czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 6

Minęło już kilka dni. Od poniedziałku zaczęły się znowu treningi. Od razu po treningu kładę się spać. Wstaję, trening... i tak na okrągło. Kiedy mam wolną chwilę, nie wiem czemu, ale tak po prostu przeglądam stare sms-y od Wojtka. Nie wiedziałam, że to powiem, ale fajny z niego koleś. Dawno nie dogadywałam się tak dobrze z jakimś facetem jak teraz. Bardzo mnie to cieszy. Sama nie wiem nawet, ale wydaje mi się, że z nim dogaduję się lepiej niż z Cher. 
Od początku tygodnia kiedy nie jesteśmy zajęci treningami ciągle ze sobą sms-ujemy. Samo spojrzenie na każdą wiadomość otrzymaną od niego, wywołuje na mojej twarzy duży uśmiech, który nie schodzi za szybko. 

Dziś nie wyspałam się, a to wszystko przez mojego nowego znajomego, Szczęsnego, który bez przerwy piszę do mnie sms-y. Sms-owaliśmi tak do nocy, więc nie dziwię się, że nie jestem wyspana. Pomyślałam, że odwdzięczę mu się kiedyś. 

Trening jak zwykle minął szybko, ale po nim czekała mnie niespodzianka. Lea zaprosiła mnie na imprezę urodzinową, którą organizuje. 
-Chcesz przyjść? 
-Chętnie przyjdę. Które to urodziny? - zapytałam, ponieważ nie znałam dobrze wszystkich dziewczyn z drużyny. 
- Dwudzieste, a ty? Słyszałam, że jesteś młoda, więc pewnie mniej ode mnie. 
-Mam 18, ale za jakiś miesiąc też mam urodziny. 
- Ehh... wow! Święta i urodziny w jednym miesiącu. 
- Mnie to tak jakoś mało cieszy... Jest to grudzień, jest zimno, a ja nie lubię jak jest zimno. Zawsze, kiedy wracałam ze szkoły lub z treningu marzłam i za którymś razem kończyło się to chorobą - powiedziałam szczerze, co myślałam na ten temat. Kiedy zapytała o moje urodziny, sama później zaczęłam myśleć nad tym, czy nie zrobiłabym jakiejś imprezy z powodu moich urodzin. Robiłam taką dawno. Teraz byłaby to moja pierwsza impreza w Londynie. Sama Lea zapytała o to po chwili. 
- Będziesz organizować urodziny?
- Dzięki tobie wpadł mi taki pomysł do głowy, ale możesz być spokojna. Jesteś już na liście gości -roześmiałam się.  
- Ahahaha, to świetnie -Lea także się roześmiała. 
-A kiedy mają się odbywać twoja impreza? 
-Przyjdz do mnie na 16 w .. - przerwała, wyjęła z torby piękną ozdobioną kartkę i podała mi ją. - Nie będę już tłumaczyła ci wszystkiego. Tu masz wszystko napisane. Przepraszam, ale śpieszę się. Muszę już iść, cześć! 

Wychodząc z ośrodka treningowego szłam powoli z uśmiechem, bo oglądałam zaproszenie, które wręczyła mi Lea. Było pięknie ozdobione. Zrobienie jednego takiego zaproszenia to naprawdę duży wysiłek, a ona zrobiła takich kilkanaście. Wiele razy mówiła, że poza piłką nożną lubi także rysować, ale sądząc po tym wspaniale wyglądającym zaproszeniu, stwierdziłam, że ma talent.
Szłam tak i szłam, bo miałam kawałek drogi do miejsca, gdzie zaparkowałam auto. Cały czas oglądałam to, co wręczyła mi koleżanka z drużyny, a tymczasem nie wiedziałam, że nagle ktoś zasłoni mi oczy. Zaczęłam krzyczeć tak głośno, jak tylko mogłam. Lecz poczułam ciepłe i milutkie dłonie, które były nawet dość duże i wydawało mi się to dość podejrzane. Miałam rację, bo znajomy głos wyszeptał mi coś do ucha. 
-Ciiiiiiiii.... -usłyszałam to i w tej samej chwili ten ktoś zdjął swoje dłonie z moich oczu. Był to Wojtek. Miałam ochotę go walnąć, ale nie zrobiłabym tego przenigdy. 
- O mój boże! SZCZĘSNY???! Odbiło ci? Prawie zawału dostałam! - krzyczałam na niego, ale już przy końcu mojej wypowiedzi zaśmiałam się. 
- Przepraszam, przepraszam. Mam nadzieję, że się nie obrazisz... 
-Nie żartuj. Nie obraziłabym się. Przynajmniej na ciebie - uśmiechnęłam się, a on go odwzajemnił. - Chcesz czegoś? Bo bez powodu byś tu nie przyszedł, mam rację? 
- Nie, nie masz. Nie mogę po prostu chcieć się zobaczyć się z tobą? - po tych słowach młodego Kanoniera, zrobiło mi się miło. Miałam ochotę spędzić z nim dzisiejsze popołudnie, ale ledwo byłam w stanie mówić lub cokolwiek mówić, ale to przez niego, przez jego sms-y.
-Przepraszam, ale jestem zmęczona i pamiętaj, że to wszystko przez ciebie. 
-Czemu? - Wojtek był zdziwiony. 
-Nie wiesz czemu? Pisałeś do mnie przez pół nocy! - odpowiedziałam, a on tylko się roześmiał. 
-No cóż... Nie wiedziałem, że się od ciebie uzależnię - znów się zaśmiał, a ja mu puściłam dziwne spojrzenie, a on zaś przystopował. - Żartowałem! 
-Hahaha, jesteś taki zabawny. Podwieźć cię? 
-Ok.

Kiedy weszłam do auta, ziewnęłam. Niestety zauważył to Wojtek. Zmusił mnie do przeniesienia się na siedzenia pasażera.
-Jesteś taka zmęczona... Nie możesz prowadzić!
-Wiem, że się martwisz, ale naprawdę... dam sobie radę. - najgorszym błędem było ziewanie po tej wymianie zdań. 
-Nie ma mowy o tym. Ja prowadzę!
-Ehh... dobrze. -podałam mu kluczyki i zamieniliśmy się miejscami. 

Zdziwiłam się kiedy Wojtek podjechał autem pod mój dom. 
-Yyy... czemu nie jedziemy do ciebie?
-Nie pozwolę byś taka zmęczona prowadziła samochód! - boże! Jaki on jest opiekuńczy. Nigdy nie poznałam lepszego kolesia....OMG! MOJE MYŚLI SĄ CHORE!
-A jak ty wrócisz?
-Podjadę autobusem lub taksówką.
-Dobrze, to wyjdźmy. Padam ze zmęczenia. 
Jak wyszliśmy z auta, jak najszybciej chciałam pobiec do domu i wskoczyć do łóżka. Ale oczywiście mój niesamowity kolega mnie zatrzymał.
-Czekaj! - złapał mnie i przyciągnął do siebie. Patrzył mi się w oczy, a ja patrzyłam się w jego. Czułam się bardzo dziwnie. 
-O co cho... - moje pytanie przerwał pięknym, słodkim pocałunkiem. Nie wiedziałam co mam robić i nie rozumiałam o co chodzi, ale pozwoliłam mu na to. Ten pocałunek trwał tak naprawdę kilka sekund, ale dla mnie jakby czas się zwolnił. Był dla mnie taki przyjemny, ale zaraz...? 
-Przestań! Co ty robisz? Wiesz co... Muszę już iść do domu! - powiedziałam to do niego bardzo szybko. Naprawdę nie wiedziałam co zrobić ani co powiedzieć. Paplałam coś bez sensu. Mówiąc mu to wszystko nie spojrzałam mu nawet w oczy. Czułam się naprawdę zagubiona w tym wszystkim. Przez to całe zagubienie bez słowa uciekłam do domu. Wydawało mi się, że słyszałam kilka słów, jakie mówił. 
"Do kolejnego razu! Żegnaj..."

Zanim zasnęłam usłyszałam dzwonek mojego telefonu. To właśnie on dzwonił. Nie odebrałam. Z jednej strony bałam się tej rozmowy, a z drugiej strony nie chciałam z nim rozmawiać, przynajmniej dziś. Wydaje mi się jednak, że to tak szybko mi nie przejdzie. Jego pocałunek był słodki i miły ale ja oczywiście spanikowałam. Całe szczęście że byłam aż tak zmęczona że prawie od razu zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz