czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 7

Kiedy rano otworzyłam oczy myślałam, że to dalej sen. Ktoś siedział na fotelu w moim pokoju. Zgadnijcie kto. Tak, to Wojtek!!! I co ja mam teraz zrobić? Jak na razie leżałam na łóżku i gapiłam się na niego, a on na mnie.
-Przepraszam, że tak wcześnie, ciężko było przekonać twojego brata, żeby mnie wpuścił, więc proszę,wysłuchaj mnie -nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa. -Wiem że to co wczoraj zrobiłem, mogło cię zdenerwować, więc chciałem cię za to przeprosić. Nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłem. Wyglądałaś wtedy tak ślicznie. Dzwoniłem i pisałem, ale nie odpowiadałaś. Jeśli potrzebujesz czasu, żeby sobie wszystko przemyśleć, to nie ma sprawy, dam ci go.
Wszedł, przeprosił i wyszedł. A ja dalej patrzyłam w to miejsce gdzie siedział. Wstałam i podeszłam do okna, zobaczyłam jak wsiada do samochodu i odjeżdża. Byłam wściekła, ale nie na Wojtka, byłam wściekła na mojego brata. Jak mógł go wpuścić do mojego pokoju kiedy spałam??? Wpadłam do pokoju brata jak burza, leżał na łóżku z laptopem.
-Czy tobie do reszty odbiło?
-Po pierwsze, również dzień dobry. Po drugie, jeśli będziesz tak trzaskać tymi drzwiami to w końcu wylecą i po trzecie nie odbiło mi. A w ogóle to w jakiej sprawie przychodzisz? -no nie! Teraz to chyba żartuje!
-Przychodzę w takiej sprawie, że wpuściłeś go do mojego pokoju jak spałam. Mogłeś powiedzieć żeby zadzwonił, przyjechał po treningu albo chociaż żeby poczekał w salonie. Ale nie w moim pokoju! -próbowałam się uspokoić, usiadłam na łóżku brata i czekałam na wyjaśnienia.
-Mówił, że dzwonił do ciebie dużo razy, ale ty nie odebrałaś, wpuściłem go, bo o to prosił, a poza tym fajny z niego gość.
-No teraz to sobie chyba żartujesz! Za kumplowaliście się?
-To nie byłoby takie złe gdyby Wojtek był moim chłopakiem. Spojrzałam na brata który nie bardzo wiedział co powiedzieć. Wyszłam z jego pokoju i wróciłam do swojego. Spakowałam się na trening i wyszłam wcześniej niż zazwyczaj.

Poszłam do szatni się przebrać. Czekałam tam na resztę dziewczyn. Za nim przyszły mineło gdzieś pół godziny. Na rozgrzewce Cher mnie zgadała i pytała czemu jestem taka rozkojarzona. Oczywiście zwaliłam wszystko na ból głowy. Pod koniec treningu czułam się o niebo lepiej, razem z dziewczynami wyszłyśmy z ośrodka i jeszcze chwilę przed nim gadałyśmy. Nagle dostałam w żebra od Cher.
-Ej, patrz to Wojtek i Łukasz -obróciłam się w stronę w którą patrzyła się Cher, rzeczywiście, byli tam. Stali przy samochodzie chyba Łukasza, bo pierwszy raz go widzę. Razem z Cher pożegnałyśmy się z dziewczynami i za namową Cher ruszyłyśmy w stronę chłopaków.
-Hej, pójdziemy na szarlotkę? -to chyba ulubione ciasto Łukasza. Szkoda, że Cher zdecydowała za mnie czy chcę iść. Popatrzyłam na Wojtka, uśmiechnął się, ale to nie był ten uśmiech, który tak bardzo mi się podobał. Wsiedliśmy do auta i bez słowa ruszyliśmy. Aż do zajęcia naszych miejsc w kawiarni nikt się nie odzywał.
-Mieliście dziś trening? -kochana Cher, jak zwykle zaczyna rozmowę.
-Nie, będziemy mieć wieczorem. Jak chcecie to możecie wpaść, poznacie trochę lepiej drużynę. Na pewno się ucieszą z waszej wizyty -Łukasz, czemu ty musiałeś na to wpaść??? Cher wiedziała że nie będę z tego zadowolona...a jednak się zgodziła.
-Tak, pewnie, ale później będziecie nas musieli odwieść.
-Nie pozwolimy wam wracać same wieczorem.-miałam wrażenie, że te słowa Wojtek kieruje tylko do mnie.
Łukasz zamówił swoją ukochaną szarlotkę,a ja starałam się prowadzić w miarę swobodną konwersację z Wojtkiem i Cher. Szło mi całkiem nieźle, dopóki Wojtkowi nie zachciało się spaceru SAM NA SAM. Wyszłam z nim na zewnątrz i usiadłam na najbliższej ławce, on usiadł obok, blisko może za blisko. Próbowałam normalnie zacząć rozmowę.
-No co tam Szczęsny?
-Nie udawajmy że wydarzenia z wczorajszego dnia i dzisiejszego nie miały miejsca. Możesz być zła, wkurzona i wściekła, nie wiem co sobie wtedy myślałem. Powiesz tylko jedno słowo, a znikam z twojego życia -jego brązowe oczka wpatrywały się we mnie, polubiłam go, może trochę bardziej niż zwykłych chłopaków. Dobra, raz się żyje. Przysunęłam się do niego i złożyłam na jego ustach długi pocałunek, przez pierwsze kilka sekund bałam się, że mnie odepchnie, a co gorsza wyśmieje. Na szczęście tak się nie stało. Oddał mi pocałunek. Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy jego uśmiech był taki słodki. Wstał i podał mi rękę.
-Pora wracać -złapałam go za rękę i wstałam z ławki. Zanim doszliśmy do naszego stolika Wojtek objął mnie w tali. Zdziwienie na twarzy Cher było mile zaskakujące. Łukasz w ogóle nie był zaskoczony.
-Wiedziałem, że tak będzie. Odkąd się pierwszy raz zobaczyli, te iskierki w ich oczach. To było do przewidzenia. Oj Szczęsny, będzie zabawnie na boisku, te spojrzenia, uśmieszki, już się nie mogę doczekać.
-Fabiański? Co ci po głowie łazi? -nie bardzo zrozumiałam żart Łukasza.
-Jemu się wydaje, że skoro się spotykam z dziewczyną, to będę rozkojarzony i on wskoczy na moje miejsce. Możesz pomarzyć -ostatnie słowa Wojtek zwrócił do Łukasza, a ja i Cher zaczęłyśmy się z nich śmiać.
-Co was tak bawi? -powiedzieli to niemalże równocześnie. Razem z Cher zaczęłyśmy udawać poważne.
-Ależ nic nas nie bawi. O której macie trening? -zapytałam patrząc to na jednego to na drugiego.
-Ohh, no tak, trening. W sumie to możemy się już zbierać -wstaliśmy i zaczęliśmy się ubierać. Wsiedliśmy do samochodu Łukasza i pojechaliśmy na trening. Chłopcy poszli do szatni się przebrać, a ja i Cher usiadłyśmy na miejscach dla kibiców. Cały czas gadałyśmy o mnie i o Wojtku.
Trening dobiegł końca. Weszłyśmy na murawę, żeby przywitać się z resztą drużyny. Nie sądziłam że wszyscy zaczną mnie i Cher przytulać albo nawet całować w policzek. To prawda, Arsenal to jedna wielka rodzina. Z każdym gadało mi się naprawdę fajnie. Ktoś od tyłu poczochrał moje włosy i pocałował w policzek, obróciłam się, był to Theo Walcott, uśmiechnęłam się do niego i zaczęliśmy gadać. Wzrokiem szukałam Wojtka, pojawił się obok mnie.
-Theo, nie zapominaj, teraz to moja dziewczyna -popatrzyłam się na Wojtka, uśmiechnął się do Theo i do mnie.
-Spoko stary, nie musisz się martwić.
Wszyscy poszli do szatni się przebrać, a ja i Cher poszłyśmy na parking.
-Cher, ty widziałaś jak oni są dla mnie mili?
-Tak, oni są naprawdę cudowni.
-Kto jest cudowny? -Wojtek zaszedł mnie od tyłu, on mnie chyba lubi straszyć.
-Wy -Cher zrobiła słodkie oczka.
Wsiedliśmy do auta. Najpierw odwieźliśmy Cher, a później mnie. Wojtek wysiadł ze mną z samochodu.
-Dokąd ci się tak śpieszy co?
-Do domu, wyspać się.
- A nie zapomniałaś o czymś? -przyciągnął mnie. Objął mnie w talii i pocałował. Miałam wrażenia jakby czas stanął w miejscu. Oderwałam się od niego, niechętnie. Dał mi jeszcze jednego całusa, tym razem krótszego -Teraz już możesz iść -odwróciłam się i weszłam do domu. Oparłam się o drzwi i zjechałam na podłogę. Siedziałam  tak przez chwilę, kiedy zdążyłam się pozbierać weszłam na górę do swojego pokoju. Nie mogłam przestać chichotać. Poszłam wziąć prysznic i położyłam się. Już prawie zasypiałam, gdy dostałam sms-a.

"Dobranoc:*"


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz