poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 26

Wróciłam do Londynu. Czuję się o wiele lepiej. Nie patrzę już wstecz. Razem z Wojtkiem zapomniałam o wszelkich niedogodnościach, jakie występowały między nami. Wróciliśmy do siebie, jesteśmy znów parą. 
Było czuć już wiosenny kwiecień. Może to dziwne, że w Londynie, ale tak właśnie było. Pogoda panowała taka, jaka podczas mojego pobytu w Krakowie. Od kilku dni po treningach ciągle gdzieś wychodzę. Do kina z Wojtkiem, na spacer z Wojtkiem. Z Wojtkiem cały czas. Nigdy nie przestanę go kochać. Nie myślimy już o tym co było jeszcze niedawno. Wyjaśniliśmy sobie wszystko od początku do końca. 
Przechodziłam dzisiaj ulicą kierującą do pobliskiego sklepu, do którego zawsze chodziłam. Było tam blisko i tanio. Drogę przeszkodziła mi nadchodząca naprzeciw mnie osoba. Była to moja  "kumpela" Cher. Nie odzywałyśmy się po tym całym zajściu ze zdjęciami przez pewien czas. Ja nie okazywałam żadnej wściekłości na nią, za to co się stało. Ona przestała się do mnie odzywać. Wydawało mi się to dziwne, lecz przypomniałam sobie słowa Sandry z kłótni, sprzed kilku tygodni. Już wiem, czemu moja dawna przyjaciółka się do mnie nie odzywała ani słowem przez pewien czas od powrotu z Hiszpanii. 
Przystanęłam na chwilę. Spojrzałam na dawną koleżankę, aby sprawdź czy powie cokolwiek. Wymieniłyśmy spojrzenia i na tym się zakończyło. Postanowiłam tego tak nie zostawiać. Nie chciałam żeby to wszystko co przeżyłyśmy, było tylko wspomnieniem zaliczanym do udanych, ale nie z właściwą osobą. Miałam ogromne chęci, by wszystko było tak jak dawniej. Już i tak prawie wszystko osiągnęłam. Pogodziłam się z Wojtkiem i nawet Sandrą. Zaczęła akceptować nasze szczęście jakie nas ogarnia, kiedy tylko jesteśmy ze sobą. Tylko relacja między mną a Cher się jednak nie poprawiła. 

-Hej! -zawołałam w stronę dziewczyny, ale ona jednak wydaje mi się, że bała się tej rozmowy, więc mnie zignorowała. Powtórzyłam: -Hej! Nie bój się ze mną pogadać. Wiem co się stało. Nie zmienimy tego, jak postąpiłaś. Nie jestem na ciebie zła. Chciałabym, byśmy przyjaźniły się dalej - wsłuchiwała się w moje słowa i zdążyła mnie już minąć, ale kiedy dokończyłam moje ostatnie zdanie skierowane właśnie do niej, zatrzymała się. 

-Ja naprawdę nie chciałam... 

-Wiem, że nie chciałaś. Wiem, jak się wtedy czułaś. Nie powinnam urywać naszej przyjaźni -powiedziałam, a ona słuchałam mnie ze zdziwieniem, była w szoku. 

-Serio? 

-Tak, serio. Rozmawiałam z Sandrą, wytłumaczyła mi to wszystko i to była chyba tylko wyłącznie jej wina, ale w sumie wiem, że ty byłaś na mnie dalej zła za to co się między nami wcześniej stało i nie miałaś nic przeciwko temu, żeby mi dopiec... -uśmiechnęłam się do niej, a Cher odwzajemniła uśmiech, ale miała jednak sporo pytań.

-Ty rozmawiałaś z Sandrą. Uszłyście cało? -roześmiała się, ale po chwili się opamiętała bo myślała że to w cale nie jest śmieszne. Dla mnie trochę było i też się roześmiałam. 

-Wiesz, w sumie Sandra i ja zrozumiałyśmy trochę. Przede wszystkim ona. Musiała zrozumieć, że to ja daję Wojtkowi to szczęście i że nic nas nie rozłączy. 

-Nie wierzę, to sen? A tak poza tym, ona wróciła może do Mateusza?

-Tak, wróciła. Są bardzo szczęśliwi. Jednak Sandra kocha go teraz tak na całkiem serio i jego jedynego najbardziej na świecie.

-Co na to wszystko Szczęsny? -spojrzała na mnie i się roześmiała. Ledwo ogarniała to wszystko co działo się koło niej, a ona nie była nawet zainteresowana tym. 

-Szczęsny? No Szczęsny jest ze mnie i Sandry bardzo dumny. 

-Czyli wszystko okej, dalej jest tak jak dawniej? -zapytała. Ja już nie mogłam doczekać się kiedy skończy zadawać te pytania, chociaż odpowiadanie na nie, nie było takie złe. Jestem dumna z tego co się stało przez ostatnie dwa tygodnie. 

-Tak. Ostatnio z Wojtkiem spędzam bardzo dużo czasu. Cieszy mnie to. Nie kocham nikogo tak bardzo jak jego.

-Ehh.. Cieszę się twoim szczęściem -uśmiechnęła się, a ja dążyłam tylko do tego by zadać jej najważniejsze pytanie.

-A więc... Z nami będzie tak jak kiedyś? 

-Wiesz... Zastanowię się...To trzeba przemyśleć... -spojrzałam tylko nie jasno na koleżankę, a ona się po chwili roześmiała. -Żartowałam! No pewnie! 

-O mój boże! Wiesz jak się dziwnie poczułam? 

-Eh... Wiem. To był i tak żarcik, hyhyhyhyhy! -znów, tak jak dawniej Cher było do śmiechu. Za to ją uwielbiam! 

-Idziesz jutro ze mną, z Wojtkiem i Łukaszem na szarlotkę? 

-Ooo... Chętnie! Wiesz jak ja za tym tęskniłam? -obserwowałam tylko tą radość, którą zaczęła mnie zarażać przyjaciółka.

-Wyobrażam sobie. 

***********************
Kiedy otworzyłam drzwi naszej ulubionej knajpki, byli już wszyscy. Cher, Łukasz i mój Wojtek. Cher i Łukasz zasiedli sobie koło siebie, a mój chłopak czekał, aż zajmę miejsce koło niego.
Każda z tych osób na usłyszenie otwierających się drzwi odwrócili się w moją stronę i powitali mnie z radością, że w końcu zasiedliśmy do tego stołu tak jak dawniej. 
Przytuliłam każdego, i Cher i Łukasza, a na końcu Wojtek dał mi słodkiego buziaka. 
-To co zamawiamy szarlotkę? -wykrzyknął Łukasz, a ja miałam coś dodać, ale ze zdziwiłam się kiedy to Cher była ode mnie szybsza i jej słowa brzmiały dokładnie tak samo, jak miałam powiedzieć Łukaszowi: 
-Ty tylko o jednym... -roześmiała się Cher. 
-Wiecie przecież, że lubię szarlotki -oznajmił Łukasz.
-Nie wiedzieliśmy o tym. Wiedzieliśmy, że ty je KOCHASZ -wtrącił Wojtek.
-Na jedno wychodzi -Łukasz nie był tym faktem jakoś rozbawiony. 
-Ahahahahha! -nie wytrzymałam, a w podziękowałam dostałam spojrzenia trzech par oczu równocześnie. -Hhahahahahahahahah! -wiedziałam, że to nie skończy się tak szybko. Od dawna nie miałam takiej głupawki. 
-Moja droga, może wyjdziemy na zewnątrz, dobrze ci to zrobi, hyhyhy -dobrze postąpił mój kochany Szczęsny.
-Bardzo śmieszne, hahahahah! 

Wojtek wstał razem ze mną i wyszliśmy z knajpki. Ja nie mogłam zamknąć buzi, a jemu chyba także zaczęło się tak odreagowywać jak mi w tamtej chwili. Lecz po pewnym czasie przestało go to tak wszystko bawić jak mnie, więc usiadł razem ze mną na ławce i czekał aż się uspokoję. 
Minęło ponad pięć minut, a ja dalej płakałam ze śmiechu. Wojtek tylko się uśmiechał, tym bardziej kiedy zobaczył krople łez na moich policzkach. Płakałam ze śmiechu. Nie wiem nawet z czego. Śmieszyło mnie to wszystko jeszcze bardziej, że Wojtek nie wybuchnął śmiechem do tego czasu. 
Potrwało to jeszcze przez jakieś kilka chwil, zaczęłam cichnąć z sekundy na sekundę. Potem nastała cisza, myślałam że coś wtedy powie Wojtek, ale wydawało mi się że czekał aż sama zacznę coś do niego mówić, albo nie był pewien czy jeszcze nie dostanę kolejnego ataku głupawki. 
Siedząc już wyprostowana z nogą na nodze, wpatrywałam się gdziekolwiek. Nagle zrobiłam błyskawiczny obrót w stronę ukochanego i wypowiedziałam tylko jedno słowo: 
-Przepraszam...

-Za co ty mnie przepraszasz? .. Przecież... nie raz ci się zdarzało tak -zachichotał Wojtek, a ja tylko pchnęłam go ręką, żeby się uspokoił, przy czym miałam mega banana na twarzy, ale nie zbierało mi się na kolejną turę głupawek.

-Szczęsny... Nie żartuj sobie... 

-Przepraszam...

-Za co ty mnie przepraszasz? 

-Natalko, nie zaczynajmy znów... 

-No dobrze, wiem. Wracamy do Cher i Łukasza? 

-Jeśli ty tylko sobie tego życzysz -wyszczerzył zęby Wojtek, a ja pokazuję mu, że jest mi wszystko jedno. 

-Widzę, że tutaj ci jednak lepiej. 

-Z tobą zawsze -zaczęłam całować Wojtka, a jemu to najwidoczniej nie przeszkadzało. Nie śpieszyło się nam jakoś na powrót do przyjaciół. To Łukasz kocham szarlotkę, nie my. Ehhh... ja mam głupie myśli. 

Nie zbaczając z tematu Łukasza, to właśnie przez niego nagle otworzyły się drzwi do knajpki i usłyszeliśmy tylko:

-EJJJJJ! Zakochana para! -na te słowa, jak na rozkaz, nasze usta odsunęły się od siebie i obróciliśmy się w stronę Fabiańskiego. -Myślicie, że wy nie macie szarlotki, co? 

Nie musiał nas długo namawiać, bo już po chwili byliśmy na miejscach naprzeciwko dwojga przyjaciół. 

***********************
-Skoro ty idziesz do Wojtka, Natka, to ja odprowadzę Cher do domu -oznajmił Łukasz, a na to ja z Wojtkiem wymieniliśmy się uśmieszkami na twarzy. -Coś wam się nie podoba?

-Jest jak należy. Przecież Cher nie może wracać sama -uśmiechnął się Wojtek, nam tylko jedno w głowie...

Cała nasza czwórka wyszła równym krokiem i każda z dwójek szła w kompletnie inne strony. Pożegnaliśmy się i ja dotrzymałam kroku Wojtkowi idąc z nim drogą, która zaczynała się najpierw od skrętu w lewo. Dosłownie koło budynku knajpki. Po skręcie Wojtek zatrzymał się i pokazał mi gestami, żebyśmy zajrzeli zza zakrętu zachowanie pary kierującej się w przeciwnym kierunku niż oni. Zrozumiałam to idealnie. Wyjrzeliśmy i patrzyliśmy przez chwile na tą parę. Rozmawiali, śmiali się, ale i także nagle złapali się za ręce, idąc tak później aż nie znikli z naszego pola widzenia. 
Razem z Wojtkiem wstałam i skierowaliśmy się do domu jego domu. Jako pierwsza zaczęłam mówić: 
-Coś przeczuwałam, że tak się stanie.

-Ha! I zawsze masz rację -dodał Wojtek, a ja go tylko za to przytuliłam. 



***************************
Tak wróciliśmy do domu. Nie byłam zbyt zmęczona, tak samo jak i Wojtek. Ze swojej brązowej torebki wyciągnęłam komórkę. Na wyświetlaczu zegarek wskazywał godzinę 22. Obróciłam się w stronę Wojtka, który właśnie szedł w moim kierunku. Ja siedziałam na kanapie. On dołączył się, a ja zaproponowałam:
-Obejrzymy jakiś film? -zaproponowałam z nadzieją, że powie "tak". Chociaż widziałam, że jemu nie zbyt się chciało.

-Sam nie wiem... 

-Może zagramy w Fifę? 

-Sam nie wiem...

-Co się stało? -spytałam Wojtka, bo ciekawiło mnie wręcz, czemu był taki smutny.

-Nic mi się teraz nie chce... -westchnął, a mi wpadło do głowy tylko jedno, by mu poprawić humor. 

-A to? -po wypowiedzeniu słów, nasze usta się złączyły. 

-Nie zaczynaj -uśmiechnął się, a ja roześmiałam się.

-A mogę zacząć -westchnęłam i nie widziałam, żeby Wojtek miał coś przeciwko. 

________________________________________________________________________

No i koniec w końcu ^^
Napadła nas mega wena i w ciągu jednego dnia, nawet mogę powiedzieć, że w ciągu jednego wieczoru, wszystko napisałyśmy. 

Co z dalszymi rozdziałami? Hmm.. Myślę, że zostaną nam jeszcze z 2-3 rozdziały do końca.
Wątków już nam brakuję, więc teraz wystarczy to jakoś ładnie dokończyć c: 







1 komentarz: