świetny głos ale ona się uparła że to nie prawda i nic z tym nie robi. Próbowałam ją przekonać ale nie jest to wcale takie łatwe więc na jakiś czas dałam sobie z tym spokój. Leżałam sobie na łóżku i tępo patrzyłam się w sufit. Zadzwonił dzwonek do drzwi.

-Natka! Otwórz! –Z drugiego pokoju dobiegł mnie krzyk kuzynki. Zwlokłam się z łóżka i zeszłam po drewnianych schodach. Przejrzałam się jeszcze w lustrze żeby nie wystraszyć osoby stojącej po drugiej stronie. Nacisnęłam klamkę i kiedy ujrzałam twarz gościa to zamarłam. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, nie miałam pojęcia co Wojtek tu robi ale oczywiście obawiałam się najgorszego.Wydawało mi się że jego brązowe oczy chciały zapamiętać każdy szczegół mojego ciała i wyglądu. Nie mogłam dłużej znieść tego spojrzenia. Czyżby chciał mnie zapamiętać tylko dlatego że ma mnie zostawić? Nie! Szybko odgoniłam od siebie tę myśl.

-Co ty tu robisz? –Wydukałam w końcu.

-Musimy porozmawiać…

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 23

Stałam przed kawiarnią i nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Zabolało. Do oczu cisnęły mi się łzy, jedna z nich zaczęła samotnie spływać po moim policzku. Podniósł głowę i spojrzał na mnie. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Dopiero teraz się ocknęłam. Zaczęłam biec. Nawet nie wiem gdzie. Byleby jak najdalej od tego miejsca. Pomyśleć że jeszcze tak niedawno miałam idealne życie, chłopaka i pasje, a teraz zostałam bez niczego. Wyjazd do Barcelony nie był dobrym pomysłem...nie, to nie to było złym pomysłem, spotkanie z Pique było błędem. Jak ja mogłam być aż taka głupia?
-Po co ci to było? -Zapytałam sama siebie. Otarłam spływające łzy i zastanawiałam się co dalej mam ze sobą zrobić.
**********************
Nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje, postanowiłam zrobić jakiś krok, by to rozwiązać, ale dlaczego oni się pocałowali? Czyżby do niej wrócił? Nie pozwolę mu na to!
Powody do płaczu nie ustąpiły, siedząc w domu dwa dni w dołku naprawdę już źle byłoby przesiedzieć i przepłakać kolejny, trzeci. Wstałam i postanowiłam pójść do Wojtka. Musimy sobie to wszystko wyjaśnić, nie będę płakać całymi dniami i zamykać się w sobie.
Nie minęła godzina, a byłam już na miejscu. Stanęłam przed drzwiami do mieszkania Wojtka, wzięłam głęboki wdech i zapukałam. To spotkanie byłoby jedyną szansą na zmienienie czegoś w tym kłębku nerwów. Drzwi zostały otwarte. Bałam się trochę tego, bo nie mam pojęcia co sobie teraz Wojtek o mnie myśli. W drzwiach pojawił się Wojtek. Wysoki, słodki, przystojny - taki jak zawsze. Niestety rozmyślanie musiałam zostawić na później. Wyraz twarzy na mój widok nie była za dobra. Nasze spojrzenie zetknęły się i wpatrywaliśmy się tak na siebie przez pół minuty. Nie mogłam tego tak dłużej znosić, więc zaczęłam mówić:

-Wojtek... Ja nie mogę tego tak zostawić. Chcę ci wszystko wyjaśnić... -miałam mówić dalej, ale on miał też coś do powiedzenia. 

-Natka, nie ma czego wyjaśniać. Zdradziłaś mnie, to mnie zabolało. 

-A ty całując się z Sandrą, myślałeś o tym tylko by zrobić mi to samo? Wiesz, że to też zabolało. A co do mnie i tego idioty z Hiszpanii to przysięgam.. Ja nic do niego nie czuję! Myślał że sobie może mną tak pomiatać. Sam mnie pocałował, ja tego nie chciałam -krzyczałam, ale też powstrzymywałam łzy. Nie wiem czy on nie rozumie czy jak, ale dla mnie to bardzo bolesne, stracić kogoś takiego, który bardzo mnie kochał, był zawsze przy mnie i opiekował się mną. 

-Nie rozumiesz tego jak się czułem... 

-Wiem jak się czułeś, ale nie miałam nad tym kontroli, rozumiesz? Czy to tak trudno jest zrozumieć? Nie wyobrażasz sobie jak bardzo jesteś dla mnie ważny. Chcesz, żeby jakiś Pique czy Sandra temu przeszkodzili? 

-Jakaś Sandra... Dobrze słyszę? -w próg drzwi wyszła z mieszkania Sandra i nie tego momentu nie mogłam wymazać z pamięci.

-Tak, bo ty jesteś tylko i jedynie dziw**!

-Natka! Ogarnij się. Nie mów tak do niej! -wtrącił się Wojtek, a ja aż pękałam ze złości. Nie zwracałam na niego uwagi w tym momencie, popchnęłam Sandrę i wypowiedziałam do niej wszystko co chciałam jej powiedzieć.

-Czemu wtrącasz się w nasze życie? Czemu? No powiedz! I nie udawaj głupiej. To ty wysłałaś te zdjęcia. Jeśli tak bardzo kochasz Wojtka to czemu robisz to w taki sposób. 

-Natalia! -po moim popchnięciu Sandry, Wojtek miał już słabe nerwy. Nie wiedział co zrobić, po czyjej stronie być. Mieszało się mu to wszystko w głowie. 

-Zapytaj tej swojej "kumpeli" Cher najpierw... -oznajmiła Sandra i popchnęła mnie, miała jeszcze coś mówić, ale Wojtek nie wytrzymał. 

-Przestańcie! Mam was dość. Obie się wynoście stąd! Dajcie mi trochę czasu! -krzyknął, a nam dał dużo do zrozumienia i obie wyszłyśmy bez słowa. 

Nie spodziewałam się Sandry u Wojtka...Nie spodziewałam się czy może nie dopuszczałam do siebie takiej myśli? Ironią losu jest to że przeczuwałam że Sandra będzie się znowu mieszać w nasze życie. Najpierw zraniła Wojtka, teraz mojego brata a mi kompletnie zniszczyła życie, a ja nawet nie wiem w jaki sposób mam je naprawić  Próbowałam...tłumaczyłam i przepraszałam ale to nie działało. Nawet jeśli Wojtek mi wybaczy to nie wiem czy mi zaufa. Miedzy nami z każdym dniem rośnie coraz większa przepaść. Już nigdy może nie być tak jak dawniej. 
Szłam do domu wolnym krokiem. Nie miałam siły na płacz. Przez ostatnie dni tylko to robiłam. Kiedy tylko weszłam do domu poszłam do swojego pokoju i w nim się zamknęłam. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

-Córeczko, proszę cię, wyjdź stamtąd. Od kilku dni nic innego nie robisz tylko płaczesz i siedzisz w swoim pokoju.-Drzwi powoli otworzyły się. Do pokoju weszła mama z zatroskaną miną, położyła się obok mnie na łóżku i mocno mnie przytuliła.-Wiem że  miłość boli. 

-Mamo ale to nie jest fair.-Z moich oczu znów polały się łzy.-Ja go kocham a on mnie odrzuca.

-Kochanie, nikt nie mówił że życie jest fair. Musimy sobie z tym jakoś radzić  Może Wojtek potrzebuje trochę czasu? Zanim poznałam twojego ojca też cierpiałam.-Uścisnęła mnie jeszcze mocniej.-Chodzi o to że gdyby mnie wtedy ktoś nie zranił to nie poznałabym taty.

-A ja nigdy bym się nie urodziła.

-No właśnie.-Uśmiechnęła się lekko.

-I nie cierpiałabym tak strasznie.-Polał się kolejny potok łez.

-Oh kochanie. Co powiesz żebyś na tydzień wyjechała do Polski, do Dominiki?

-Nie wiem mamo, chcę zostać sama.-Mama pocałowała mnie w czubek głowy i wyszła z pokoju. Miałam ochotę się przespać le nie było mi to dane, usłyszałam melodyjkę która informowała mnie że dostałam wiadomość  Powoli podniosłam się z łóżka i wzięłam telefon z biurka. Sms był od Fabiańskiego.

"Zapraszam na szarlotkę. Jutro przyjadę po ciebie o 14. Nie przyjmuję odmowy."

"Nie ruszam się z domu."

Odpisałam i położyłam się spać.

Rano obudziła mnie mama.


-Masz gościa.-Powiedziała tylko i przepuściła w drzwiach Łukasza.

-Skoro nie chciałaś jechać ze mną na szarlotkę to szarlotka przyjechała do ciebie.-Oznajmił z bananem na twarzy i usiadł w fotelu.

-Jeśli przyszedłeś usprawiedliwiać Wojtka albo tłumaczyć czy nie wiadomo co jeszcze to lepiej sobie daruj.

-Nie zamierzam. Zachowuje się jak kompletny idiota, przyszedłem ci oznajmić że zarówno ja jak i cała drużyna Arsenalu stoimy za tobą murem.-Musiałam się uśmiechnąć. 

-Jesteście kochani.

Przez resztę popołudnia rozmawiałam z Fabiańskim i wcinałam szarlotkę. Razem doszliśmy do wniosku że przyda mi się tydzień odpoczynku. Wiec postanowione, jadę na tydzień do Polski. Wizyta przyjaciela poprawiła mi humor którego od dłuższego czasu mi brakowało.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jesteśmy zadowolone z tego rozdziału :) Teraz będzie więcej wolnego więc  postaramy się dodać kolejny rozdział szybciej, ale przede wszystkim chciałyśmy podziękować za komentarze. Kiedy je czytamy to mamy banana na twarzy :) Więc jeszcze raz dziękujemy wam i zachęcamy do dalszego motywowania nas :D

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 22

-Dlaczego? Powiedz mi... dlaczego? -poprzez setek w danej chwili wylanych kropel łez zwierzałam się Cher. Łzy leciały z powodu mojego teraźniejszego problemu w związku z Wojtkiem, ale także z bólu kolana, który dawał znać tak co jakiś czas.Także próbowałam się dowiedzieć od mojej przyjaciółki, czy wie, kto mógłby zrobić te zdjęcia. Byłam jeszcze bardziej rozgoryczona, nie wiedząc kto chciałby mi lub Wojtkowi wyrządzić taką krzywdę. W odpowiedzi Cher usłyszałam tylko "nie mam pojęcia". 
Nie chciałam już zawracać głowy mojej przyjaciółce problemami. Obróciłam się w stronę okna, włączyłam muzykę na iPodzie i zasnęłam. Włączając jeszcze muzykę, słyszałam głosy koleżanek pytając po cichu Cher, o co chodzi. Jednak kumpela nie pisnęła ani słowa o moim problemie, tylko westchnęła. 
-Ten uraz kolana jej trochę dokucza. Potrzebuje troszkę snu. 


*******************
Zamiast czekającego na mnie brata i Wojtka, zastałam tylko brata na lotnisku. Było mi z tym bardzo źle. 
-Siostra, wziąłem trochę wolnego. Będziesz pod moją opieką -przywitał mnie Mati, a ja tylko wydusiłam z siebie malutki uśmiech. Malutki, bo nie miałam się z czego cieszyć. Na treningi chodzić nie będę i do tego nie wiem co z Wojtkiem. Jednak postanowiłam nie zaprzątać sobie tym głowy. Muszę odpocząć.

*******************
Powolnie zaczęłam otwierać oczy, widząc przede mną moją mamę. Przyglądała się mi i obejrzała uraz. Kiedy tylko zauważyła moje w pełni otwarte oczy, uśmiechnęła się i powiedziała. 
-Jest dobrze? Boli? -zadając mi te pytania ja tylko przytakiwałam. Nie miałam siły nic z siebie wydusić. -Zaraz przyjdzie do ciebie Mateusz. Ja muszę pędzić do pracy, pa! -pocałowała mnie w czoło.

Nadal nie byłam w pełni wypoczęta. Zanim mój brat wygramolił się na górę, minęło trochę czasu. Przez ten czas przekręcałam się z boku na bok, choć czasem czuć było ból kolana. 
Ciągle myślałam tylko i wyłącznie o Wojtku. Przez jakąś głupią osobę, on się o wszystkim dowiedział. Fakt, faktem... Nie byłam z nim szczera, lecz to stało się przez tego zrozumianego piłkarza i to on mnie pocałował. Nie miałam nad tym kontroli. Przez jedną głupią chwile, zawaliło mi się całe moje życie. Całe moje życie? Tak, całe moje życie. Przy Wojtku czułam się zawsze wyjątkowo. Od czasu naszego poznania się, moje życie się zmieniło. Moja przeprowadzka nie wyszła na marne. Poznałam tu wielu ciekawych ludzi i dzięki nim, a przede wszystkim Wojtku mam bardzo dużo wspomnień, masę przeżytych przygód. Myśleć, żeby to wszystko się zmieniło, przez jakiegoś jednego piłkarza FC Barcelony. Nigdy! Trzeba to wszystko naprawić. Ostatnie miesiące wykazały, że naprawdę jestem silna i nawet w takiej chwili dam sobie radę. Może i to najgorsza właśnie z tych chwil, ale wierzę w siebie. 

Po tych rozmyśleniach czas czekania na brata, bardzo mi się skrócił. Kiedy tylko wszedł do pokoju z podwieczorkiem dla mnie i herbatą, zaczęłam wypytywać go. 
-Jak myślisz.. wybaczy mi? Jak bardzo jest na mnie zły? Jak myślisz kto mógłby wysłać te zdjęcia?... -nie przestawałam, ale od razu wyczułam, że to na nic i że przeszkadzałam Mateuszowi w odpowiedzi na te "tysiące" moich pytań.

-Uspokój się! Zacznijmy od tego, że ty go mocno zraniłaś. On nie wyobrażał sobie ciebie takiej..-słucham i słucham brata, doprowadziło mnie to tylko do łez. On zaś zaczął mnie pocieszać. -Przepraszam, nie powinienem tyle mówić... Wszystko się ułoży. Wierzę w to -jako tako pocieszał, ale zauważył że to nic nie dawało. 

-Powinieneś właśnie to mówić. To ja popełniłam błąd. To ja zawsze robię wszystko źle. Mam zawsze najwięcej problemów... 

-Powiem ci tyle: walcz o niego, jak tylko możesz. Błagaj o wybaczenie. Wierzę w ciebie -cieszyło mnie to że mam kogoś takiego jak Mateusz, on zawsze mnie wspiera i motywuje. -Jedz tą zupę, bo ci ostygnie... 


***********************
Nuda w moim domu dopadała coraz bardziej, im bliżej było końca leczenia kontuzji. Jednak, to co działo w moich myślach to był szczyt wszystkiego. Miałam ochotę zobaczyć się z Wojtkiem jak najszybciej. Gdyby nie ta kontuzja, to dawno bym to zrobiła. Kiedy już mogłam normalnie przechadzać się poza domem, pędem skierowałam się pieszo do mieszkania Wojtka. Idąc do niego, zawsze mijało się kawiarnię, gdzie zawsze spotykałam się ja, Wojtek, Cher i Łukasz. To tutaj Fabiański zawsze wcinał szarlotkę. Tyle wspomnień niosło się wraz z tym miejscem, że o mało nie przypatrzyłam się dokładniej co działo się wewnątrz tego cudownego miejsca. W tamtej chwili już nie było dla mnie takie piękne. Najgorszy widok w moim życiu. Para w objęciu, jak było widać bardzo się  kochała, która po chwili musnęli się ustami. Nie żeby coś, ale wkurzało mnie w takich chwilach takie widoki, tym bardziej że nie jest między mną a Szczęsnym tak dobrze. 

Miałam już odwrócić wzrok od obleśnych pocałunków tej pary, lecz coś zakuło mnie w sercu. Nie przestawałam się przypatrywać. Kiedy nastał koniec, tej nie miłej sceny, zobaczyłam jako tą parę Wojtka i Sandrę! 

_______________________________________________________________________

Wiem, że mało ;c Niestety, jak mówiłyśmy.. nauka + do tego jak jej nie ma to często jesteśmy poza domem. Pogoda dopisuje, więc korzystać trzeba :> 
Następny rozdział? Nie wiem kiedy pojawi się, ale pomysły mamy :D 

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 21

Kolejnego dnia, podczas czwartego dnia pobytu w słonecznej Barcelonie wszystko szło dość gładko. Do pewnego momentu...

Obudziłam się wypoczęta i miałam ochotę się gdzieś przejść, ale z tego powodu że była to godzina 7 rano, to moje plany były już niczym. Miałam jeszcze w uszach słuchawki, wczorajszego wieczoru zasnęłam słuchając muzyki. Postanowiłam włączyć laptopa, by sprawdzić czy jest Wojtek  może, chociaż wątpiłam w to strasznie, bo powinien teraz jeszcze spać. Miałam rację, nie było go. Postanowiłam czymś się zająć, zanim dziewczyny się nie obudzą i nie pójdziemy na trening. Gdzieś około 10 godziny, Wojtek był dostępny! Zadzwoniłam do niego w mgnieniu oka, ale on nie odbierał. Dzwoniłam raz po raz, później jeszcze raz, a potem kolejny. Smutno mi było z tego powodu... 

Na treningu szło mi o wiele lepiej niż wczoraj. Byłam napełniona pewnością siebie. Byłam także pewna, że jutro wygramy ten mecz. Nie dopuszczałam do siebie innej myśli. Ciężko trenowałyśmy żeby znaleźć się tu gdzie teraz jesteśmy. Trenerka była z nas zadowolona. Nurtowało mnie tylko jedno pytanie, czemu Wojtek nie odebrał? Postanowiłam na razie nie zaprzątać sobie tym głowy. Jak wrócę po treningu to do niego zadzwonię. 

Po trzygodzinnym treningu wróciłyśmy do hotelu. Niemalże od razu wzięłam telefon do ręki i pognałam na balkon. Wybrałam numer Wojtka i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Usłyszałam dwa sygnały a później odrzucone połączenie, postanowiłam ponowić czynność ale nic to nie dało. A może ma trening, albo załatwia ważne sprawy i nie może odebrać? Napiszę do niego wiadomość.
"Jak będziesz miał czas to zadzwoń proszę. Strasznie tęsknie i nie mogę doczekać się spotkania z tobą."
****************
Piąty dzień w Barcelonie. Słonecznie i pięknie. Wczoraj położyłam się spać dość wcześnie i kolejnego dnia byłam na nogach o 8. 

Nie mogłam się doczekaj popołudniowego meczu. Wiecie jak to jest czuć że coś się w twoim życiu zmieni? Ja tak mam od otworzenia oczu. Poranna toaleta zajęła mi kilka minut i nie miałam pojęcia co z sobą zrobić  Do wyjazdu mam jeszcze ponad cztery godziny. Usiadłam na łóżku i włączyłam sobie tv, nie wiem po co ale wpatrywałam się w czarne pudełko chociaż nic nie rozumiałam. Przełączyłam na jakiś kanał muzyczny i wzięłam laptopa. Miałam nadzieję że będzie Wojtek, ale jak zwykle jest na odwrót. Z czystej ciekawości wpisałam swoje nazwisko w wyszukiwarkę i zdziwiłam się kiedy zobaczyłam tyle wyników. Wiem nie każdy normalny człowiek szuka siebie w internecie ale widać co nuda robi z człowiekiem. Nie było w sumie nic ciekawego na mój temat a ja się w sumie z tego cieszę, nie zależy mi na sławie, chyba że mam zasłynąć jak piłkarka. Więc oprócz kilku moich zdjęć z Wojtkiem albo z meczy nie było tu nic ciekawego. Zawsze brat powtarzał mi że jeśli mam już istnieć w świecie mediów to tylko dlatego że sama osiągnęłam sukces. Po tej ciekawości założyłam słuchawki i "odpłynęłam". Włączyłam swoje ulubione kawałki i marzyłam. Chyba każdy lubi marzyc. Marzenia to taka droga ucieczki do własnego świata.


*****************

Za chwilę będę musiała wychodzić  i szczerze już nie mogę się doczekać  Kiedy pakowałam butelkę wody do torby dostałam sms-a.

"Właśnie widzę jak tęsknisz. Jak będzie cię stać na wyznanie prawdy to może wtedy pogadamy."

Zdziwiła mnie ta wiadomość  były dołączone jeszcze zdjęcia. Mój uśmiech w kilka sekund zbladł. Skąd Wojtek ma zdjęcia z tamtego dnia? Przez jeden głupi błąd wali się cale moje życie. Muszę się dowiedzieć skąd Wojtek ma zdjęcia jak "całowałam" się wtedy z tym patafianem. Jestem wściekła. Rzuciłam telefonem o ścianę w efekcie czego się rozwalił. Usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach. Nie miałam pojęcia kto zrobił te zdjęcia i kto je wysłał Wojtkowi. Nie mam pojęcia co teraz mam zrobić  Kucnęłam przy telefonie i poskładałam go. Po chwili włączył się, wybrałam numer Mateusza.
-Mati? Hej, możemy pogadać?
-Możesz mi powiedzieć co ty odpieprzasz siostra?! -Usłyszałam jego zdenerwowany głos.
-Co ja znowu zrobiłam?
-To że zdradziłaś Wojtka.
-Ale to nie było tak! To on mnie pocałował! Ja tego wcale nie chciałam!  Mateusz, błagam porozmawiaj z nim, proszę...-Powiedziałam błagalnym tonem.
-Pogadać to z nim mogę, ale ty go zraniłaś, chłopak się zastanawia czego ci brakowało. Rozumiesz? Zraniłaś go.-Wiem że on mówi prawdę ale nie mogłam go dłużej słuchać  rozłączyłam się. Do mojego pokoju wpadła Cher, nie mogłam dać po sobie poznać że coś się stało.
-Musimy już jechać  chodź.-Przerzuciłam torbę przez ramię i wyszłam z pokoju w koszmarnym nastroju. Za chwilę mam ważny mecz a wszystko mi się wali. Po jakimś czasie dotarłyśmy na stadion który powoli wypełniał się kibicami. Nawet nie zwróciłam na nich uwagi, szłam do szatni jakbym była w transie. Przebrałam się nie zważając na znakomite humory koleżanek z drużyny, szczególnie Cher jakoś dziwnie się zachowywała. Kiedy właśnie wiązałam sznurówkę moich korków do szatni weszła trenerka.
-Dziewczyny to ważny dla nas mecz, wiem że dacie z siebie wszystko...-Starałam się jej słuchać ale jakoś nie dałam rady się skupić.

*******************

Pierwszą połowę zaczyna drużyna przeciwna. Nie dawałam sobie rady z odebraniem piłki przeciwniczce. Po paru sekundach były w naszym polu karnym i choć dziewczyny bardzo się starały to i tak oddały strzał, uratowała nas stojąca na bramce Lea. Przez następne 20 minut nic szczególnego się nie działo. Kiedy tylko miałam piłkę pod nogami to zawsze mi gdzieś uciekała, popełniałam proste błędy które były karą dla całej mojej drużyny, utrzymywał się bezbramkowym remisem. Tym razem byłam w polu karnym drużyny przeciwnej, dostałam dobre podanie od Angeliny i kiedy już miałam oddać strzał w światło bramki, zostałam tak sfaulowana że poczułam przeraźliwy ból w kolanie. Opadłam na murawę. Zaraz obok zjawił się sędzia oraz lekarz. Zdjęli mnie z boiska, sędzia podyktował rzut karny
-Musisz iść ze mną do gabinetu.-Stwierdził lekarz. Strasznie mnie bolało ale chciałam zobaczyć czy Cher uda się wykorzystać szansę. Stojąc przed tunelem wyczekiwałam dalszego rozwinięcia akcji. Cher wzięła rozbieg i trafiła w prawy róg bramki. Kibice na stadionie oszaleli. Lekarz nie dał mi się pocieszyć jedyną dobrą wiadomością z dzisiejszego dnia. Pomógł mi dojść do swojego gabinetu kazał usiąść na kozetce.
-To uraz kolana.-Popatrzyłam na niego z przerażeniem w oczach.-Spokojnie, to nic poważnego, ale najbliższe kilka meczy sobie odpuścisz, treningów z resztą też.
-Cudownie.-Burknęłam. Do moich oczu cisnęły się zły które po chwili swobodnie spływały po moich policzkach. Nie dość że być może zmarnowałam wielką szansę drużny na zwycięstwo to jeszcze zraniłam osobę którą kocham najbardziej na świecie. Może mi nie jest pisane szczęśliwe zakończenie? 


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiemy że krótki i trochę wymuszony ale czasem nie udaje nam się pogodzić nauki z pisaniem. Postaramy się aby następny rozdział był szybciej i żeby lepiej się go czytało. Dziękujemy również za to że czytacie i czasem nawet komentujecie :)

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 20

Po tym "pięknym" pocałunku popatrzyłam się tylko na niego z niedowierzaniem. Ledwo widziałam jego twarz, ponieważ deszcz padał jak szalony, a było już po godzinie 22. 
Odwróciłam się i powędrowałam do domu. Znany piłkarz zaczął mnie wołać, ale ja nie dałam się tak wykorzystywać. Dobrze wiedział, że mam chłopaka i chyba ma świadomość, że nie chce wobec swojego chłopaka tak postępować. 
Ze zdziwieniem podczas powrotu zobaczyłam z daleka Cher, która akurat właśnie wracała i była tak samo mokra jak ja. 

-Jak było? -zdziwiło mnie to, że humor jej dopisywał.

-Lepiej nie mówić... -zaczęłam jej wszystko opowiadać, zrozumiała mnie jak najbardziej. Dobrze, że była wtedy przy mnie, miałam się komu wygadać w tej sprawie. 


************************
Siedząc na łóżku włączyłam swojego laptopa, chciało mi się wręcz płakać bo nie wierzyłam że potrafiłabym zranić tak Wojtka, gdyby się dowiedział. Po wpisaniu hasła do komputera szybko wyświetlił się pulpit. Kiedy tylko zobaczyłam ikonkę "Skype" od razu sobie przypomniałam sobie to co pisałam Wojtkowi w sms-ie.

-O MÓJ BOŻE!

Zalogowałam się na swoje konto i na szczęście był mój chłopak dostępny na Skype. Na szczęście? Nie byłam tego taka pewna... Bałam się, że wszystko wyjdzie na jaw. Postanowiłam zadzwonić do niego, ale on zrobił to ode mnie szybciej, bo ja zamiast dzwonić wahałam się nad dzwonieniem. Odebrałam.. 


-Cześć Natalia.-Szczęsny wyglądał na nieco przygnębionego.

-Hej. Przepraszam że wcześniej nie zadzwoniłam ale byłam z dziewczynami i tak się zagadałyśmy że straciłyśmy poczucie czasu.-Twarz Wojtka nieco pojaśniała.

-W takim razie jak ci się podoba w słonecznej Barcelonie? -Dobre pytanie. Podoba mi się tu? Sama nie jestem tego pewna, tyle się dzisiaj wydarzyło...

-Pewnie, jest cudownie, słońce, plaża no i oczywiście piłka, wiesz tylko kogo mi brakuje? 

-No nie wiem.

-No więc, jest pewien facet którego musiałam zostawić w Londynie i strasznie za nim tęsknie. Normalnie dnia bez niego nie mogę wytrzymać.-Wojtek roześmiał się słodko.

-Czy ja o czymś nie wiem? -Zapytał z udawanym zdziwieniem i powagą.

-O ciebie chodzi głuptasie. 

-Mam straszną ochotę cię pocałować a nawet nie minęła połowa twojego pobytu w Hiszpanii. 

-Ja tego pragnę bardziej od ciebie.

-Natka, wiesz jak bardzo cię kocham, ale ja muszę rano wstać na trening a jest środek nocy.

-Ale ja tak strasznie tęsknie.

-Nie jęcz mi tu bo jeszcze przez ciebie treningi zawale.-Przesłał mi przez kamerkę buziaka, od razu odwzajemniłam ten gest.

-W takim razie do zobaczenia mam nadzieję jutro.-Pożegnaliśmy się, odłożyłam laptopa koło łóżka. 

Do moich oczu cisnęły się łzy które po chwili spływały po moich policzkach. Byłam zła na siebie za to że nie byłam szczera z Wojtkiem który nie wiedział o całym tym zajściu, byłam zła na Pique za to że pocałował mnie chociaż wiedział że nie powinien tego robić  Najbardziej zła to chyba jestem na siebie, bo przecież ja też nie jestem bez winy. Mogłam nie iść na to całe spotkanie z piłkarzem FC Barcelony. 
Mam szczęście, że moje koleżanki z drużyny poszły już spać  Na pewno nie chciałyby zobaczyć mnie w takim stanie. Nawet podczas przeprowadzki mojego braciszka, nie popadłam w takiego doła. Pomyślałam, że muszę się z tym przespać  Może jutro coś na to zaradzę, powiem temu idiocie, że nie może mną tak pomiatać. Dobrze wie, że mam Wojtka i jestem tylko jego...


**********************
Byłam w półśnie. Śniła się scena jaka miała się zdarzyć prawdopodobnie dzisiaj, ale pod koniec snu wiedziałam, że to nie jest świat realny. Podeszłam do Pique i wypowiedziałam mu wszystko co o nim myślałam. On przyjął to jako tako, ale znów mnie pocałował. Na co ja wyrwałam się od niego i próbowałam uciec, lecz nie mogłam, ponieważ złapał mnie za rękę i nie chciał za żadne skarby jej puścić. Gorszego snu nie miałam od dawna. 
W tym realnym świecie widziałam koleżanki, które śmiały się jak nigdy. Oglądały pewnie zdjęcia z wczorajszego wypadu na plaży. Dobrze, że nie spotkałam ich, jak byłam z Pique. Boże!!! Nie chcę nawet o nim myśleć  Nie dość że wczoraj przez niego ryczałam i popełniłam błąd w swoim życiu, to jeszcze mi się śni. 
Postanowiłam w końcu wstać  jednak dałam radę tylko usiąść  Moje oczy się zamykały, ale zrobiłam mega, duże gały, jak wystraszył  mnie krzyk Lei. Krzyknęła wprost do mojego ucha. 

-Witaj śpiochu! Dzisiaj może jednak się wybierzesz z nami gdzieś, bo chyba chciałabyś mieć jakieś wspólne przeżycia z nami w tym niesamowitym mieście...

-Tak.. niesamowitym... -odparłam i odwróciłam się w jej stronę. Ona tylko kolejny raz wrzasnęła, ale tym razem ze strachu. 

-Natka! Jak ty wyglądasz? Masz spuchnięte oczy. Co ty wczoraj robiłaś? 

-Nic... 

-Jak to nic? Przecież widziałam wczoraj gdzieś ciebie i Cher przed godziną 18, jak wychodziłyście z hotelu. 

-No bo ja... 

-Co???

-Byłam z Cher na zakupach -odparłam byle co, a później okazało się że wpadłam. Cher była z dziewczynami wczorajszego wieczoru na plaży. Jednym słowem mówiąc-podpadłam. 

-Podpadłaś! -krzyknęły wszystkie dziewczyny w pokoju hotelowym. 

Wymieniłam tylko się z nimi wzrokiem, wstałam z łóżka i powędrowałam do łazienki. Idąc usłyszałam szepty dziewcząt. Było mi bardzo, bardzo, ale to bardzo głupio. 

Spojrzałam w lustro. Tyle rzeczy się w ostatnim czasie wokół mnie dzieje. Dorosłam, przeprowadziłam się do Londynu, gram w piłkę nożną, chodzę z Wojtkiem Szczęsnym, mój brat zadaje się i chodzi z dziw** Teraz jeszcze nadszedł Gerard. Myślę teraz, że wyjazd był kompletnie złym pomysłem...
Zwykłe czynności które normalnie zajmowały mi po kilka minut dziś trwały dwa razy dłużej. Po raz drugi spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, ujrzałam tam zupełnie inną dziewczynę niż kilka tygodni wcześniej. Wszystko się we mnie i w moim życiu zmieniło, było naprawdę jak w bajce, aż w pewnej chwili pojawił się pewien osobnik płci męskiej i namieszał w moim życiu jednym głupim pocałunkiem. 

-Długo jeszcze zamierzasz tam siedzieć? -Usłyszałam głos Lei zza drzwi.-Na trening się spóźnimy.

-Już wychodzę.-Rzuciłam jeszcze jedno spojrzenie w stronę swojego odbicia w lustrzę. 

Wzięłam kilka głębokich wdechów i przykleiłam sztuczny uśmiech na twarzy. Z podniesioną głową wyszłam z łazienki. Zarzuciłam moją torbę treningową na ramię i razem z dziewczynami wyszłam z hotelu. Nie byłam pewna dokąd jedziemy, na pewno nie było to Camp Nou. Dojechałyśmy pod jakiś ośrodek treningowy. Dziwnie się czułam w towarzystwie śmiejących się dziewczyn. Bez słowa podążyłam za nimi do szatni i przebrałam się. Wyszłam na murawę jako pierwsza przy okazji biorąc piłkę. Ustawiłam ją w miejscu wykonywania rzutów karnych i kopnęłam z całej siły co nie wyszło na dobre, ponieważ piłka trafiła w puste trybuny. 

-Cholera...-Przeklęłam cicho i wzięłam kolejną piłkę. 

Emocje wzięły nade mną górę i prawie nic na treningu mi nie wychodziło. Czułam się odizolowana od reszty drużyny. Chciałabym z kimś o tym porozmawiać a ciągle nie jestem całkowicie pewna do Cher. Czasem brakuje mi takiej szczerej rozmowy z Mateuszem, zawsze mogłam mu powiedzieć o wszystkim a do tego dostawałam dobrą radę, a teraz nawet nie mamy dla siebie czasu. Postanowiłam sobie że pogadam z Pique o tym całym zajściu i jego zachowaniu oraz podbuduję relację z bratem. 
Po trzech godzinach na prawdę męczącego treningu dziewczyny zaproponowały mi spacer i jakieś ciastko ale zdecydowałam się na samotny spacer. Spacer to najlepszy czas na użalanie się nad sobą. Idąc przez park pełen małych dzieci i ich rodziców oraz mnóstwo roześmianych twarzy. Podziwiam ludzi którzy potrafią cieszyć się ze wszystkiego. Kiedy tak szłam i rozmyślałam wpadłam na coś twardego. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam uśmiechniętą twarz osoby którą najmniej chciałam spotkać, a mianowicie był nią sam Gerard Pique. 

-Cześć piękna.-Powiedział obejmując mnie ramieniem.

-Czego chcesz? -Warknęłam strząsając jego rękę.

-Stęskniłem się. 

-Słuchaj, ja rozumiem że może inne dziewczyny leciały na takie typu teksty i zagrania ale ja taką  dziewczyną nie jestem! -Niemal wykrzyczałam te słowa.-Wiesz że ja mam do kogo wracac, mam chłopaka którego kocham i który kocha mnie.-Powiedziałam już nie podnosząc głosu.

-Nie masz ochoty się trochę zabawić?  -Co on sobie do cholery myśli?! I pomyśleć że ja go miałam za dobrą osobę, piłkarzem może i jest dobrym, ale jego osobowość i charakter...delikatnie rzecz ujmując są okropne. Posłałam mu mordercze spojrzenie i szybkim krokiem udałam się w stronę hotelu. Rzuciłam torbę w kąt pokoju i usiadłam na łóżku. Nie byłam zrozpaczona tak jak wczoraj, ja byłam wściekła. Nie miałam ochoty płakać lecz coś rozwalić  Jak można tak traktować innych? Nigdy nie zrozumiem takich ludzi. Tak jego sława od siedmiu boleści uderzyła mu do głowy. Wzięłam laptopa i ponownie usiadłam na łóżku. Włączyłam skypa, miałam nadzieję że Wojtek będzie, ale nadzieja matką głupich. Nie miałam pojęcia czym mogę się na tę chwilę zająć. Zalogowałam się na facebooka ale tam też nic ciekawego. Westchnęłam głośno i odłożyłam komputer na miejsce. Wygrzebałam spod poduszki moją MP3 i włączyłam sobie ulubione piosenki. 

Rozdział 19

Wczesnym rankiem obudziło mnie rzuty poduszkami w moją głowę od kilku koleżanek. 

-Wstawaj śpiochu! -krzyknęły niemal równocześnie, było ich chyba z sześć.

Ledwo przepchałam się do łazienki. Słyszałam tylko odgłosy koleżanek, które były podekscytowane cały czas przyjazdem do Barcelony. Wyjrzałam przez okno i  zaczęłam sobie marzyć, chciałabym tutaj kiedyś zamieszkać, razem z Wojtkiem. Jest tu tak cieplutko, chętnie zostałabym tu na dłużej. Od początku mi się tu podoba. 
Minęło niecałe 15 minut, a już byłam umyta i przebrana wyruszyłyśmy z dziewczynami na trening. 

*****************
Wooooooooooooow! Nie jestem pewna, czy to się dzieje naprawdę. Jestem na CAMP NOU! 
Trafiłyśmy akurat na trening FC Barcelony. Patrząc na moje koleżanki, miały podobne reakcje. Lea nie mogła ustać w miejscu, Emily nawijała jak głupia, a ja tylko patrzyłam się na piłkarzy, którzy trenowali właśnie w tym momencie. Nagle nad moją głową nadlatywała piłka, którą ktoś przez przypadek wykopał. Złapałam ją i zaczęłam się zastanawiać kto to zrobił. Okazało się, że był to Gerard Pique! Dziwne, co nie? A żeby było mało, to jeszcze odezwał się do mnie... tzn. do nas wszystkich... 

-To wy przyjechałyście z Londynu? -nie mogłyśmy uwierzyć, że słyszał o nas. 

-Tak, to my. Jesteśmy podekscytowane tym, że się tutaj znalazłyśmy -odpowiedziałam z zachwytem i w myślach stwierdziłam, jak Gerard się pięknie uśmiecha. Przez chwilkę zastanawiałam się czemu nadal tu stoi a nie wraca do treningu, dopiero po chwili zorientowałam się że w rękach mam piłkę. Uśmiechnęłam się do piłkarza i mu ją oddałam.

-Dziękuje -piękny uśmiech to chyba za mało... on ma boski uśmiech. Rany...co ja gadam, przecież ja mam Wojtka i Gerard też kogoś ma.

Nie sądziłam, że ten pobyt w Barcelonie będzie aż tak wspaniały. Hmm.. a co będę robić potem? 
Podczas oglądania popisów FC Barcelony rozmyślałam nad planami na wieczór. Może się podsunie się sam jakiś pomysł? Nie sądzę. Koleżanki mają plany, jedne idą zwiedzić miasto, drugie popędzą na plaże.. Ehh... Musiałby się jakiś cud stać, żebym spędziła ten dzień normalnie. Napisałam do Wojtka:

"Zadzwonię do Ciebie dziś na Skype'a. Bardzo mi Ciebie brakuję :**" 

Kiedy na telefonie pojawił się informacja "wysłano", zaczęłam chować telefon do torebki mając jakąkolwiek nadzieję, że odpisze. Wtedy przed moimi oczami pojawiły się Lea i Emily. Oznajmiły mnie, że musimy już iść, ale że przyjdziemy tu także innego dnia. 
Grupką szłyśmy zaczęłyśmy wychodzić ze stadionu, a po chwili do moich rąk jakiś gość wręczył mi karteczkę, a po tym uciekł. Nie był to piłkarz ani jakikolwiek znany człowiek. Otworzyłam więc zwiniętą karteczkę. Przeżyłam szok widząc to co zobaczyłam:

"Może się spotkamy? Przepraszam, że nie powiedziałem ci tego osobiście, ale mam trening :)
Pique"

Pod wiadomością pojawił się adres i godzina, gdzie mielibyśmy się spotkać. 
Jednak zdarzył się cud. Mam plany na ten wieczór! Nie wiedziałam, że te plany będą aż tak niesamowite!
Po opanowaniu zachwytu jaki mnie ogarnął zaczęłam zwijać karteczkę, a wtedy odezwała się Cher (pierwszy raz chyba od miesiąca, nie licząc oczywiście tego kiedy zwraca się do mnie podczas meczu lub treningów.. ogólnie mówiąc tylko w sprawie piłki nożnej):
-Co tam masz? 

-Jakiś śmieć -westchnęłam z niepewnością, bo nie wiedziałam jak z tego wybrnąć, a poza tym dręczyła mnie myśl "Czemu ona się do mnie odezwała? Co ją nawróciło?" -Od kiedy się do mnie ostatnio odzywasz. Myślałam, że już się to nigdy nie stanie...

-No cóż.. To był mój błąd. Niepotrzebnie się tak obrażam, myślę że to co da, ale sama widzisz że tylko jest z tego kiszka.. Rozumiesz, co nie? -wytłumaczyła się Cher i pędem pobiegła do innych koleżanek z drużyny, bo ją wołały. 

Myślę, że zaczyna się już to wszystko układać. Pewnie ja i Cher znów będziemy nierozłącznymi koleżankami. Cieszy mnie to. Bez niej miałam taką pustkę. Oprócz Wojtka, nie miałam żadnej osoby której mogłam się wygadać o tym wszystkim...


**************************
Po obiedzie usnęłam na jakieś 2-3 godziny. Z Pique byłam umówiona o 18. Nie miałam zbyt dużo czasu. Zaczęłam się ubierać. Przesiedziałam przy walizce trochę czasu, bo nie chciałam iść w byle czym. Z tego powodu, że było tu cieplutko, co teraz dla mnie nie jest spotykane, ubrałam na siebie letnie ciuchy. Ktoś zapukał do mojego pokoju. Szybko posprzątałam bałagan jaki narobiłam przez ten czas. Okazało się, że tą osobą pukającą była Cher. 

-Woooooooooooow! Jak ty wyglądasz! Bosko! -zawołała, a ja w myślach stwierdziłam tylko, że brakowało mi tej osóbki, bardzo. 

-Dzięki! -odpowiedziałam i nastała kilkusekundowa cisza. Postanowiłam zapytać. -Co cię tu teraz sprowadza? Przepraszam, głupie pytanie, ale nie jestem pewna czy jesteśmy pogodzone ze sobą, czy dalej jesteśmy tak jakby sobie "obce"?

-No właśnie ja w tej sprawie.. A mianowicie, chcę cię przeprosić za to zachowanie. Nie było na miejscu. Myślę, że jeśli byś mi wybaczyła, mogłybyśmy się przyjaźnić. Co ty na to? Zgoda? 


 *    *    * 
Dzień przed wyjazdem do Barcelony...

-Jesteś pociągający jak spłuczka w sedesie! - musnęła ustami Mateusza wypowiadając do niego te słowa. -Mam nadzieję, że szybko wrócisz z pracy.

-Też mam taką nadzieję. Też cię kocham! -na pożegnanie dostała całusa nie minęła chwila a pozostała w domu tylko ona. 

"Chodź już!" - wysłała sms-a i podeszła do okna oczekując na gościa.

*puk puk*  

-Heeej! -w drzwiach stanęła Cher nie wiedząc co powiedzieć. Nie znała zbyt Sandry, widzi się z nią dopiero czwarty czy piąty raz. 

-Witaj! Zapraszam do środka i mam nadzieję, że nie zniechęcisz się i przyjmiesz moją propozycję -powitała ją z uśmiechem. 

Poczekała aż Cher ściągnie z siebie płaszcz i buty. Trochę to zajęło Cher, ale Sandra doczekała się, aż zaprowadzi swojego gościa do salonu.

-A więc, co miałaś takiego ważnego w sprawie do mnie. Przecież ze sobą prawie w ogóle nie rozmawiamy -lekko oburzona i lekko zakłopotana Cher nie miała pojęcia, co chciała od niej Sandra skoro prawie w ogóle się nie znają. 

-Nie martw się, zaraz mnie polubisz -stwierdziła z uśmieszkiem na twarzy Sandra. -Doszły do mnie wieści, że już nie przyjaźnisz się z Natalią...

-Taaaaak... Lecz sama nie wiem czy mam jej wybaczyć czy nie. Pewnego razu dziwnie postąpiła wobec mnie. Myślę, że to koniec naszej przyjaźni, ale chciałabym jej to jakoś pokazać...

-Wiedziałam, że będzie do siebie aż tak podobne, nie mogę uwierzyć! -uradowana Sandra skakała ze szczęścia po salonie i po chwili spoważniała. 

-Co masz na myśli? 

-Może nie pokażesz tego jej, że już nie chcesz się z nią przyjaźnić. Ale mam o wiele lepszy plan.. 

Cher uśmiechnęła się i wsłuchiwała się w każde słowo wypowiedziane przez jej nową koleżankę. Najwyraźniej spodobał się jej pomysł Sandry i wolała całą złość na Natkę okazać w inny sposób.

*     *     *
-Zgoda! -z uśmiechem stwierdziłam, że pogodzenie się z Cher wyjdzie mi tylko i wyłącznie na dobre. 

-Jak ja się cieszę, że mnie zrozumiałaś -zachwycona przyjaciółka cieszyła się tym, ale nagle moje ubranie przykuło jej uwagę. -Dokąd się wybierasz tak ubrana? Wyglądasz bosko!

-Ehhh... jeśli już jesteśmy przyjaciółkami mogę ci wszystko powiedzieć, co nie? -na jedną chwilę Cher kompletnie roztrzepana, ale kiedy już skończyłam pytać jej twarz stała się przeciwieństwem tej wcześniejszej. 

-Oczywiście! 

- A więc... 

-Czy to takie trudne powiedzieć? Czy to naprawdę coś ważnego? -dopytywała się mnie Cher, a ja nie wiedziałam jak mam jej to powiedzieć, ale w końcu wzięłam oddech i wypowiedziałam to co miałam wypowiedzieć.

-A więc to jest ważne. Bo... Gerard Pique chce się ze mną zobaczyć! 

-Oooo serio??? -reakcja Cher była taka sobie, ale po chwili się tak jakby pobudziła i zaczęła się cieszyć razem ze mną.

-Tak, naprawdę. Też nie mogę w to uwierzyć. 

-Jesteś niesamowita, Natka! 

-Weź przestań! Jak już coś to Pique jest niesamowity -roześmiałam się. -A co do tego spotkania z nim, to muszę już iść. 

-Pójdę z tobą. To znaczy... kawałek podejdę z tobą, bo ja wybieram się z dziewczynami na plażę. Ja idę się więc przebrać i zaraz tu do ciebie wrócę i pójdziemy -wyszła zamykając za sobą drzwi. Brakowało mi jej. Sama nie wiedziałam, że zgoda między nami przyjdzie tak szybko. 


*     *     *
Cher wyciągnęła ze swojej jasno-brązowej torebki komórkę. Szybko zaczęła pisać sms-a do niedawno lubianej przez nią koleżanki. 

"Nasz cel przyjdzie wcześniej niż myślałam. Dam ci znać wieczorem, bye :*" 

*     *     *
Cher już jak wyszłam czekała na mnie i po jej roześmianej buzi było widać, że cieszyła się tym, że postanowiłam jednak ruszyć się z hotelu. Podprowadziła mnie kawałek i dalej poszłam sama. Średnio orientowałam się gdzie jestem, ale nie musiałam się martwić o tego typu sprawy, bo już z daleka po jakimś czasie drogi, zauważyłam piłkarza Barcelony. 

-Witaj! -przywitał się ze mną, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. W sumie zastanawiało mnie, co skłoniło go do spotkania ze mną. Nastała cisza... -Wiem, że to dziwne, ale polubiłem cię. Lubię takich ludzi jak ty. 

-Lubisz mnie, a wymieniliśmy między sobą kilka słów. Coś tu nie pasuje, chyba muszę wracać... -odwróciłam się i skierowałam się w drogę powrotną. Nie rozumiałam tej sytuacji. Jednak ten nowo poznany kolega nie chciał odpuszczać. 

-Nigdzie nie idziesz! Niech zgadnę... Nie masz planów na ten wieczór i spędziłabyś go w hotelu, co nie? -spojrzał na mnie i czekał na odpowiedź. Czytał mi myślach! Ja zamiast coś cokolwiek powiedzieć, uśmiechnęłam się. 

-A więc.. Ja sprawię, że tego wieczoru nie pożałujesz -spojrzał na mnie, a ja na niego. Dałam mu szansę. 

*****************************
Siedzieliśmy w dobrej restauracji. Zamówiliśmy jedzenie, które było jednym słowem genialne. Dalej nie mogłam rozwiązać zagadki pod tytułem "Czemu chciał się ze mną spotkać?", ale oprócz tego humory nam dopisywało. Dobrze się z nim rozmawiało. Zadawał mi tak wiele pytań, że nie pamiętam ile ich było.

-Masz chłopaka? -zaczął rozwijać kolejne tematy, a wydaje mi się, że oczekiwał tylko na moją odpowiedź "nie". 

-Tak. Bardzo przeżywał to, że jadę tutaj na 5 dni. Dnia nie może beze mnie wytrzymać -spojrzał na mnie i spoważniała mu twarz. Ja dodałam: -Ja tak samo. 

Po tym co ja powiedziałam, zaczął kompletnie mówić z innej beczki. 

-Może wyjdziemy? 

-Jasne...

Nie sądziłam, że będzie miał aż tyle pomysłów. Kolejnym razem wybraliśmy się na plażę. Zaczął mi opowiadać śmieszne wydarzenia z jego życia, ja odwzajemniłam się tym samym. Chyba nigdy nie wylałam tylu łez z śmiechu. Wszystko szło gładko, dopóki nie postanowiłam wracać do hotelu, ponieważ dopadła nas ulewa. 

-Muszę iść... Zmokłam strasznie! 

-I co z tego? 

-I co z tego? Ja tu nie przyjechałam się pochorować.. -zaczęłam nawijać jak głupia, a Pique nie wiedział jak mnie uspokoić.

POCAŁOWAŁ MNIE!