niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 9

Środa i czwartek mijały mi bardzo szybko. Wreszcie nadszedł upragniony piątek. Wojtek mówił, żebym spakowała tylko kilka rzeczy do przebrania, ręcznik i strój kąpielowy. Nie mam pojęcia, po co mi strój kąpielowy w środku listopada, ale spakowałam go. Wzięłam moją ulubioną torbę, którą mam na treningi. Wszystko się w niej mieści. Co najmniej trzy razy wypakowywałam wszystko i pakowałam z powrotem. Do mojego pokoju wszedł Mateusz.

-Ile razy wszystko z tej torby wyląduje na twoim łóżku, a później z powrotem w torbie? -za to pytanie dostał poduszką w twarz. -Dobra, żartuje przecież. Baw się tam dobrze, ale wiesz...nie przesadzaj za bardzo.

Przewróciłam tylko oczami i jeszcze raz wywaliłam wszystko z torby. Ups...chyba miał racje. Dobra, chyba mam wszystko. Już 18:30, wzięłam torbę i zeszłam na dół. Siadłam jeszcze na chwile z rodzicami w salonie. Cały czas powtarzali mi w kółko to samo, na szczęście dzwonek do drzwi. Pożegnałam się z rodzicami, wzięłam torbę i wyszłam z domu. Przyjechali trzema samochodami. Cher już czekała w środku. Przywitałam się z Wojtkiem, który wziął moją torbę. Siadłam obok Cher. Ona siedziała na środku obok niej siedział Theo, a z przodu Wojtek i Łukasz. Gadaliśmy, śmialiśmy się i głośno słuchaliśmy muzyki. W końcu ja i Cher zasnęłyśmy sobie nawzajem na ramieniu. Wydaje mi się, że jechaliśmy dłużej niż godzinę. Kiedy się obudziłyśmy byliśmy już na miejscu, mogłam się przywitać ze wszystkimi. Okazało się że na ten wieczór chłopcy zaplanowali ognisko z kiełbaskami i oczywiście piwem, co mi nie przeszkadzało. Usiedliśmy na około czarnego okręgu, który był okrążony kamieniami. Rozpaliliśmy ognisko, gadaliśmy, śmialiśmy i wygłupialiśmy się. 

-No i jak podoba się? -to pytanie było kierowane do mnie i Cher, a zadane przez Alexa.
-Jest tu naprawdę fajnie -spojrzałam na Cher, ale ona była za bardzo zajęta rozmową z Theo. Nie,nie wierze, Cher zakochała się w Theo.
-Cher, chłopakom kończy się piwo, przyniesiemy im -wstałam i pociągnęłam Cher za sobą. -Dobra,gadaj. Podoba ci się Theo?
-Nie! Znaczy tak. Aż tak bardzo widać??? -roześmiałam się.
-Te wasze uśmieszki i rozmowy, tego nie da się nie zauważyć. Śliczna byłaby z was para. Może coś z tego wyjdzie. Popatrz, jesteśmy w lesie, każdy jest już tak pijany, że nie zwrócą uwagi na to, że was nie ma. Weź go na jakiś spacer.
-Naprawdę tak myślisz? -pokiwałam głową i wzięłam kilka piw. Kiedy wróciłyśmy do ognisko Cher posłuchała mojej rady i wyciągła Theo na spacer. Otworzyłam sobie jedno piwo i pogrążyłam się w rozmowie z Szczęsnym. Któryś z młodych piłkarzy wpadł na pomysł poskakania na trampolinie. Co im do cholery odbiło??? Bawili się jak małe dzieci, ale ja z Wojtkiem siedzieliśmy przy ognisku i chyba więcej się całowaliśmy niż gadaliśmy. Wojtek nie był aż tak pijany jak reszta, a ja piłam jedno piwo za drugim. To mój pierwszy raz kiedy pije. Musiałam dość dużo wypić, bo obudziłam się w samo południe, obok mnie leżał Wojtek. Tak ślicznie wyglądał jak spał. Po cichu chciałam się przekraść do łazienki i się udało. Przebrałam się i zeszłam na dół. Chyba jeszcze wszyscy śpią. Pomyślałam że zrobię wszystkim śniadanie. Tak, jajecznica będzie chyba wszystkim smakować. Rozłożyłam talerze i każdemu dałam dość dużą porcję. Powoli wszyscy zaczęli się schodzić. Usiedliśmy przy wielkim stole.
-No to jakie plany na dziś?  
-Pójdziemy na basen, jest tam też hala sportowa i zagramy tam w siatkówkę -w końcu mnie oświecił Theo, bo wcześniej nikt nie chciał mi powiedzieć co będziemy robić. Ale chwila, chwila, czy mi się wydawało czy Cher która przed chwilą zeszła na dół, pocałowała Theo. O mój boże!!! Udało jej się. Obie mamy chłopaków. Posłałam jej radosny uśmiech, który odwzajemniła.
Zjedliśmy śniadanie i zaczęliśmy pakować się na basen. Dojechaliśmy po jakiś 15 minutach. Przebraliśmy się w szatniach i spotkaliśmy się na basenie. Ja i Cher usiadłyśmy sobie na leżakach, a chłopacy poszli się bawić. Szkoda że to kryty basen i szkoda ,że jest listopad i nie ma słońca. 
-No, to opowiadaj mi, jak to wszystko było.
-Jako to było z czym?
-Proszę, Cher nie rób mi tego. Mów mi jak było z Theo.
-A o to ci chodzi. No więc... Poszliśmy na ten spacer. Rozmawialiśmy o piłce, dobrze się rozumiemy i fajnie nam się gadało. Ale on się zatrzymał, wziął mnie za rękę, objął w talii i pocałował. Nie mogliśmy się od siebie oderwać. Po jakimś czasie wróciliśmy do ogniska, ale większość była na trampolinie, a ty i Wojtek się obściskiwaliście, więc ja i Theo poszliśmy do domku i tyle.
-I tyle? Na pewno... Wrócimy jeszcze do tej rozmowy.
Skończyłyśmy ten temat, bo Theo i Wojtek podeszli do nas.
-Idziecie pływać?
-Theo, woda pewnie jest zimna, idźcie się dalej bawić.
Nie wiem czy Cher też to zauważyła, ale chłopcy wymienili ze sobą dziwne spojrzenia. Nagle Wojtek mnie objął i wskoczył ze mną do basenu, Theo zrobił to samo z Cher.
-Szczęsny, zabiję cię. Woda jest lodowata -podpłynął do mnie i mocno mnie pocałował.
-Już mi wybaczasz?
-Nie, jeszcze nie -tym razem to ja go pocałowałam.
-Och proszę, mam dość, są tu jeszcze inni ludzie.
-Łukasz, daruj sobie -Wojtek rzucił się na Łukasza i zaczęli się nawzajem topić, jeden skakał na drugiego. Dobrze, że mają takie poczucie humoru. Zaczęliśmy się wszyscy chlapać, tylko Cher i Theo znowu gdzieś zniknęli. Wyszłam z basenu, wytarłam się i z powrotem położyłam na leżaku.
-Dobra, to może idziemy pograć -o proszę i nasze zguby się znalazły.
-Tak, chodźmy już.
Podzieliśmy się na drużyny i zaczęliśmy grac. Jestem całkiem dobra w siatkówce, ale to piłka nożna podbiła moje serce. Chociaż chłopcy też sobie całkiem nieźle radzili. Haha, Wojtek znowu ze mną przegrał.
-Haha, Szczęsny, co z tobą? -zapytałam uśmiechając się.
-Oh, cicho już bądź i pociesz mnie.
Pocałowałam go.
-Do tej rozmowy wrócimy jeszcze wieczorem -uśmiechnął się do mnie, a ja nie mogłam powstrzymać chichotu.

Poszliśmy się przebrać i wróciliśmy do domku. Cher pomogła mi zrobić kolację, bo oczywiście żadne nie umiał gotować, z facetami jak z dziećmi, ale bez nich byłoby nudno. Zrobiłyśmy kanapki na trzech wielkich talerzach. Poszłyśmy do salonu gdzie siedzieli i oglądali mecz. Kanapki zniknęły w kilka chwil. Dziwnie się tak czułam, ja i Wojtek siedzieliśmy przytuleni do siebie a reszta po prostu siedziała. Cher chyba też się tak czuła. Byłam taka wykończona że zasnęłam i znowu Wojtek musiał mnie zanosić do pokoju. Położył mnie delikatnie na łóżku i przykrył kołdrą. Położył się koło mnie i mocno mnie przytulił, pół przytomna wtuliłam się w jego sile ramiona i zasnęłam. Kiedy się obudziłam pokój był pusty. Drzwi od łazienki się otworzyły, zamknęłam szybko oczy, wiedziałam że to Wojtek. Już prawie nacisnął klamkę kiedy się odezwałam.
-Uciekasz?
-Nie uciekam, myślałem że jeszcze śpisz, więc chciałem po cichu wyjść i ci nie przeszkadzać. Ale skoro już nie śpisz...możemy wrócić do naszej rozmowy, której nie skończyliśmy po meczu -położył się obok mnie i zaczął mnie całować, nie robił tego zachłannie, robił to tak delikatnie, cały czas chciałam jeszcze. Ale wiedziałam jak to się mogło skończyć.
-Nie, jeszcze nie.
-Dobrze -pocałował mnie i mocno do siebie przytulił. Głowę położyłam na jego gołej klacie. Boże jaką ona ma klatę... Cher zaczęła nas wołać na śniadanie.
-Idź się przebierz, a ja na ciebie tu zaczekam.
Bardzo niechętnie wstałam i poszłam do łazienki się ogarnąć. Wzięłam prysznic i przebrałam się w czyste ciuchy. Zastanawiałam się co dziś będziemy robić. Jutro wieczorem mieliśmy wyjeżdżać. Nie chciałam się stąd ruszać, naprawdę spodobało mi się tu. Wyszłam z łazienki. Wojtek czekał na mnie.

-Gotowa?
-Zależy na co.
-Na śniadanie -zaczęłam się śmiać. Do naszego pokoju wpadł Theo i Łukasz.
-Widzisz Fabiański, nic nie robią tylko stoją.
-Dobra miałeś rację.
-Czy wy się o coś założyliście?
-Lepiej żebyś nie wiedział.
A ci znowu zaczynają. Zeszliśmy na dół. Kochana Cher zostawiła mi trochę śniadanie, te żarłoki to zjadły by wszystko.
-Co tak długo?

-Niedawno wstałam. A w ogóle to co dziś będziemy robić?
-No właściwie to mamy plany tylko na wieczór. A teraz to możemy jechać znowu na basen -Łukasz przybrał zamyśloną minę, znowu miałam wybuchnąć śmiechem, ale się powstrzymałam.
-Tak, basen będzie spoko. Wy idźcie się spakować, a ja tu jeszcze posiedzę z Natką -kochana Cher, dotrzyma mi towarzystwa, będziemy sobie mogły pogadać. Wszyscy poszli do swoich pokoi.

-No, to opowiadaj.
-Cher, możesz jaśniej?
-No wiesz. Co robiliście ja poszliście do pokoju?

-W sumie to pamiętam tylko tyle, że Wojtek mnie zaniósł do pokoju i poszliśmy spać.
-A rano?

-Też nic -skończyłam śniadanie i odłożyłam talerz do zlewu. -Chodźmy już, pewnie są gotowi.
-Ok.
Poszłyśmy do swoich pokoi. Wzięłam moją torbę i zaczęłam się pakować, ale Wojtek chyba coś zgubił.
-Szukasz czegoś?
-Wiesz może gdzie jest mój ręcznik?
-Wieszałeś go wczoraj w łazience i pewnie dalej tam wisi -wszedł do łazienki i wyszedł z bananem na twarzy i ręcznikiem w ręce.
-Co ja bym bez ciebie zrobił?
-Hmm, biegał po całym pokoju w poszukiwaniu ręcznika? -zaczęłam się śmiać. Weszłam do łazienki po mój ręcznik.
-Ktoś tu ma cudowny humor -położył mnie delikatnie na łóżku i zaczął całować.
-Jakie mamy plany na wieczór?
-Ognisko.
-Znowu chcesz mnie upić? -wyszczerzyłam się do niego i wstałam z łóżka. Skończyłam się pakować. Zeszliśmy na dół jako ostatni. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na basen. Po około 20 minutach byliśmy już na basenie. Tym razem ja i Cher nie zamierałyśmy siedzieć i się patrzeć. Powoli zaczęłam wchodzić do wody. Wydawało mi sie, że jest jeszcze bardziej zimniejsza niż wczoraj. Nie chciałam wchodzić do wody 10 minut, więc szybko weszłam i się cała zanurzyłam. 
-Aaa! Ale zimna!
-Po co tak szybko wchodziłaś? Mogłaś poczekać na mnie, wszedł bym razem z tobą.
-Chyba wskoczył.

-Nie łap mnie za słówka -pocałowałam go.
-Ej, Szczęsny chodź idziemy na zjeżdżalnie. Tą największą -spojrzałam na Theo, a później na tę największą zjeżdżalnie, z wrażenia aż usta otworzyłam 
-Dobra idziemy.
Cieszyli się jak małe dzieci. Theo jechał pierwszy, wpadł do wody. Zachowywał się jak dziecko, które dostało paczkę cukierków. Zaraz po nim wpadł Wojtek. Wyszli z basenu i polecieli zjechać jeszcze raz. Po kilku zjazdach im się znudziło. Tym razem też graliśmy w siatkówkę, ale w wodzie grało się trochę ciężej. Tym razem byłam w drużynie z Cher, Theo i Wojtkiem. Szło nam całkiem nieźle. Wygraliśmy. Po tym meczu byłam padnięta, miałam ochotę wracać i położyć się. Jeszcze chwile zostaliśmy tam, a później poszliśmy się przebrać. Cher też była wykończona. Jak wróciłyśmy do domku od razu poszłam się położyć. Spałam dwie godziny, jak się obudziłam Wojtek siedział na brzegu łóżka.
-O już się obudziłaś. Ognisko już rozpalone, ubieraj jakąś ciepłą bluzę i chodź -wyszedł z pokoju, a ja wstałam i szukałam jakieś bluzy, jedną miałam mokrą a drugą brudną. Zajrzałam do szafy Wojtka i wzięłam jego bluzę, jest taka ciepła i duża. Zeszłam na dół i wyszłam przed domek. Usiadłam obok Wojtka i Cher.
-Ładna bluza -poczułam jego oddech przy moim uchu.
-Tak, mi też się podoba -wzięłam piwo i się napiłam -A wy czemu nie pijecie?
-Jutro wracamy, musimy być trzeźwi. 
-Ja też?
-Nie, ty nie musisz być trzeźwa. Ale nie pij za dużo.
-Absolutnie -oddałam na jego ustach długi pocałunek.
Wszyscy śmiali się i gadali, a ja i Cher piłyśmy jedno piwo za drugim, w sumie to nie wiem czemu tak dużo piłam.
-Dziewczyny, nie za dużo pijecie? Jutro będziecie narzekać, że was głowy bolą.
-Theo, nie przesadzaj, to tylko kilka piw. W sumie to może przeniesiemy się do domku i pooglądamy coś w telewizji?
-To wy idźcie, a my zaraz przyjdziemy.
Pomogłam Cher wstać trochę się chwiała. Weszłyśmy do domku, zrobiłyśmy talerz kanapek i razem z piwem położyłyśmy na stole w salonie. Usiadłyśmy na kanapie i znalazłyśmy jakiś film. Chłopcy też już przyszli. Rozłożyli się na kanapie i dwóch fotelach. Wzięłam do ręki kolejne piwo.
-O nie moja droga, tobie już wystarczy -Wojtek wyciągnął mi piwo z ręki i odłożył na stole.
-Czemu? Nie jestem pijana. A może ty się napijesz?
-Jesteś pijana, ani ja ani ty nie będziemy już dziś pić.
-Dobra, niech ci będzie -udałam że się na niego obrażam.
-Nie obrażaj się, to dla twojego dobra, później będziesz narzekać.
Oglądnęliśmy cały film. Nie byłam jeszcze śpiąca, ale Wojtek odesłał mnie do łóżka. Ledwo wyszłam na górę, może rzeczywiście trochę za dużo wypiłam. Poszłam do łazienki się przebrać, ale nie zdjęłam bluzy Wojtka, była taka mięciutka. Jak kładłam się spać jego jeszcze nie było.


Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Po co ja tyle piłam? Gdzie Wojtek? O boże już 14:00. Szybko ubrałam spodnie i w jego bluzie zeszłam na dół. Wszyscy byli na dole, stanęłam przed nimi i zaczęli się śmiać.
-Z czego się śmiejecie?
-Ostrzegaliśmy was jak to się skończy.

-Gdzie Cher?
-U siebie.
Poszłam do jej pokoju. Straszny bałagan tam był, rzeczy Cher były poskładane w szafie, ale rzeczy Theo walały się po całej podłodze.
-Hej, Cher żyjesz?
-Nie, a ty?
-Podobnie. Masz coś przeciwbólowego?
-Nie, możesz iść do chłopaków się zapytać i przy okazji mi też przynieść?
Wyszłam z jej pokoju i znowu wróciłam do salonu.
-Macie coś przeciwbólowego?
-Ja mam. Tabletki są w torbie.
-Ok.
Weszłam na górę i z torby Wojtka wyciągnęłam pudełeczko z tabletkami. Poszłam z powrotem do Cher z szklanką wody. Obie wzięłyśmy po dwie. Wróciłam do swojego pokoju, odłożyłam tabletki i położyłam się. Czuje jak mi głowa pęka. Wypiłam już chyba dwie butelki wody. Mam dość, więcej nie pije. Do pokoju wszedł Wojtek.
-I jak się czujesz?
-Źle.
-A ty chciałaś jeszcze więcej.
-Ciebie to bawi?

-Tak. Dasz radę się sama spakować czy ja to mam zrobić?
-Tylko o niczym nie zapomnij.
-Yhym.
Przez chwilę słyszałam jak się krzątał po pokoju, a później zasnęłam. Obudziły mnie jego usta na moim karku.
-Wstawaj, już wszyscy spakowani, musimy wyjeżdżać.
Niechętnie podniosłam się z łóżka.
-Gdzie moja torba?
-W samochodzie. Chodź, już czekają.
Zeszliśmy na dół. Cudem wpakowałam się do auta. Kochanym chłopakom jak zawsze do śmiechu. Mam nadzieje, że nie narobiłam jakiś głupot wczoraj. Kiedy skończyły się im tematy do śmiania skupili się na mnie i Cher. Biedactwo, piła mniej niż ja, a czuje się gorzej. Najpierw odwieźli Cher, a później mnie. Musiałam w miarę udawać, że nic nie piłam. Przywitałam się z rodzicami i od razu poszłam do pokoju się przespać. Nawet mowy nie ma żebym poszła jutro na trening.                

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz