czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 13

Nie sądziłam, że będę spać u Wojtka. Mi to nic nie przeszkadzało, chociaż mi to tam było dobrze. Jednak mamie to ku mojemu zdziwieniu przeszkadzało. 
 -Gdzie byłaś? -krzyknęła mama. 
-U Wojtka...
-A nie mówiłem? -z drugiego pokoju słychać było Mateusza. Mama jednak to zignorowała. 
-Mogłaś przynajmniej zadzwonić, martwiłam się! 
-Mamo, mam 18 lat. 
-Wiem o tym, ale mieszkasz jeszcze pod tym dachem.
 Dołączył do nas Mati. 
-Mamo, zrozum! Jeśli jest pod opieką Wojtka, nic się jej nie stanie. 
To zakończyło ten temat, a ja zapytałam mamy. 
-Kiedy przyjeżdża wujek, ciocia i Dominika?
-Właśnie chciałabym, żebyś z bratem pojechała na lotnisko po nich, ale nie radzę ci jechać w takim stanie -miała racje, bo wyglądałam strasznie. Musiałam się umyć i przebrać. Nie chciałam siedzieć w domu bezczynnie.
-Pojadę z nim, tylko się przebiorę...
-To szybko. Za 20 minut masz być gotowa. 
 -Ok! 

Migiem zebrałam się i zeszłam na dół. 
-Poszło ci szybko, siostra! -uśmiechnął się brat, który właśnie otwierał drzwi. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na lotnisko. 

Byliśmy 30 minut przed przylotem rodziny. Kupiłam sobie i Mateuszowi gorącą czekoladę. Nagle jakby się mi powtórzyła chwila z wczorajszego poranka. Ktoś mnie złapał za ręce. 
-O mój boże! -ja głupia zawsze muszę się czegoś przestraszyć. To był Wojtek. 
-Boisz się mnie? 
-Ehh... Nie -roześmiałam się. -Ale myślę, że wy to specjalnie robicie. Naprawdę, za niedługo dostanę zawału przez was! 
Wojtek nie wiedział o co chodzi, a ja westchnęłam: 
-Nieważne...
-A co tu robicie? 
-Rodzina przyjeżdża, czekamy. 
-A więc do zobaczenia, wesołych świąt! -pożegnał się z nami, a mi jeszcze dał dodatkowo całusa. 
-Paa! Odezwij się jak wrócisz!

Nie mogłam doczekać się przyjazdu kuzynki,jest w moim wieku i bardzo dobrze się dogadujemy. Od pewnego czasu nie miałam czasu żeby z nią pogadać. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Mateusza.
-Już są.
Od razu przywitałam się z ciocią i wujkiem a na końcu z kuzynką.
-Cześć Natka, jak tam w wielkim świecie?
-Cudownie. Mam ci tyle do opowiedzenia. A w ogóle jak tam w Polsce?
-Nudy. Nic się nie dzieje. Mam nadzieje że pokój będę dzielić z tobą a nie z Mateuszem.-Obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Podszedł do nas brat.
-Co wam tak wesoło?
-A nic nic.-Powiedziałyśmy to równocześnie i znowu wybuchnęłyśmy śmiechem. Wsiadłyśmy do auta. Po 30 minutach byliśmy już w domu. Mama była w siódmym niebie,bardzo lubiła ciocie. Od razu zaczęły plotkować,a mój tata musiał pochwalić się wujkowi swoim samochodem.Razem z Dominiką,poszliśmy do mojego pokoju.
-Witam w moim świecie.
-Wow,ten świat to masz duży. Dobra,opowiadaj jak tam treningi?
-Nie mam pojęcia od czego zacząć.-Dominika usiadła na łóżku i rozglądała się po pokoju.
-No wiesz,najlepiej to od początku.
-Ok. Od początku. To treningi są świetne,dziewczyny z którymi trenuje też są bardzo fajne. Mam chłopaka...
-Co???!!! Jak ma na imię?
-Wiem że mi nie uwierzysz ale to...Wojciech Szczęsny.
-OMG! Żartujesz? Opowiadaj dalej.
-Miałam też mały wypadek samochodowy,ale już wszystko w porządku.-W sumie mogłam jej o tym nie mówić,trochę się zmartwiła.
-Jaki wypadek,co się stało?
-Głupia sytuacja. Podsłuchałam rozmowę Wojtka i jego byłej dziewczyny Sandry. Ona powiedziała że jest w ciąży,oczywiście okazało się że nie jest. Ale ja wybiegłam z jego mieszkania i wsiadłam do samochodu, później jakoś mi się film urwał.
-Nie możliwe. A tego twojego Wojtka to poznam?
-Teraz jest w Polsce,wyjechał na święta ale za jakieś dwa tygodnie wróci i od razu was poznam. A jutro idziemy na zakupy.
-Uuuu zakupy,to lubię.
Gadałyśmy prawie całą noc,poszłyśmy spać wtedy kiedy zaczęło już świtać. Obudziłyśmy się koło 13.
-Idź się ogarnij a ja pójdę za chwilę i zejdziemy na śniadanie a później na miasto.
Po około godzinie byłyśmy gotowe już miałyśmy wychodzić.
-A wy dokąd się wybieracie?
-Mati,idziemy na zakupy.
-Mogę z wami?
-Ty chcesz z nami jechać? Będziesz z nami łaził kilka godzin po sklepach,i nie będziesz marudził? Ciężko w to uwierzyć. Wiesz że cię kocham ale to będzie nasz dzień.
-Ok,jak chcesz.-Wystawił mi język i od razu dostał z łokcia.-Pa.
Mina Dominiki kiedy zobaczyła galerię była bezcenna.
-Wow,resztę dnia spędzimy tutaj.

Jeszcze nigdy nie chodziłam po sklepach tak długo. Byłyśmy wykończone,ale jakie szczęśliwe.
-Może chodźmy na gorącą czekoladę? Ja stawiam.
-Natka,mogę za siebie zapłacić. Ok chodźmy,muszę chociaż na chwilę usiąść.
-Ja też.
Weszłyśmy do mojej ulubionej kawiarni i zamówiłyśmy sobie gorącą czekoladę. Wieczorem byłyśmy już w domu. Szykowała się rodzinna kolacja. Jak zwykle pytania typu ,,Jak tam na treningach?" ,,Spotykasz się z kimś" i takie inne. To była najbardziej denerwująca cześć kolacji. Byłam padnięta. Dzisiaj postanowiłam że pójdę w miarę normalnie spać. Dominika była strasznie zadowolona z dzisiejszego dnia. Jutro może zabiorę ją na trening,a jak Wojtek wróci to pójdziemy na trening Arsenalu.

,,Hej,jak tam z rodzinką? Nie mogę się doczekać aż się z tobą zobaczę. Tęsknie."

,,Też tęsknie. Masz pozdrowienia od mojej kuzynki,bardzo chcę cię poznać ;) "

,,Będzie mi bardzo miło. Muszę kończyć. Dobranoc :* "

Po tym smsie uśmiechnęłam się o telefonu a moja kuzynka z zdziwieniem wpatrywała sie we mnie.
-Natka,czemu  ty się do telefonu uśmiechasz?
-Wojtek napisał. On też chcę cię poznać.
Gadałyśmy później jeszcze trochę a później poszłyśmy spać. 
        


********************************
Następnego dnia nie było czasu na odpoczynek. To znaczy... był, ale dopiero po zakupach i przygotowaniach do Wigilii. 
Myślałam, że gorzej być nie może, bo o 8 rano, mój przecudowny brat obudził mnie. Nie spodobało mi się to, bo miałam zamiar pospać. Najchętniej do godzinny 11, ale na to już sobie nie mogłam pozwolić. Z tego powodu, że Mati mnie obudził, ja zaczęłam krzyczeć do niego. Te słowa nie miały zbyt najmniejszego sensu, wiadomo czemu. Mając pół otwarte oczy i będąc niewyspana to raczej wszystko wyjaśnia. Sama nie wiem co wtedy do niego powiedziałam, mam nadzieje, że nic głupiego. Nie miałam zamiaru od razu wstawać i drzemałam sobie jeszcze około pół godziny. Jednak w końcu wkurzałam się na brata, bo zabrał mi kołdrę i wybiegł z pokoju. Jedyna myśl jaka przyszła mi do głowy brzmiała: "Poddaję się".
Dopiero po 20 minutach miałam zamiar zejść na śniadanie. Wyglądałam niczym upiór i myślałam, że gorzej nigdy nie wyglądałam. Postanowiłam wziąć prysznic i założyć ciuchy takie, jakie mogłyby być stosowne do tego dnia. Podczas ogarniania się myślałam o Wojtku, o jego świętach, jak je spędza i takie tam. Tak bardzo się zamyśliłam, że zapomniałam o śniadaniu. W biegu zeszłam na dół, a jak zobaczyłam minę rodziny myślałam, że nie zjem śniadania w spokoju. Jedyne co mnie uszczęśliwiło wtedy to moja ulubiona sałatka, którą mama zrobiła, ale przy każdym wpakowaniu do ust po trochu tej sałatki, słyszałam po kilka pytań. 
-Co tak długo? -rozpoczęła mama. 
-Czemu tak się darłaś rano? -dodał brat ze zdziwioną miną.
-Jedziesz z nami na zakupy? -odezwał się tata. A niedługo potem wujek, ciocia i kuzynka.
-Ta sałatka jest przepyszna, co nie? 
-Tą bluzkę kupiłaś na wczorajszych zakupach z Dominiką? 
-Coś się stało? 
Nie wytrzymałam tego chaosu, więc po chwili nałożyłam sobie  jeszcze trochę sałatki i powędrowałam z talerzem do pokoju. 

****************************
Już po zakupach, gotowaniu różnych potraw i wszystkich domowych obowiązków na ten dzień. Byłam szczęśliwa, kiedy już siedzieliśmy przy stole wigilijnym i wszyscy nie byli tacy jak rano. Chociaż sama nie wiem czy to nie ja byłam zbyt kapryśna dzisiejszego poranka. Mam nadzieje, że moja rodzina nie mi tego za złe, za moje dzisiejsze zachowanie. Są Święta i po co bym miała przez dzisiejsze moje niewyspanie psuć innym dzień. Sama więc nie wiem o co chodziło, ale nie chcę już nad tym myśleć. Tą sprawę uważam za zakończoną. 
Byłam zdziwiona widząc, jak każdy z rodziny ma pod choinką po jednej torbie z prezentem lub prezentami, a ja miałam dwie. Tą drugą miałam mniejszą, ale i tak się zastanawiałam co jest nie tak. Wydawało mi się to trochę podejrzane. Zapytałam mamy czy wie czemu mam dwa prezenty, ale tylko podniosła ramionami, ale nie był do ukrycia jej uśmieszek na twarzy. 
Tą tajemniczą sprawę zostawiłam, bo potem przez jakiś czas śpiewaliśmy kolędy. 

***************************
Kiedy spojrzałam na ekran mojej komórki, była prawie północ. Byłam już umyta i przebrana. Na stoliku w moim pokoju leżały prezenty, które dostałam. Tego drugiego nie otworzyłam, bo nie miałam kiedy. Dopiero po wejściu do pokoju otworzyłam go. Okazało się, że były to perfumy. Ku mojemu zdziwieniu był załączony liścik. 

"Zdziwiona co? :D Nie mogłem się powstrzymać, musiałem ci je kupić. Mam nadzieje, że czujesz atmosferę świąt. 
Chciałbym cię teraz przytulić. Nawet nie wiesz jak mocno. Wynagrodzę ci to, kiedy przyjadę, wrócę już 26 grudnia, bo dzień później mam mecz. Masz na niego zapewniony bilet. 
A najlepsze będą sylwestra ;* 
Wojtek" 


             

piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 12

Wstałam dzisiaj z wielkim poczuciem humoru. Nie wiem czy to przez spotkanie z Leą, Cher lub z Wojtkiem, ale wiem przynajmniej że dzisiejszy dzień nie będzie nudny, a miałam takich ostatnio dużo. Wstałam gdzieś około 11.30 więc pomyślałam, że w końcu wstanę. Nie chciałabym przespać tego dnia. Szybko zeszłam na dół, żeby zajrzeć do lodówki i zobaczyć czy jest coś do jedzenia. Niestety z wielkimi nadziejami, że coś jest, jednak tego nie było. Nagle poczułaś jakiś dotyk. Podskoczyłam ze strachu. Odwróciłam się i okazało się, że był to mój kochany braciszek. 
-Mati, skończ już z tym. Kolejnym razem kiedy tak zrobisz dostanę zawału -ostrzegłam go, ale on tylko się zaśmiał. Wtedy skierowałam się do niego i spoważniałam: 
-Mówię poważnie. Chyba nie chcesz tego co było ostatnio... -po tym co powiedziałam w końcu się uspokoił.
-No dobrze, dobrze! W sumie to masz racje. Wiesz jak się wtedy czuliśmy? Najgorzej było z naszą mamą i z Wojtkiem. Niesamowite, że dopiero co minęły 3 miesiące od twojej przeprowadzki, a już masz kogoś, kto tak bardzo cię kocha.
Uśmiechnęłam się tylko. Sama także nie mogłam w to uwierzyć, a mi dalej głupio za tamtą wpadkę, kiedy poznałam chłopaków na zakupach. W końcu przestałam myśleć o takich sprawach i zapytałam brata: 
-Kiedy ostatnio wybraliście się na zakupy? 
-Jakiś tydzień temu. Byłaś wtedy jeszcze w szpitalu. 
-Kurcze.. pojechałabym coś kupić, ale mam na dzisiaj mam tyle planów, a wstałam zbyt późno, żeby teraz jechać na zakupy -po tym wyszczerzyłam się do Mateusza, a on tylko się zaśmiał i powiedział:
-Tak. Zrobię zakupy. 
-Dziękuję, kochany jesteś. Ok, ja muszę coś zjeść i będę zmykać. 
-A co masz w planach? 
-Zakupy z Cher, muszę kupić prezent Wojtkowi, spotkanie z koleżanką i spotkanie z Wojtkiem.
-Wow! Nie myślałaś nad tym, żeby chociaż jedno z tych rzeczy odłożyć na inny dzień?
-No cóż... chyba masz racje. Przełożę spotkanie z Leą, mam nadzieję że się nie obrazi. 
-A nie z Wojtkiem?
-Nie mogę. Dziś mam ostatnią szansę na spotkanie z nim przed świętami. Jutro wyjeżdża do Polski i będzie w czwartek chyba.
-Aaa, no dobrze. Nie przeszkadzam ci, rób te płatki. 
-Już się tak nie śpieszę, muszę tylko przełożyć spotkanie z Leą. Masz na dziś jakieś plany? 
-Nie...

Nie chciało mi się wypytać jego, że "czemu" lub "a co będziesz robił w takim razie". Zabrałam się szybko za moje ulubione płatki czekoladowe i po kilku minutach już byłam w swoim pokoju. 
Napisałam szybko kilka sms-ów. Zaczęłam najpierw pisać do Lei:

"Przepraszam, że to tak późno piszę, ale mogłybyśmy się spotkać po świętach?" 

Odpisała szybko: "Ok, nie ma sprawy. Jeszcze napiszę ci co do dnia, bo wyjeżdżam na święta i nie wiem kiedy wrócę."

I do Wojtka: "Hej ;* O której dzisiaj i gdzie? : D"

"Nie wiem, jak ty chcesz :*" 

"Chcę, abyś ty zadecydował :)"

"No dobrze, a więc o 18:00 u mnie. Pasuje? :)"

"Tak, nie mogę się doczekać ;*" 

"Ja też :*" 

Po tym zaczęłam się ubierać i popędziłam przed swój dom. Cher miała po mnie przyjechać o 13. Byłam pod moim domem punktualnie. Niecałe 20 minut później byłyśmy już w sklepie.


*********************
-Ehh... Co mogę mu kupić? -spytała się mnie Cher, a ja sama nie wiedziałam co jej odpowiedzieć, bo nie znałam na tyle Theo, żeby wiedzieć, jaki prezent można mu kupić.
-A co ja mogę kupić Wojtkowi? -przewinęłam tylko oczami, a kiedy popatrzyłam na inną półkę w sklepie zauważyłam kilka ramek na zdjęcia, które były razem połączone i tylko westchnęłam. - Idealne! 
-Świetne! -także ucieszyła się Cher.
-To może ty też kupisz to Theo? 
-Nie... Kupiłam mu niedawno coś podobnego. Jednak nie będzie łatwo wybrać jakiś lepszy prezent. 
-Wiem o tym.

*********************
Weszłam do mieszkania Wojtka jak zwykle bez pukania. W kuchni zobaczyłam go w fartuchu pod którym był garnitur. WOW jak on fajnie wygląda w garniturze.

-To ty umiesz gotować? -zajrzałam co on tam wyrabia i przywitałam go całusem.
-No nie bardzo, ale są takie fajne książki, które nazywamy książkami kucharskimi -uśmiechnął się do mnie i zaczął nakładać jedzenie na talerze. -Usiądź w salonie a ja zaraz przyjdę. 

Po około 5 minutach Wojtek siedział naprzeciwko mnie. Otworzył wino i nalał najpierw mi a później sobie. Przypomniałam sobie o prezencie, który zostawiłam u niego w przedpokoju.
-Przepraszam, za chwilę wrócę.
Wzięłam prezent do ręki i wróciłam do salonu. Wręczyłam Wojtkowi prezent, był tak szczęśliwy jak małe dziecko które dostaje upragnioną zabawkę. Kupiłam mu ramkę i włożyłam do niej kilka naszych wspólnych zdjęć. Widać, że mu się spodobało z czego bardzo się cieszyła bo nie byłam pewna tego wyboru.
-Śliczne,dziękuje -pocałował mnie i z kieszeni marynarki wyjął malutkie ładnie zapakowane pudełeczko. Przypomniało mi się jak dostałam od niego łańcuszek, był podobnie zapakowany. Otworzyłam swój, była w nim piękna srebrna bransoletka.
-Jest śliczna, dziękuje. Pomożesz mi zapiać?
-Tak pewnie, cieszę się że ci się podoba.
Dokończyliśmy kolację, Wojtek pozbierał naczynia i włożył je do zmywarki. A ja rozłożyłam się na kanapie i czekałam aż mój książę z bajki wróci. Kiedy przyszedł usiadł koło mnie, a ja położyłam głowę na jego kolanach. Byłam taka wykończona, że zasnęłam. Obudziłam się rano, Wojtek spał z moją głową na kolanach. Cichutko się pozbierałam i napisałam mu kartkę:

"Wychodzę, nie chciałabym cię budzić, tak słodko śpisz, a poza tym masz wstać dopiero o 11, więc śpij śpij ;* PS. Wesołych Świąt! ;*"

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 11


 Obudził mnie sms od Mateusza.

"Wybudzili Natalię, przyjedz nie chcę żeby została sama."

"Już jadę"


Szybko wsiadłem w samochód i pojechałem do szpitala. Dojechałem po 20 minutach. Poszedłem do jej pokoju. Leżała w łóżku, była sama. Jej oczy zaniosły się łzami. Podbiegłem do jej łózka i mocno ją przytuliłem.
-Natalia, błagam nie rób mi tego więcej. Kocham cię, tylko ciebie. Ona nic dla mnie nie znaczy. Nawet nie jestem pewny czy to ja jestem ojcem, zrobię badania. Nie płacz.. Jak się czujesz?
-Strasznie boli mnie głowa. Ciesze się że jesteś. Rodzice mówili że spędzałeś tu całe noce.
-Kocham cię, tak mocno cię kocham. Bałem się że cię stracę. Ciii...nie płacz już. Wiesz kiedy cię wypiszą?

-Lekarz mówił że jeśli nie będzie komplikacji to za jakiś tydzień. 
Przytuliłem ją jeszcze mocniej. Tak bardzo za nią tęskniłem. Nawet nie zauważyłem kiedy stanęła obok mnie Cher z Theo i Łukaszem.
-Natalia! O matko, jak się czujesz, wszystko w porządku? Tak bardzo tęskniłam.
-Nic mi nie jest, za niedługo mnie wypiszą.
-Miałaś wypadek i próbujesz nam wmówić że nic ci nie jest -Theo się wyszczerzył i mocno ją przytulił, Łukasz też to zrobił. Jej twarz, odzyskała kolory. Znowu się śmiała. Jest naprawdę silna. 

*************************
Zostałam wypisana ze szpitala przed chwilą. Idę z Wojtkiem za rękę po jednym z londyńskich parków. Obiecał moim rodzicom, że odwiezie mnie później. Najpiękniejsze było to że na dworze było przepięknie. Pruszył śnieg, a ja rozmawiałam ze swoim chłopakiem. Najgorsze było to, że nie kupiłam mu nic, przez mój wypadek. 
- A więc, naprawdę siedziałeś przy mnie ciągle w szpitalu? -nie mogąc uwierzyć w to wszystko co się stało ciągle wypytywałam Wojtka o to co się działo, jak się czuł wtedy itp.
-Tak, nie mogłem przy tobie być tylko godzinę dziennie. Nie mogłem cię tak zostawić. Było jednak czasami tak, że musiałem w końcu zacząć chodzić na treningi, więc spędzałem całe popołudnie po treningu każdego dnia. Wiesz przecież, że cię kocham. 
-Naprawdę? Nie chodziłeś na treningi?
-Tak, przez kilka dni. 
-Za to między innymi cię kocham -pocałowałam i przytuliłam go jednocześnie. - Ale wiesz co? Chciałam ci kupić prezent na gwiazdkę. Po to między innymi przyjechałam do ciebie przed wypadkiem. Przepraszam.
-Natka, oszalałaś chyba. Czemu mnie przepraszasz? Nie musisz mi kupować prezentu, ale mam już prezent od ciebie -nie rozumiałam Wojtka. Ja mu przecież nic nie dawałam. 
-Yyy.. co? Jaki prezent? 
-Że wyszłaś z tego cała i zdrowa -uśmiechnął się do mnie i dał mi buziaka.
A ja nad tym tyle myślałam, eh... Jedyne co, to muszę wyjaśnić z nim to co działo się u niego w mieszkaniu przed wypadkiem. Nie wiem czemu nie jestem na niego zła w tej chwili. Może miłość przezwyciężyła taką kłótnie? Powiedziałam Wojtkowi, aby siadł na ławkę, która była obok i w końcu zaczęłam mówić na ten temat:
-Musimy pogadać... Nie jestem teraz na ciebie jakoś bardzo zła, ale chcę żebyśmy sobie wyjaśnili tą sprawę. Bądź ze mną szczery! 
-No więc, ta dziewczyna z tego zdarzenia to Sandra. Była moją byłą dziewczyną. Zerwałem z nią już dwa miesiące temu, bo mnie zdradziła z jakimś chłopakiem. Teraz ona pewnie chce, żebym do niej wrócił i dlatego zapewne wymyśliła sobie tą ciążę. 
-Jaka ja jestem głupia... -jak ja mogłam być taka głupia?
-Nie jesteś głupia! Nie mów tak! -Wojtek spoważniał. 
-Nie kłóćmy się! Powiem tylko jedno. Zapomnijmy o tym, ale... -moje oczy spoczęły na nim na chwile. - ... jeśli wrócisz do niej stracisz moje zaufanie. 
Pocałował mnie po tym co powiedziałam. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Uśmiechnęłam się i powiedziałam: 
- Co chciałeś przez to powiedzieć? 
-Chciałem powiedzieć, że N I G D Y cię nie zdradzę i nie zranię - znów pocałował mnie.
  
*******************
 Dzisiaj powróciłam do treningów. Po nim podeszłam do Lee, która miała imprezę urodzinową wtedy, kiedy leżałam w szpitalu. 
-Przepraszam, że mnie nie było na twojej imprezie. Może spotkamy się w któryś dzień, to będzie taki prezent urodzinowy ode mnie -zaproponowałam, a Lea się tylko zaśmiała.
-Czemu mnie przepraszasz? Nie mogłaś przecież nic zrobić
-No cóż, ale chciałabym zrobić coś, za to że nie było mnie na tych urodzinach.
-Dobrze. To co proponujesz?
-Może wypad do kina? 
-Tak, podoba mi się ten pomysł. 
-To jutro po treningu, jak odwieziemy rzeczy to się wybierzemy?
-Ok. Nie mogę się doczekać. 
Także się nie mogłam doczekać. Zachwycona wyszłam z ośrodka treningowego, miałam już wchodzić do auta, ale podeszła do mnie Cher. Wyglądała na smutną i przygnębioną. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Zawsze przy mnie była tryskała radością, chęcią do życia i ambicją. 
-Hej. Przyjdziesz do mnie jutro po treningu?
-Wiesz... nie mogę. Umówiłam się z Leą. Mogę do ciebie przyjść dziś lub innego dnia -zaproponowałam, ale najwidoczniej coś się jej nie podobało.
-Z nią? Z tą..., nie ważne ! Jeśli nie masz dla mnie czasu to spoko. Znajdę sobie inną kumpelę, ale takiej jak ty nie będzie łatwo znaleźć -wykrzyknęła i odwróciła się w drugą stronę. Zatrzymałam ją. 
-Cher, zachowujesz się dziwnie. Co się stało? Jest coś o czym powinnam wiedzieć? Możesz mi wszystko powiedzieć. Może jednak powinnam przyjść do ciebie dziś? -popatrzyłam się na Cher błagalnym wzrokiem. Nigdy nie widziałam w niej tyle złości. Coś musi być "nie halo".
Popatrzyła się tylko na mnie i przytaknęła głową, co miało znaczyć, że mogę dziś do niej przyjść. 
************************
Minęła niecała godzina, a ja zdążyłam przyjechać do domu, ogarnąć swój wygląd i przyjechać do Cher. Byłam strasznie ciekawa o co jej chodziło. Szanowała i nawet lubiła każdą koleżankę z drużyny, a teraz? Nie wiem czemu chciała nie wiadomo jak nazwać Leę. 
Kiedy weszłam do niej ugościła mnie u siebie i zaczęła: 
-Chcesz coś do picia? Może herbatę? -w tej chwili jej twarz była dość wesoła. Pewnie bardzo ucieszyła się z mojego przyjazdu.
-Tak, poproszę -odpowiedziałam z uśmiechem. Chwila nawet nie minęła, a była już koło mnie z herbatą. Postanowiłam pierwsza się odezwać co do tej ważnej sprawy, o której nie wiedziałam. - No cóż, Cher. Mów o co chodzi. Byłam taka jakby "niedostępna" przez dwa tygodnie i mam nadzieję, że mi powiesz o co chodzi? -zapytałam, a Cher nie wiem czy bała się powiedzieć, czy nie chciała o tym mówić, bo przewijała oczami, kołysała się, a przez ten czas jej twarz robiła się coraz smutniejsza. Jakby miała się zaraz rozpłakać. 
Jakbym po prostu przewidywała przeszłość. Tak, rozpłakała się i ledwo do mnie mówiła:

-Byłam na tym przyjęciu urodzinowym u Lei. Na tą imprezę przywiózł mnie Theo. On miał pojechać do swojego domu. Miał też przyjechać po mnie. Minęło pierwsza 15 minut imprezy, a Lei nie widziałam. Nikt nie mógł się spodziewać, że DOBIJAŁA SIĘ DO MOJEGO CHŁOPAKA! Nie mogłam uwierzyć, że to się wydarzyło. Jakby Theo mnie przywiózł i by sobie pogadali małą chwilkę to bym to jeszcze uznała, ale że minęło 15 minut imprezy, a oni gadali sobie razem?! Jeszcze ona się tak do niego uśmiechała i w ogóle... Nie mogłam patrzeć na ten widok, jak ich rozmowa zaczynała trwać już 20 minut (bo tak poza tym to się chowałam i ich podglądałam). Nie mogłam, po prostu NIE MOGŁAM. Przyłapałam ich, wzięłam ze sobą Theo i wyszliśmy z imprezy. Na Leę się obraziłam, a co z Theo? Pokłóciliśmy się.

Jej płacz był coraz głośniejszy. Było mi jej strasznie żal. Przytuliłam ją i próbowałam ją uspokoić. 
-Już dobrze, ciii... -nie wiedziałam co mam zrobić, co mam powiedzieć. Ale ona jak się uspokoiła zaczęłam mówić. -No i co chcesz z tym zrobić? Moim zdaniem powinnaś mu wybaczyć. Kiedy ja byłam zła na Wojtka, okazało się to moją wpadką. Może z nim porozmawiasz i wyjaśnicie sobie z nim to wszystko?
-Sama nie wiem. Porozmawiam z nim, ale może pojutrze. Muszę sobie to wszystko przemyśleć. W ramach przeprosin dam mu z okazji świąt jakiś prezent.
-Wiem, ale jest jeszcze coś. To znaczy... ktoś.
-Lea? 
-Tak, ją też musisz przeprosić lub wyjaśnij z nią sobie tą całą sprawę. Kiedy cię dziś po treningu zobaczyłam, to wydawało mi się, że to nie ty.
-Wiedziałam, że jak przyjdziesz to doradzisz mi coś -uśmiechnęła się.
-Od tego jestem dla ciebie! -także się uśmiechnęłam i przytuliłam ją.
-Poza tym, musimy kupić coś naszym chłopcom, co ty na to? Może jutro? 
-Takk.. ale wiesz, że jutro spotkam się z Leą? Nie masz nic przeciwko?
-Teraz nie mam nic przeciwko. Wtedy, koło ośrodka treningowego mnie poniosło. Nie powinnam się tak zachować, przepraszam. 
-Oj tam oj tam. Ze mną było gorzej, miałam wypadek przez taką głupotę. 
-No to może w niedzielę się wybierzemy po prezenty? 
-Kurcze... sama nie wiem. O mój boże! Zapomniałam!
-O czym zapomniałaś?

-W niedzielę Wojtek wyjeżdża na święta do Polski.
-To co zrobimy? 
-Zanim spotkam się z Leą wybierzemy się po prezenty. 
-Okej -roześmiała się Cher. Nie wiem czemu, ale było jej strasznie do śmiechu.
-Coś cię bawi? 
-Tak
-A mogę wiedzieć co?
-Nie, bo sama nie wiem -roześmiałyśmy się obie w tej chwili. 

Rozdział 10

Minęły około dwa tygodnie od powrotu ze wspaniałego wyjazdu z Arsenalem i z Cher. Między mną a Wojtkiem jest tak jak zwykle. Spotykamy się niemalże codziennie i nie żałuje każdej minuty z nim spędzonej. Mam tylko jeden problem, jaki kupić mu prezent? 
Zastanawiam się nad tym już od wczoraj. Dziś postanowiłam zapytać Wojtka o to, co chce na Mikołajki. Nie wiem czemu teraz o tym myślę. Ostatnio nie byłam taka zmęczona po treningach, więc miałam dużo czasu na kupienie jakiegoś prezentu lub na porozglądanie się za prezentem.
Chociaż w sumie nie miałam tyle tego czasu, bo ciągle spotykałam się z Wojtkiem. Codziennie! 

Moje myśli nad prezentem, jak wspomniałam, zaczęły się wczoraj, a to przez to, że spojrzałam na kalendarz powieszony w moim pokoju. Dzisiaj mam 3 grudzień. Postanowiłam, że dziś spotkam się z Wojtkiem i spytam się go o prezent, a jutro pojadę po prezent. Może sama, może z Cher lub Mateuszem. 

Po treningu nie byłam taka zmęczona, więc pojechałam do Wojtka. Weszłam bez pukania do niego, bo chciałam mu zrobić niespodziankę. Zdziwiłam się słysząc, że Wojtek gada z jakąś inną kobietą w salonie. Jeszcze snie skapnął, że weszłam do jego mieszkania, więc siedziałam cicho. Słuchałam ich rozmowy. Najpierw odezwała się ta kobieta.

-Przepraszam, bardzo cię przepraszam. Przysięgam, że nie byłam z tym facetem i nie zdradziłam cię. Wiesz przecież jak bardzo cię kocham. Czemu nie chcesz mi wybaczyć? 
-Po pierwsze widziałem was razem całujących się. Po drugie czemu przychodzisz do mnie po dwóch miesiącach. Czyżby związek się nie udał
-To nie tak .. 
-A właśnie, że tak to było. Nie musisz mi niczego tłumaczyć, ja znam całą prawdę. Przerwałaś mi! Chciałem jeszcze powiedzieć, że po trzecie już mam dziewczynę. 
-Ooo.. Świetnie
-Wyjdź z mojego domu!
-Ale muszę ci o czymś powiedzieć.
-Czego chcesz

-Jestem w ciąży! 
-Kto jest ojcem dziecka
-No a jak myślisz ...

Nie wiedziałam czy to sen czy moje prawdziwe, ostatnio nawet normalne życie. Dalszej rozmowy Wojtka z tą laską nie chciałam słuchać. Trzasnęłam drzwiami od mieszkania i zeszłam szybko na dół. Pobiegłam do samochodu. Wsiadłam do auta i rozpłakałam się. Płakałam i płakałam, miałam zamknięte oczy, a kiedy już je otworzyłam, zobaczyłam Wojtka, który puka w szybkę od mojego samochodu. Z jednej strony chciałam z nim pogadać, ale z drugiej strony to poważna sprawa. Jak mógł mnie zdradzić? Otworzyłam szybkę i chciałam jemu coś powiedzieć, ale on był szybszy.
-Natka, nie wiesz o co chodzi. Wytłumaczę ci wszystko... 
-Przepraszam, ale muszę ochłonąć -mówiąc to miałam załzawione oczy, Wojtek patrząc na mnie miał tak samo. Przez sam płacz nie mogłam nic mówić. Moje niebieskie oczy i jego oczy były całe w łzach, ale przyglądały się sobie. 
Ja jako pierwsza oderwał wzrok od Wojtka. Zamknęłam szybę i odpaliłam samochód. On zaś stuknął jeszcze kilka razy w szybkę i gestem pokazał "Kocham Cię". To było słodkie, lecz pojawiło się u mnie jeszcze więcej łez. W tym samym momencie lunął deszcz. Jakby pogoda czuła to co ja. 

Bez zamyślenia odjechałam i stało się coś dziwnego. Jakby urwał się film. 


***********************
 To była najgorsza chwila w moim życiu. Naprawdę! Potwierdzeniem tego było to, że bardzo bardzo rzadko ukazywały się moje łzy. Nie potrzebnie wpuściłem Sandrę do mieszkania. Ona zawsze robiła tylko problemy. Nawet jak byliśmy kiedyś razem. Nigdy tak źle się nie poczułem.
Wsiadłem do auta i zamierzałem pojechać do Natalii. Wiem, że powiedziała, że chciała mieć trochę czasu, by wszystko przemyśleć, ale chce jej wytłumaczyć. Czemu miałaby się obrażać za coś, za co naprawdę nie wiedziała o co chodzi. 
Jednak jadąc w stronę jej domu zrobił się korek. Samochodów było tak dużo przede mną, że nie mogłem zauważyć co się stało. Jednak po chwili zobaczyłem, że ktoś ma wypadek. Zaraz, zaraz! To było auto Natalii. O MÓJ BOŻE ... 


***********************
Siedziałem przy niej już 3 godziny. Płakałem, Natalia leży nieprzytomna, a ja nic nie mogę zrobić. Trzymam ją za rękę, wmawiam sobie że to tylko zły sen. Zamykam oczy i myślę że kiedy je znowu otworzę, będę w domu razem razem z Z  Nie wiedziałem co robić,lekarze też jeszcze dokładnie nie wiedzieli co jej jest. Jak mogłem pozwolić jej odjechać w takim stanie? Nie wybaczę sobie tego.-Natalia! Natka,błagam obudź się. Słyszysz?! Kocham cię. Nie zostawiaj mnie. Błagam.W tej chwili do pokoju weszli rodzice Natalii. Jej matka w opłakanym stanie,na twarzy brata i ojca malował się smutek i troska.
-Wojtek co się stało? -jej brat usiadł obok i patrzył na nieprzytomną siostrę.
-Miała wypadek samochodowy. Siedzę z nią już kilka godzin, nikt nic nie wie.
-Na dole jest mała kawiarnia, chodź pójdziemy się napić jakieś kawy.
Wstałem z miejsca i poszedłem za Mateuszem, w progu obróciłem się jeszcze, popatrzyłem na Natalię, na jej rozpłakaną matkę i zmartwionego ojca. Poczułem ukłucie w sercu, to moja wina. Wyszliśmy z jej pokoju i zeszliśmy na dół. Zamówiliśmy kawy.
-Co się stało?
-Natalia przyjechała do mnie, weszła do mieszkania i usłyszał moją rozmowę z byłą dziewczyną, ona powiedziała że jest w ciąży. Natalia uznała że ją zdradziłem, czego nigdy bym nie zrobił. Trzasnęła drzwiami i wyszła, zbiegła po schodach i wsiadła do auta. Chciałem z nią porozmawiać, wytłumaczyć jej wszystko, ale ona zamknęła się w aucie i odjechała. Od razu wsiadłem do auta i pojechałem za nią. Nie zdążyłem. Było za późno. Ja ją kocham, nie mogę jej stracić.
-Moja kochana siostra... Stary ani ty jej nie stracisz ani ja. Wyjdzie z tego. Zobaczysz. Wyjdzie z tego. Wracajmy.
Wziąłem moją kawę i razem z Mateuszem wróciliśmy do Natalii. Przy niej był lekarz.
-Co jej jest? Co jest mojej siostrze?    

-Ma lekkie wstrząśnienie mózgu, raczej nie groźne dla jej zdrowia. Na wszelki wypadek, będzie przez kilka dni w stanie śpiączki.
 O boże... 

-Czy ona może stracić pamieć, nie pamiętać pewnych rzeczy? -mama Natalii ledwo mówiła przez łzy.
-Może nie pamiętać jedynie wypadku, czyli jak to się stało.
Z jednej strony kamień spadł mi z serca, ale z drugiej? Jestem przerażony. Usiadłem, nie mogłem dłużej stać, w głowie mi się od tego wszystkiego kręci. Nagle wszystkie wspólne chwile wracają, patrzę na jej twarz, jest blada. Nie ma w niej kolorów, nie ma w niej życia. Matka Natalii nie mogła przestać płakać. Przyszła pielęgniarka i dala jej środki uspokajające. Nie długo po ich połknięciu zrobiła się senna.
-Mamo wracajmy do domu, jesteś zmęczona, musisz odpoczywać. Tato zabierzmy ją stąd.
Tata tylko kiwnął głową. Po chwili, zostałem sam. Siedziałem na niewygodnym fotelu i wpatrywałem się w jej twarz. Wyciągnąłem telefon. Musiałem uprzedzić, że nie będzie mnie na treningu, ani dziś ani jutro.

"Łukasz, nie będzie mnie na treningu przez kilka dni."

"Stary kilka dni? Co jest?"

"Natalia miała wypadek, jestem z nią w szpitalu."

"O mój boże... Jak ona się czuje?"


"Jest w śpiączce, ma lekkie wstrząśnienie mózgu."

"Wojtek, nie wiesz jak mi przykro. Kiedy tylko się obudzi daj znać, ja i Cher z chęcią ją odwiedzimy"

"Jasne, ale na razie nie wspominaj o tym nikomu."

Znów popatrzyłem na Natalię. Czemu? Czemu ona? Powoli się ściemniało, nie zamierzałem wracać do domu, nie mogłem jej zostawić samej. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Jak się obudziłem powoli zaczynało wychodzić słońce. Do pokoju wszedł lekarz.
-Był pan tu całą noc?
-Tak. Czy...czy ona długo będzie w śpiączce?
-Nie mogę panu odpowiedzieć dokładnie. Kilka dni, około dwóch. Jest dla pana ważna, prawda?
-Jest całym moim życiem.
Doktor uśmiechnął się, a ja spojrzałem na Natalię, była taka, taka...smutna?

Po południu przyszli jej rodzice.
-Wojtku, możesz jechać do domu, odpocznij, prześpij się, my z nią zostaniemy.
Niechętnie posłuchałem rady ojca Natalii. Ale wiem że ma rację. Pojechałem do domu. Wziąłem prysznic i zrobiłem sobie coś do jedzenia. Musiałem się położyć, byłem wykończony i obolały. Obudziłem się jakieś trzy godziny później. Wsiadłem do auta i pojechałem do szpitala. Jej rodziców już nie było, był tylko jej brat.

-Hej Wojtek.
-Hej, lekarze coś mówili?|
-Ciągle to samo, że za kilka dni ją wybudzą. Wiesz co, przykro mi ale teraz cię zostawię samego, niedawno dostałem pracę i jeśli zawale to mnie wyleją. Dziękuje że się nią tak opiekujesz.
Pocałował siostrę w czoło i wyszedł. Ale gdyby nie ja, to ona pewnie nie leżała by tu teraz. Usiadłem w fotelu i zacząłem bawić się wisiorkiem. Niespodziewanie do pokoju weszli Cher,Theo i Łukasz.
-O boże...Natalia. Jak ona się czuję, co jej jest?
-Cher, jak miło was widzieć -musiałem ją uściskać. -Natalia miała wypadek samochodowy, ma lekkie wstrząśnienie mózgu, jest w śpiączce, za jakieś dwa dni mają ją wybudzać.
-Natka.
Wypowiedziała jej imię z taką czułością.
-Ej, a wy przypadkiem nie macie treningu?
-Mamy, ale przyjaciel przechodzi ciężki okres i musimy go wspierać -tak prawdziwi z nich przyjaciele.

-Dzięki, naprawdę dużo to dla mnie znaczy.
-Dobra, bo zaraz się rozpłaczę.
Usiedliśmy przy jej łóżku, przez dłuższy czas nikt się nie odzywał. Ciszę przerwał Theo.
-Wojtek, ty tu cały dzień i noc siedzisz?
-Spędziłem tu kilka godzin dziś i wczoraj, no i całą noc.
-Powinieneś też zadbać o siebie. Wiem że Natalia jest dla ciebie ważne,dla mnie też,dla nas wszystkich,kochamy ją jak siostrę,ale nie możesz się przemęczać.-Kochana Cher,nie troszczyła się tylko o Natalię,ale ona była teraz najważniejsza.
-Wiem że masz racje,ale nie mógłbym jej samej zostawić,wystarczy mi to że prze zemnie miała ten wypadek.

-Jak przez ciebie?-No tak,oni jeszcze nie wiedzą.
-Natalia weszła do mojego mieszkania akurat wtedy kiedy gadałem z byłą dziewczyną, powiedziała mi że jest w ciąży, Natalia to usłyszała ale nie chciała słuchać wyjaśnień, pomyślała że ją zdradziłem. Wybiegła z mieszkania i wsiadła do samochodu, płakała, padał deszcz, nie mogłem jej zatrzymać. Odjechała, pojechałem za nią, ale nie zdążyłem.
-To straszne, ale to nie twoja wina, nie możesz tak myśleć. Jeśli chcesz to zostanę z nią na noc. Jest moją przyjaciółką.
-Cher nie zostawię cię tu samej.
-Wojtek, ona ma rację, jeśli nie chcesz jej zostawiać samej, to ja też z nią zostanę.
-Przykro mi ale ja się stąd nie ruszam.

-W takim razie, zostaniemy wszyscy -nie mogłem nic zrobić, po prostu się uparła, Łukasz i Theo się z nią zgadzają. W sumie to nie będę siedział sam. Cher siedziała na łóżku Natalii i trzymała jej rękę. Tak bardzo żałowałem, że pozwoliłem jej odjechać. Jest trzecia w nocy, wszyscy już śpią, oprócz mnie. Myślałem. Jak się obudzi, to też będzie zła? Nie, wytłumaczę jej wszystko a ona zrozumie. Wie że kocham tylko ją, a już na pewno nie kocham Sandry. Nie mogłem spać. Nie wiedziałem jak Natalia zareaguje kiedy się obudzi. Słonce już wschodzi. Cher się obudziła. Akurat wszedł lekarz.
-Kiedy ją wybudzicie? -już kilka razy zadawałem mu to pytanie, za każdym razem dostawałem taką samą odpowiedz, ale nie tym razem.
-Jest szansa, że zrobimy to dzisiaj.
Lekarz przejrzał jej kartę i wyszedł z pokoju, Cher z powrotem usiadła na łóżku.

-Hej Natka, wszyscy za tobą tęsknimy. Słyszysz? Nie możemy się doczekać kiedy się obudzisz. 
Mówiła do niej, płakała i uśmiechała się jednocześnie. Theo i Łukasz też się obudzili. Theo popatrzył zmartwiony na Cher. Nie wyglądała najlepiej, nikt nie wyglądał najlepiej. Łukasz podniósł się z kanapy.
-Idę po kawę też chcecie?
Tak, jakąś mocną.
Wyszedł z pokoju i po 10 minutach wrócił z czterema kubkami kawy.
-Wiem że jesteście zmęczeni, powinniście wracać.
-Wrócimy, jeśli ty wrócisz z nami.
W sumie to i tak miałem wrócić na chwilę do domu. Później i tak bym tu przyjechał. Pożegnałem się z Natalią i wyszliśmy z szpitala. Na korytarzu spotkałem jej rodziców. Zatrzymali mnie na chwilę, żeby podziękować za to że nie spuszczam jej z oczu. Czuje się za to wszystko winny. Wróciłem do domu, przebrałem się i zjadłem coś. Poszedłem się na chwilę zdrzemnąć.