piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 12

Wstałam dzisiaj z wielkim poczuciem humoru. Nie wiem czy to przez spotkanie z Leą, Cher lub z Wojtkiem, ale wiem przynajmniej że dzisiejszy dzień nie będzie nudny, a miałam takich ostatnio dużo. Wstałam gdzieś około 11.30 więc pomyślałam, że w końcu wstanę. Nie chciałabym przespać tego dnia. Szybko zeszłam na dół, żeby zajrzeć do lodówki i zobaczyć czy jest coś do jedzenia. Niestety z wielkimi nadziejami, że coś jest, jednak tego nie było. Nagle poczułaś jakiś dotyk. Podskoczyłam ze strachu. Odwróciłam się i okazało się, że był to mój kochany braciszek. 
-Mati, skończ już z tym. Kolejnym razem kiedy tak zrobisz dostanę zawału -ostrzegłam go, ale on tylko się zaśmiał. Wtedy skierowałam się do niego i spoważniałam: 
-Mówię poważnie. Chyba nie chcesz tego co było ostatnio... -po tym co powiedziałam w końcu się uspokoił.
-No dobrze, dobrze! W sumie to masz racje. Wiesz jak się wtedy czuliśmy? Najgorzej było z naszą mamą i z Wojtkiem. Niesamowite, że dopiero co minęły 3 miesiące od twojej przeprowadzki, a już masz kogoś, kto tak bardzo cię kocha.
Uśmiechnęłam się tylko. Sama także nie mogłam w to uwierzyć, a mi dalej głupio za tamtą wpadkę, kiedy poznałam chłopaków na zakupach. W końcu przestałam myśleć o takich sprawach i zapytałam brata: 
-Kiedy ostatnio wybraliście się na zakupy? 
-Jakiś tydzień temu. Byłaś wtedy jeszcze w szpitalu. 
-Kurcze.. pojechałabym coś kupić, ale mam na dzisiaj mam tyle planów, a wstałam zbyt późno, żeby teraz jechać na zakupy -po tym wyszczerzyłam się do Mateusza, a on tylko się zaśmiał i powiedział:
-Tak. Zrobię zakupy. 
-Dziękuję, kochany jesteś. Ok, ja muszę coś zjeść i będę zmykać. 
-A co masz w planach? 
-Zakupy z Cher, muszę kupić prezent Wojtkowi, spotkanie z koleżanką i spotkanie z Wojtkiem.
-Wow! Nie myślałaś nad tym, żeby chociaż jedno z tych rzeczy odłożyć na inny dzień?
-No cóż... chyba masz racje. Przełożę spotkanie z Leą, mam nadzieję że się nie obrazi. 
-A nie z Wojtkiem?
-Nie mogę. Dziś mam ostatnią szansę na spotkanie z nim przed świętami. Jutro wyjeżdża do Polski i będzie w czwartek chyba.
-Aaa, no dobrze. Nie przeszkadzam ci, rób te płatki. 
-Już się tak nie śpieszę, muszę tylko przełożyć spotkanie z Leą. Masz na dziś jakieś plany? 
-Nie...

Nie chciało mi się wypytać jego, że "czemu" lub "a co będziesz robił w takim razie". Zabrałam się szybko za moje ulubione płatki czekoladowe i po kilku minutach już byłam w swoim pokoju. 
Napisałam szybko kilka sms-ów. Zaczęłam najpierw pisać do Lei:

"Przepraszam, że to tak późno piszę, ale mogłybyśmy się spotkać po świętach?" 

Odpisała szybko: "Ok, nie ma sprawy. Jeszcze napiszę ci co do dnia, bo wyjeżdżam na święta i nie wiem kiedy wrócę."

I do Wojtka: "Hej ;* O której dzisiaj i gdzie? : D"

"Nie wiem, jak ty chcesz :*" 

"Chcę, abyś ty zadecydował :)"

"No dobrze, a więc o 18:00 u mnie. Pasuje? :)"

"Tak, nie mogę się doczekać ;*" 

"Ja też :*" 

Po tym zaczęłam się ubierać i popędziłam przed swój dom. Cher miała po mnie przyjechać o 13. Byłam pod moim domem punktualnie. Niecałe 20 minut później byłyśmy już w sklepie.


*********************
-Ehh... Co mogę mu kupić? -spytała się mnie Cher, a ja sama nie wiedziałam co jej odpowiedzieć, bo nie znałam na tyle Theo, żeby wiedzieć, jaki prezent można mu kupić.
-A co ja mogę kupić Wojtkowi? -przewinęłam tylko oczami, a kiedy popatrzyłam na inną półkę w sklepie zauważyłam kilka ramek na zdjęcia, które były razem połączone i tylko westchnęłam. - Idealne! 
-Świetne! -także ucieszyła się Cher.
-To może ty też kupisz to Theo? 
-Nie... Kupiłam mu niedawno coś podobnego. Jednak nie będzie łatwo wybrać jakiś lepszy prezent. 
-Wiem o tym.

*********************
Weszłam do mieszkania Wojtka jak zwykle bez pukania. W kuchni zobaczyłam go w fartuchu pod którym był garnitur. WOW jak on fajnie wygląda w garniturze.

-To ty umiesz gotować? -zajrzałam co on tam wyrabia i przywitałam go całusem.
-No nie bardzo, ale są takie fajne książki, które nazywamy książkami kucharskimi -uśmiechnął się do mnie i zaczął nakładać jedzenie na talerze. -Usiądź w salonie a ja zaraz przyjdę. 

Po około 5 minutach Wojtek siedział naprzeciwko mnie. Otworzył wino i nalał najpierw mi a później sobie. Przypomniałam sobie o prezencie, który zostawiłam u niego w przedpokoju.
-Przepraszam, za chwilę wrócę.
Wzięłam prezent do ręki i wróciłam do salonu. Wręczyłam Wojtkowi prezent, był tak szczęśliwy jak małe dziecko które dostaje upragnioną zabawkę. Kupiłam mu ramkę i włożyłam do niej kilka naszych wspólnych zdjęć. Widać, że mu się spodobało z czego bardzo się cieszyła bo nie byłam pewna tego wyboru.
-Śliczne,dziękuje -pocałował mnie i z kieszeni marynarki wyjął malutkie ładnie zapakowane pudełeczko. Przypomniało mi się jak dostałam od niego łańcuszek, był podobnie zapakowany. Otworzyłam swój, była w nim piękna srebrna bransoletka.
-Jest śliczna, dziękuje. Pomożesz mi zapiać?
-Tak pewnie, cieszę się że ci się podoba.
Dokończyliśmy kolację, Wojtek pozbierał naczynia i włożył je do zmywarki. A ja rozłożyłam się na kanapie i czekałam aż mój książę z bajki wróci. Kiedy przyszedł usiadł koło mnie, a ja położyłam głowę na jego kolanach. Byłam taka wykończona, że zasnęłam. Obudziłam się rano, Wojtek spał z moją głową na kolanach. Cichutko się pozbierałam i napisałam mu kartkę:

"Wychodzę, nie chciałabym cię budzić, tak słodko śpisz, a poza tym masz wstać dopiero o 11, więc śpij śpij ;* PS. Wesołych Świąt! ;*"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz