Obudził mnie sms od Mateusza.
"Wybudzili Natalię, przyjedz nie chcę żeby została sama."
"Już jadę"
Szybko wsiadłem w samochód i pojechałem do szpitala. Dojechałem po 20 minutach. Poszedłem do jej pokoju. Leżała w łóżku, była sama. Jej oczy zaniosły się łzami. Podbiegłem do jej łózka i mocno ją przytuliłem.
-Natalia, błagam nie rób mi tego więcej. Kocham cię, tylko ciebie. Ona nic dla mnie nie znaczy. Nawet nie jestem pewny czy to ja jestem ojcem, zrobię badania. Nie płacz.. Jak się czujesz?
-Strasznie boli mnie głowa. Ciesze się że jesteś. Rodzice mówili że spędzałeś tu całe noce.
-Kocham cię, tak mocno cię kocham. Bałem się że cię stracę. Ciii...nie płacz już. Wiesz kiedy cię wypiszą?
-Lekarz mówił że jeśli nie będzie komplikacji to za jakiś tydzień.
Przytuliłem ją jeszcze mocniej. Tak bardzo za nią tęskniłem. Nawet nie zauważyłem kiedy stanęła obok mnie Cher z Theo i Łukaszem.
-Natalia! O matko, jak się czujesz, wszystko w porządku? Tak bardzo tęskniłam.
-Nic mi nie jest, za niedługo mnie wypiszą.
-Miałaś wypadek i próbujesz nam wmówić że nic ci nie jest -Theo się wyszczerzył i mocno ją przytulił, Łukasz też to zrobił. Jej twarz, odzyskała kolory. Znowu się śmiała. Jest naprawdę silna.
*************************
Zostałam wypisana ze szpitala przed chwilą. Idę z Wojtkiem za rękę po jednym z londyńskich parków. Obiecał moim rodzicom, że odwiezie mnie później. Najpiękniejsze było to że na dworze było przepięknie. Pruszył śnieg, a ja rozmawiałam ze swoim chłopakiem. Najgorsze było to, że nie kupiłam mu nic, przez mój wypadek.
- A więc, naprawdę siedziałeś przy mnie ciągle w szpitalu? -nie mogąc uwierzyć w to wszystko co się stało ciągle wypytywałam Wojtka o to co się działo, jak się czuł wtedy itp.
-Tak, nie mogłem przy tobie być tylko godzinę dziennie. Nie mogłem cię tak zostawić. Było jednak czasami tak, że musiałem w końcu zacząć chodzić na treningi, więc spędzałem całe popołudnie po treningu każdego dnia. Wiesz przecież, że cię kocham.
-Naprawdę? Nie chodziłeś na treningi?
-Tak, przez kilka dni.
-Za to między innymi cię kocham -pocałowałam i przytuliłam go jednocześnie. - Ale wiesz co? Chciałam ci kupić prezent na gwiazdkę. Po to między innymi przyjechałam do ciebie przed wypadkiem. Przepraszam.
-Natka, oszalałaś chyba. Czemu mnie przepraszasz? Nie musisz mi kupować prezentu, ale mam już prezent od ciebie -nie rozumiałam Wojtka. Ja mu przecież nic nie dawałam.
-Yyy.. co? Jaki prezent?
-Że wyszłaś z tego cała i zdrowa -uśmiechnął się do mnie i dał mi buziaka.
A ja nad tym tyle myślałam, eh... Jedyne co, to muszę wyjaśnić z nim to co działo się u niego w mieszkaniu przed wypadkiem. Nie wiem czemu nie jestem na niego zła w tej chwili. Może miłość przezwyciężyła taką kłótnie? Powiedziałam Wojtkowi, aby siadł na ławkę, która była obok i w końcu zaczęłam mówić na ten temat:
-Musimy pogadać... Nie jestem teraz na ciebie jakoś bardzo zła, ale chcę żebyśmy sobie wyjaśnili tą sprawę. Bądź ze mną szczery! -No więc, ta dziewczyna z tego zdarzenia to Sandra. Była moją byłą dziewczyną. Zerwałem z nią już dwa miesiące temu, bo mnie zdradziła z jakimś chłopakiem. Teraz ona pewnie chce, żebym do niej wrócił i dlatego zapewne wymyśliła sobie tą ciążę.
-Jaka ja jestem głupia... -jak ja mogłam być taka głupia?
-Nie jesteś głupia! Nie mów tak! -Wojtek spoważniał.
-Nie kłóćmy się! Powiem tylko jedno. Zapomnijmy o tym, ale... -moje oczy spoczęły na nim na chwile. - ... jeśli wrócisz do niej stracisz moje zaufanie.
Pocałował mnie po tym co powiedziałam. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Co chciałeś przez to powiedzieć?
-Chciałem powiedzieć, że N I G D Y cię nie zdradzę i nie zranię - znów pocałował mnie.
*******************
*******************
Dzisiaj powróciłam do treningów. Po nim podeszłam do Lee, która miała imprezę urodzinową wtedy, kiedy leżałam w szpitalu.
-Przepraszam, że mnie nie było na twojej imprezie. Może spotkamy się w któryś dzień, to będzie taki prezent urodzinowy ode mnie -zaproponowałam, a Lea się tylko zaśmiała.
-Czemu mnie przepraszasz? Nie mogłaś przecież nic zrobić.
-No cóż, ale chciałabym zrobić coś, za to że nie było mnie na tych urodzinach.
-Dobrze. To co proponujesz?
-Może wypad do kina?
-Tak, podoba mi się ten pomysł.
-To jutro po treningu, jak odwieziemy rzeczy to się wybierzemy?
-Ok. Nie mogę się doczekać.
Także się nie mogłam doczekać. Zachwycona wyszłam z ośrodka treningowego, miałam już wchodzić do auta, ale podeszła do mnie Cher. Wyglądała na smutną i przygnębioną. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Zawsze przy mnie była tryskała radością, chęcią do życia i ambicją.
-Hej. Przyjdziesz do mnie jutro po treningu?
-Wiesz... nie mogę. Umówiłam się z Leą. Mogę do ciebie przyjść dziś lub innego dnia -zaproponowałam, ale najwidoczniej coś się jej nie podobało.
-Z nią? Z tą..., nie ważne ! Jeśli nie masz dla mnie czasu to spoko. Znajdę sobie inną kumpelę, ale takiej jak ty nie będzie łatwo znaleźć -wykrzyknęła i odwróciła się w drugą stronę. Zatrzymałam ją.
-Cher, zachowujesz się dziwnie. Co się stało? Jest coś o czym powinnam wiedzieć? Możesz mi wszystko powiedzieć. Może jednak powinnam przyjść do ciebie dziś? -popatrzyłam się na Cher błagalnym wzrokiem. Nigdy nie widziałam w niej tyle złości. Coś musi być "nie halo".
-Byłam na tym przyjęciu urodzinowym u Lei. Na tą imprezę przywiózł mnie Theo. On miał pojechać do swojego domu. Miał też przyjechać po mnie. Minęło pierwsza 15 minut imprezy, a Lei nie widziałam. Nikt nie mógł się spodziewać, że DOBIJAŁA SIĘ DO MOJEGO CHŁOPAKA! Nie mogłam uwierzyć, że to się wydarzyło. Jakby Theo mnie przywiózł i by sobie pogadali małą chwilkę to bym to jeszcze uznała, ale że minęło 15 minut imprezy, a oni gadali sobie razem?! Jeszcze ona się tak do niego uśmiechała i w ogóle... Nie mogłam patrzeć na ten widok, jak ich rozmowa zaczynała trwać już 20 minut (bo tak poza tym to się chowałam i ich podglądałam). Nie mogłam, po prostu NIE MOGŁAM. Przyłapałam ich, wzięłam ze sobą Theo i wyszliśmy z imprezy. Na Leę się obraziłam, a co z Theo? Pokłóciliśmy się.
Jej płacz był coraz głośniejszy. Było mi jej strasznie żal. Przytuliłam ją i próbowałam ją uspokoić.
-Już dobrze, ciii... -nie wiedziałam co mam zrobić, co mam powiedzieć. Ale ona jak się uspokoiła zaczęłam mówić. -No i co chcesz z tym zrobić? Moim zdaniem powinnaś mu wybaczyć. Kiedy ja byłam zła na Wojtka, okazało się to moją wpadką. Może z nim porozmawiasz i wyjaśnicie sobie z nim to wszystko?
-Sama nie wiem. Porozmawiam z nim, ale może pojutrze. Muszę sobie to wszystko przemyśleć. W ramach przeprosin dam mu z okazji świąt jakiś prezent.
-Wiem, ale jest jeszcze coś. To znaczy... ktoś.
-Lea?
-Tak, ją też musisz przeprosić lub wyjaśnij z nią sobie tą całą sprawę. Kiedy cię dziś po treningu zobaczyłam, to wydawało mi się, że to nie ty.
-Wiedziałam, że jak przyjdziesz to doradzisz mi coś -uśmiechnęła się.
-Od tego jestem dla ciebie! -także się uśmiechnęłam i przytuliłam ją.
-Poza tym, musimy kupić coś naszym chłopcom, co ty na to? Może jutro?
-Takk.. ale wiesz, że jutro spotkam się z Leą? Nie masz nic przeciwko?
-Teraz nie mam nic przeciwko. Wtedy, koło ośrodka treningowego mnie poniosło. Nie powinnam się tak zachować, przepraszam.
-Oj tam oj tam. Ze mną było gorzej, miałam wypadek przez taką głupotę.
-No to może w niedzielę się wybierzemy po prezenty?
-Kurcze... sama nie wiem. O mój boże! Zapomniałam!
-O czym zapomniałaś?
-W niedzielę Wojtek wyjeżdża na święta do Polski.
-To co zrobimy?
-Zanim spotkam się z Leą wybierzemy się po prezenty.
-Okej -roześmiała się Cher. Nie wiem czemu, ale było jej strasznie do śmiechu.
-Coś cię bawi?
-Tak
-A mogę wiedzieć co?
-Nie, bo sama nie wiem -roześmiałyśmy się obie w tej chwili.
-Hej. Przyjdziesz do mnie jutro po treningu?
-Wiesz... nie mogę. Umówiłam się z Leą. Mogę do ciebie przyjść dziś lub innego dnia -zaproponowałam, ale najwidoczniej coś się jej nie podobało.
-Z nią? Z tą..., nie ważne ! Jeśli nie masz dla mnie czasu to spoko. Znajdę sobie inną kumpelę, ale takiej jak ty nie będzie łatwo znaleźć -wykrzyknęła i odwróciła się w drugą stronę. Zatrzymałam ją.
-Cher, zachowujesz się dziwnie. Co się stało? Jest coś o czym powinnam wiedzieć? Możesz mi wszystko powiedzieć. Może jednak powinnam przyjść do ciebie dziś? -popatrzyłam się na Cher błagalnym wzrokiem. Nigdy nie widziałam w niej tyle złości. Coś musi być "nie halo".
Popatrzyła się tylko na mnie i przytaknęła głową, co miało znaczyć, że mogę dziś do niej przyjść.
************************
Minęła niecała godzina, a ja zdążyłam przyjechać do domu, ogarnąć swój wygląd i przyjechać do Cher. Byłam strasznie ciekawa o co jej chodziło. Szanowała i nawet lubiła każdą koleżankę z drużyny, a teraz? Nie wiem czemu chciała nie wiadomo jak nazwać Leę.
Kiedy weszłam do niej ugościła mnie u siebie i zaczęła:
-Chcesz coś do picia? Może herbatę? -w tej chwili jej twarz była dość wesoła. Pewnie bardzo ucieszyła się z mojego przyjazdu.
-Tak, poproszę -odpowiedziałam z uśmiechem. Chwila nawet nie minęła, a była już koło mnie z herbatą. Postanowiłam pierwsza się odezwać co do tej ważnej sprawy, o której nie wiedziałam. - No cóż, Cher. Mów o co chodzi. Byłam taka jakby "niedostępna" przez dwa tygodnie i mam nadzieję, że mi powiesz o co chodzi? -zapytałam, a Cher nie wiem czy bała się powiedzieć, czy nie chciała o tym mówić, bo przewijała oczami, kołysała się, a przez ten czas jej twarz robiła się coraz smutniejsza. Jakby miała się zaraz rozpłakać.
Jakbym po prostu przewidywała przeszłość. Tak, rozpłakała się i ledwo do mnie mówiła:
-Byłam na tym przyjęciu urodzinowym u Lei. Na tą imprezę przywiózł mnie Theo. On miał pojechać do swojego domu. Miał też przyjechać po mnie. Minęło pierwsza 15 minut imprezy, a Lei nie widziałam. Nikt nie mógł się spodziewać, że DOBIJAŁA SIĘ DO MOJEGO CHŁOPAKA! Nie mogłam uwierzyć, że to się wydarzyło. Jakby Theo mnie przywiózł i by sobie pogadali małą chwilkę to bym to jeszcze uznała, ale że minęło 15 minut imprezy, a oni gadali sobie razem?! Jeszcze ona się tak do niego uśmiechała i w ogóle... Nie mogłam patrzeć na ten widok, jak ich rozmowa zaczynała trwać już 20 minut (bo tak poza tym to się chowałam i ich podglądałam). Nie mogłam, po prostu NIE MOGŁAM. Przyłapałam ich, wzięłam ze sobą Theo i wyszliśmy z imprezy. Na Leę się obraziłam, a co z Theo? Pokłóciliśmy się.
Jej płacz był coraz głośniejszy. Było mi jej strasznie żal. Przytuliłam ją i próbowałam ją uspokoić.
-Już dobrze, ciii... -nie wiedziałam co mam zrobić, co mam powiedzieć. Ale ona jak się uspokoiła zaczęłam mówić. -No i co chcesz z tym zrobić? Moim zdaniem powinnaś mu wybaczyć. Kiedy ja byłam zła na Wojtka, okazało się to moją wpadką. Może z nim porozmawiasz i wyjaśnicie sobie z nim to wszystko?
-Sama nie wiem. Porozmawiam z nim, ale może pojutrze. Muszę sobie to wszystko przemyśleć. W ramach przeprosin dam mu z okazji świąt jakiś prezent.
-Wiem, ale jest jeszcze coś. To znaczy... ktoś.
-Lea?
-Tak, ją też musisz przeprosić lub wyjaśnij z nią sobie tą całą sprawę. Kiedy cię dziś po treningu zobaczyłam, to wydawało mi się, że to nie ty.
-Wiedziałam, że jak przyjdziesz to doradzisz mi coś -uśmiechnęła się.
-Od tego jestem dla ciebie! -także się uśmiechnęłam i przytuliłam ją.
-Poza tym, musimy kupić coś naszym chłopcom, co ty na to? Może jutro?
-Takk.. ale wiesz, że jutro spotkam się z Leą? Nie masz nic przeciwko?
-Teraz nie mam nic przeciwko. Wtedy, koło ośrodka treningowego mnie poniosło. Nie powinnam się tak zachować, przepraszam.
-Oj tam oj tam. Ze mną było gorzej, miałam wypadek przez taką głupotę.
-No to może w niedzielę się wybierzemy po prezenty?
-Kurcze... sama nie wiem. O mój boże! Zapomniałam!
-O czym zapomniałaś?
-W niedzielę Wojtek wyjeżdża na święta do Polski.
-To co zrobimy?
-Zanim spotkam się z Leą wybierzemy się po prezenty.
-Okej -roześmiała się Cher. Nie wiem czemu, ale było jej strasznie do śmiechu.
-Coś cię bawi?
-Tak
-A mogę wiedzieć co?
-Nie, bo sama nie wiem -roześmiałyśmy się obie w tej chwili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz